Wojciech Łazarowicz zaliczył mnie, Michnika i Urbana do „najbardziej rozpoznawalnych krytyków KK”. Długo się zastanawiałam dlaczego właściwie miałabym krytykować Kongres Kobiet (bo dla mnie skrót KK to właśnie oznacza), skoro sama go założyłam i dlaczego mieliby to robić panowie Michnik i Urban, skoro niewiele wiedzą o istnieniu tej instytucji, choć – skądinąd – przychylni są prawom kobiet.
Potem pan Łazarowicz, który widocznie tkwi w sidłach sowieckiego nałogu używania skrótów, zarzucił, że wspomniani krytycy KK bardzo są również niechętni ŚDM. I że lepiej finansować ŚDM niż Euro 2012 i inne imprezy sportowe. Tu muszę zaprotestować. Nigdy nie byłam za finasowaniem jakichkolwiek imprez sportowych a za swoją krytykę wydawania pieniędzy na stadiony i piłkę nożną zostałam niemal zlinczowana (nie wiem jaki stosunek do piłki nożnej ma Michnik i Urban, wiem, że nie grają ale czy oglądają lub uważają, że oglądanie meczy powinno obciążać budżet krajowy? Nie mam pojęcia.). W mojej opinii państwo powinno wydawać wyłącznie na sport szkolny i amatorski, ministerstwo sportu powinno zostać zlikwidowane a masowe imprezy sportowe powinny finansować się same. Uważam też, że nie potrzeba nam wielkich stadionów a na pewno nie w środku miasta.
Kultura (subkultura) sportowa wydaje mi się mało ciekawa a rosnący w siłę ruch kiboli uważam za poważne zagrożenie porządku społecznego. Natomiast o ŚDM nie wypowiadałam się nigdzie, bo o skrótach się w ogóle nie wypowiadam, choć udało mi się go rozszyfrować dzięki entuzjazmowi autora, który Światowe Dni Młodzieży uważa za inicjatywę piękną, użyteczną i godną tego, by zaangażowało się w nią państwo PiS (sumą 180 milionów złotych wziętych z budżetu tworzonego przez wszystkich obywateli).
Jeśli autor utrzymuje, że lepiej ze wspólnych pieniędzy finansować imprezy katolickie niż sportowe, to mogę się z nim zgodzić, choć w gruncie rzeczy uważam, że lepiej pieniądze te wydać na coś bardziej pożytecznego. Bo i sport i kościół doskonale poradzą sobie bez budżetowych pieniędzy.
KK (Kościół katolicki) w przeciwieństwie do KK (Kongresu Kobiet) jest potwornie bogatą instytucją i nie ma powodu do niej dokładać, zwłaszcza, że na tych 180 milionach się nie skończy i zapewne się nie zaczęło. Kościół od lat pobiera lub wyłudza pieniądze od państwa (zwrot ziem i majątków, zwolnienia z podatków, lekcje katechezy, finansowanie kościołów – pod pretekstem finansowania muzeów - budowa nowych świątyń) niewiele dając w zamian.
Światowe Dni Młodzieży są w dodatku imprezą watykańską, a doprawdy mało jest na świecie państw równie bogatych jak Watykan. Myślę, że administracja papieża Franciszka spokojnie znalazłaby na to środki. Ale nie musi, bo zna kościelną (bo nie religijną) gorliwość rządzących. PiS ma przecież z polskimi hierarchami polityczno-ekonomiczny deal. Cała kościelna machina pracowała na wygraną PiS. Teraz PiS będzie pracował na dobrostan kościoła i jego hierarchów. W takim niestety fundamentalistycznym kraju żyjemy. Więc nie mam żadnego entuzjazmu do tych przeznaczonych na ŚDM 180 milionów. Nie mam też entuzjazmu dla samych ŚDM, bo w ogólności religię uważam za przeżytek i wolałabym, by ludzie byli bardziej oświeceni i by bardziej świadomie budowali dobrą wspólnotę tu na ziemi, niż wierzyli w jej eschatologiczną wersję.
Katolicyzm, zwłaszcza w Polsce, nie przyczynia się ani do przyrostu ludzkiej dobroci, ani do uczciwości ani do zacieśniania się więzi wzajemnego zaufania. Oczywiście na krakowskich błoniach więzi te zostaną zacieśnione ale tylko na kilka dni. To tak jak ze znakiem pokoju czy deklaracjami miłości bliźniego – obowiązują tylko w kościele, raz w tygodniu, podczas jednej mszy. Potem ludzie rozchodzą się do domów i sąsiad nie lubi sąsiada, a uchodźców większość „zwolenników miłości bliźniego” najchętniej by zagryzła, nie mówiąc nic o przeciwnikach politycznych. Lepiej inwestować w naukę, edukację a zwłaszcza w kulturę. To one budują pomosty między ludźmi i przyczyniają się do ucywilizowania świata.