Pomimo iż nie byłem przygotowany na sto procent, co pokazywała chociażby moja waga, to udało mi się pokonać Mistrza Bośni i Hercegowiny. Walczyło mi się dużo lepiej niż podczas czerwcowej walki w Oświęcimiu, którą również rozstrzygnąłem na swoją korzyść.
Wniosek taki, że na swoim podwórku, czyli w boksie, nie jeden jeszcze może sobie na mnie zęby połamać. Do boksu wrócę jednak w roli zawodnika tylko na
walkę z Saleta bądź ewentualnie z Jurkiewiczem, Jurkowskim, czy jak tam na niego wołają.
Jeżeli wymiękną to już nie walczę. Obecnie zabieram się do debiutu literackiego, a dokładnie do pisania wspomnień o mojej pięknej przyjaźni z Jerzym Kulejem. Myślę, że to mój obowiązek, by wspomnienie o tym wspaniałym sportowcu i człowieku, było wiecznie pielęgnowane. Jerzy Kulej zasłużył na to całym swoim życiem. Obecnie napisane mam już cztery rozdziały, do końca stycznia będzie całość. Premiera w maju. Także już dziś zapraszam do lektury. Marcin Najman