Reklama.
Jeśli ktoś myślał, że związki partnerskie szybko przestaną się cieszyć zainteresowaniem opinii publicznej, ten był w błędzie. Mimo, że sejm odrzucił wszystkie trzy projekty ustaw, dyskusja dopiero teraz nabiera rumieńców, a obrońcy tradycyjnego modelu rodziny kontynuują ponurą krucjatę przeciw mniejszościom seksualnym. Doprawdy, trzeba mieć niskie poczucie własnej wartości, by czuć zagrożenie ze strony pokojowo nastawionych środowisk gejów i lesbijek, które osobom heteroseksualnym i gatunkowi ludzkiemu w najmniejszym stopniu nie zagrażają. Argumenty konserwatystów są coraz bardziej groteskowe i w gruncie rzeczy noszą już znamiona paniki. W czwartkowym programie „Kropka nad i” u Moniki Olejnik Adam Hoffman ostatecznie pogrążył swoją partię, mówiąc: „Każdy ma prawo wybierać sobie życie, jak chce. Ale to państwo decyduje, co jest najlepsze”.
Myślę, że większość polityków, również prawicowych, zgodziłaby się z tezą, że żyjemy w czasach szeroko rozumianej wolności, kiedy jednostka ma prawo do swobodnego stanowienia o swoim życiu. Okazuje się jednak, że szczęśliwe życie i możliwość samorealizacji zarezerwowane są tylko dla heteroseksualnych małżeństw. Heteroseksualista ma prawo decydować, co robi w łóżku, z kim, o jakiej porze, w jakiej pozycji i w którą – za przeproszeniem – dziurkę. Ale jeśli dwóch mężczyzn choćby trzyma się za rękę, od razu podnoszą się krzyki, że to niezgodne z naturą, chore, nieestetyczne i społecznie nieprzydatne.
Powoływanie się na naturę w sytuacji, gdy wszyscy jesteśmy istotami na wskroś kulturowymi, to przykład skrajnej manipulacji. Jeśli komuś tak spieszno do „natury”, niech zdejmie ubranie i spróbuje sam przetrwać w lesie. Co się tyczy argumentu, że homoseksualizm to choroba lub patologia, w roku 1973 Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne uznało, że homoseksualizm nie jest chorobą ani zaburzeniem, a Światowa Organizacja Zdrowia ostatecznie potwierdziła tę tezę w roku 1991. Co więcej, nawet gdyby się okazało, że homoseksualizm jest chorobą, to czy osoby dotknięte chorobą powinny być w jakikolwiek sposób piętnowane? Czy wykluczamy osoby, które chorują na raka albo miażdżycę? Argumenty z estetyki są równie absurdalne, ponieważ gdyby trzymać się ściśle kryterium estetycznego, prawo do wchodzenia w związki należałoby odebrać osobom brzydkim i niepełnosprawnym, a także ofiarom wypadków i osobom starszym.
Niestety, na nic się zdają racjonalne argumenty i kolejne próby podjęcia rzeczowej dyskusji. Kiedy studenci i doktoranci polskich uczelni zorganizowali protest na facebooku przeciw wypowiedziom prof. Pawłowicz, od razu zatrzepotało prawe skrzydło środowiska naukowego. W liście Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego czytamy: „Podstawowe założenia syntetycznej teorii ewolucji wykazują, że najważniejszym zadaniem każdego gatunku jest przekazanie genów następnemu pokoleniu. Stanowi ono motor ewolucji i podstawę istnienia gatunku. Gdyby wszystkie osobniki danego gatunku (także i człowieka) zamieniły się w osobniki homoseksualne – gatunek ten przestałby istnieć, ponieważ nie nastąpiłoby przekazanie genów następnemu pokoleniu, w związku z czym nie byłoby potomków. Dlatego z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że z punktu widzenia ewolucji homoseksualizm jest anomalią”.
Himmler stawiał ideę przetrwania narodu ponad prawami jednostki. Dla posłanki PiS i jej uniwersyteckich akolitów najważniejsze jest z kolei przetrwanie ludzkiego gatunku. List Akademickiego Klubu Obywatelskiego to już nie tylko przykład dyskryminacji, ale także jawna próba wykluczenia części obywateli w imię ideologii. Jeśli bowiem chodzi o „motor ewolucji” i „podstawę istnienia gatunku”, to przecież oprócz homoseksualistów, należałoby również wykluczyć osoby bezpłodne, słabe i chore, a więc – z punktu widzenia ewolucji – najsłabsze i najmniej przydatne ogniwa. Parom heteroseksualnym należałoby z kolei zabronić uprawiania seksu oralnego i analnego, a ze sklepów musiałyby zniknąć prezerwatywy i inne środki antykoncepcyjne. Z kolei argument, że homoseksualiści nie mogą mieć dzieci, jest już zwykłym kłamstwem. Wiele par homoseksualnych na całym świecie ma dzieci i nie są to dzieci adoptowane, lecz pochodzące z nasienia lub komórki jajowej jednego z partnerów.
Przeraża mnie fakt, że pod listem podpisali się ludzie nauki, nie tylko z tytułem magistra, ale także z tytułami profesorskimi. Koleżanki i koledzy, gdzie Wasza bezstronność? Profesorowie, gdzie obowiązek dążenia do prawdy i działania na rzecz dobra ludzkości? Na absurd zakrawa fakt, że w liście pojawia się również takie sformułowanie: „Stanowczo protestujemy przeciwko próbom niszczenia etosu prawdy i etosu prawa, które do złudzenia przypominają najbardziej prymitywne formy totalitaryzmu”. Cóż, prymitywną formą totalitaryzmu wydaje się właśnie Wasz list poparcia dla Krystyny Pawłowicz. Powinniście się wstydzić!