Sama problematyka jest złożona. Wszystkie teorie o „Pokoleniu Z” (zdania są podzielone, czy to Z, czy Y) są raczej wymysłem działów HR w globalnych korporacjach i odnoszą się do dzieciaków z bogatych rodzin ze środowisk wielkomiejskich, które znają się na nowych technologiach, komunikują się w językach obcych, nie wychodzą z internetu (tzw. „kciukowcy”), mają tysiące znajomych na portalach społecznościowych z różnych stron globu i zjeździli pół świata, a mimo to nie tworzą więzów, nie dbają o relacje, liczy się dla nich realizowanie ich własnych pasji. Do tego łatwo współpracują, są otwarci, kontaktowi, a do pracy przychodzą w markowych dresach niż w garniturze. „Pracują po to, żeby żyć”. Nie lubię podziałów generacyjnych (najpierw „Pokolenie X”, potem „Pokolenie Y”, do którego sam musiałbym się zaliczyć i wreszcie obecna młodzież „Pokolenia Z”), bo dotyczą one wyłącznie uprzywilejowanych grup jako przyszłych pracowników idealnie sprofilowanych na potrzeby międzynarodowych korporacji. Jak widać z powyższej wyliczanki, cechy „Pokolenia Z”, nie odnoszą się do większości nastolatków.
Pomaganie może być „trendy”, co wykazują badania. Według raportu Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji „Młodzi Aktywni 2013”, aż 80,4% młodych ludzi angażuje się w życie społeczności lokalnej. 48% badanych jest członkiem organizacji pozarządowej, tyle samo angażuje się wolontariacko, 17% badanych angażuje się indywidualnie, przy czym 53% wszystkich aktywności to „działania na rzecz drugiego człowieka” (potem są działalności w obszarach: edukacji, kultury, polityki, sportu, kościołów). 60% młodych ludzi deklaruje, że czyni to dla własnej satysfakcji, 49% - by poznać nowych ludzi, a 42%, by zdobyć doświadczenie zawodowe (wpis do CV). Korzyści materialne motywują tylko 1% ankietowanych. Połowa ankietowanych podała działalność społeczną jako swoje „zainteresowania” (dalej są: podróże, sport, muzyka, film, nauka). Badania te mogły obejmować grupę bardziej uświadomioną w tej kwestii, gdyż ankiety pojawiły się na stronie programu „Młodzież w działaniu”, ale to oznacza, że sporo osób było zainteresowanych projektem (ankiety wypełniło 317 osób, to dużo).
Nie każdy jest Jurkiem Owsiakiem, który potrafi zmobilizować miliony Polaków. Pamiętajmy, że WOŚP, która przyciąga tysiące młodych wolontariuszy, jest akcją jednorazową. Myślę, że to może być tropem. Przypuszczam, że czas ciągłej pracy na rzecz innych, wolontariatu stałego, wymagającego regularności, zebrań, spotkań, może być problematyczny dla wielu nastolatków bardzo zajętych swoim życiem. Skoro nastolatki reagują na bodźce i wizualne przekazy, muszą otrzymywać coraz to nowe informacje (tak działają media społecznościowe, które dostarczają nieustannych bodźców). Trochę jak z zapisywaniem się na wydarzenia na Facebooku, codziennie klikamy na coraz to nowe, a uczestniczymy w nich rzadko. Jednak działanie „akcyjne” wydaje się najbardziej atrakcyjne, więc można wydarzenia kreować, tak by nie zabierać młodym ich cennego czasu. Osoby z silną wewnętrzną motywacją do pomagania, poczuciem misji i tak zostaną na dłużej.
O czym się zapomina. To przecież całe mnóstwo działań, które mogą być atrakcyjne dla młodych ludzi, zwłaszcza gdy działanie pozwoli młodym ludziom zrobić coś, w ich mniemaniu, fajnego dla lokalnego środowiska i zjednoczy ich we własnym gronie. Przykłady z życia: segregacja śmieci w Dziwnowie (Publiczne Gimnazjum „Pomerania” w Dziwnowie), kurs pierwszej pomocy, odwiedziny w domu małego dziecka, turniej tenisa stołowego, z którego dochód został przeznaczony na rzecz potrzebujących (Zespół Szkół nr 1 w Siedlcach), promocja gdańskiej dzielnicy Zaspa (Gimnazjum nr 16 w Gdańsku), Kampania na rzecz zaangażowania społecznego (Zespół Szkół Zawodowych nr 1 w Białej Podlaskiej), fotoblog przedstawiający zabytki Łosic (Gimnazjum nr 1 w Łosicach). Wszystkie te działania są pokłosiem programu Kształcenie obywatelskie w szkole samorządowej, który miał na celu zmobilizowanie młodych ludzi skupionych w szkole do aktywności społecznej oraz samorządy terytorialne do wspierania tego typu aktywności młodzieży.
Obecnie szkoła promuje działania społeczne w dwojaki sposób: można zdobyć punkty za pomaganie, które liczą się przy rekrutacji do szkoły oraz punkty wliczane do zachowania. System ten ma dobre strony, bo wymusza na uczniach aktywność, gdy mogą otrzymać punkty za przyniesienie kwiatka do szkoły, dwóch kilogramów baterii, 400 nakrętek po plastikowych butelkach, pomoc w organizacji imprezy szkolnej czy działań na rzecz szkoły. Z drugiej strony promuje cwaniactwo – można kombinować, czy opłaca się angażować, czy nie wychylać się, skoro punkty można dostać za inne osiągnięcia, np. sportowe. Szkoła ma bardzo dużo do powiedzenia w tym temacie. Przydałyby się stałe zajęcia rozwijające kapitał społeczny młodzieży, proponowanie uczniom włączenie się w działania lokalne, ułatwianie współpracy międzysektorowej, wówczas np. urząd gminy mógłby wykorzystać potencjał nastolatków. Wymaga to jednak sprawnej organizacji, mądrych decyzji dorosłych, zwłaszcza ich chęci, by inspirować młodych na różnych szczeblach organizacyjnych i instytucjonalnych.
Drugą część przywołanego wyżej badania stanowiły pytania otwarte. Wynikało z nich, że młodych motywują trzy kwestie: poczucie wpływu na środowisko lokalne (wypowiedzi ankietowanych: „Poczucie sensu, spełnienia. Nic tak nie odżywia wiary w dobro jak uśmiech drugiego człowieka”), samorozwój („Zdobywam umiejętności pracy z ludźmi w praktyce oraz buduję pewność siebie w różnych sytuacjach”) oraz pasja i własna satysfakcja („Dzięki takiej działalności moje życie nie jest wypełnione pustką, jak również pozwala mi na zachowanie work-life-balance”). Owocnie spędzony czas w gronie wartych poznania ludzi, zbliżenia się do nich, stworzenia relacji przyjacielskich to fantastyczna motywacja.
Musi być ktoś, komu nie zabraknie pary do działania oraz kto swoją osobowością, pracowitością, fejmem pociągnie rówieśników, nawet gdy po drodze napotkają przeszkody (jak brak pieniędzy czy odmowa wsparcia ze strony dorosłych lub urzędników). Liderami nie muszą być klasowe fejmy, może okazać się, że ktoś, kto dotąd nie wykazywał cech lidera, nagle wykaże się zdolnościami przywódczymi. Warto także postawić na liderów (np. zorganizować dla nich szkolenia i wspierać w sytuacjach kryzysowych), promować ich, bo lider też musi skądś czerpać inspirację i siłę.
Korporacje organizują wolontariat pracowniczy, ale można wolny czas spędzać jeszcze inaczej – pomagając z całą rodziną. Wystarczy zaangażować się w inicjatywę sąsiedzką, możliwości jest sporo. Plusów także dużo – sam czas spędzony z rodziną to już dużo. Jeszcze lepiej na świeżym powietrzu (np. sadząc wspólnie kwiatki na osiedlu, sprzątając, zbierając przedmioty dla potrzebujących sąsiadów). Przy okazji utrwala się relacje sąsiedzkie, upiększa okolicę, nabiera się poczucia wpływu i odpowiedzialności za środowisko lokalne i jego mieszkańców.
Częstym grzechem organizacji pozarządowych jest brak pomysłu na wykorzystanie zapału wolontariuszy oraz niechęć do kontaktowania się z wolontariuszami. Pracownik organizacji ma tony papierów do zebrania, wypełnienia, rozlicza projekty, pisze sprawozdania do grantodawcy, a jeszcze do tego musi wynająć salę, puścić ogłoszenie, dopilnować terminów trenerów, gdy projekt zawiera część szkoleniową i dotrzeć do beneficjentów. Obecnie jest to rutynowa praca, trudna, wymagająca dokładności (kontrole grantodawcy to nie są przelewki) oraz myślenia na przyszłość, jak zabezpieczyć się finansowo, by zapewnić ciągłość działań (pisanie kolejnych wniosków, z których kilka tylko ma szansę na finansowanie). Zza biurka nie pamięta się często, z jakim zapałem zaczynało się działanie na rzecz środowiska lokalnego. Stąd też potencjalni wolontariusze odbijają się od ściany, gdy nie otrzymują odpowiedzi na maila i zniechęcają się do trzeciego sektora. To też wymaga przemyślenia pracowników organizacji, ale odpisać na maila zawsze trzeba (choć każdy z nas ma z tym problem czasami).
Motywacje mogą być różne, by zacząć działać, ale najważniejsza jest zawsze misja organizacji. Bez jasnej i klarownej wizji, komu, w jakim zakresie i na jakich zasadach chcemy pomóc, każda inicjatywa nie przetrwa dłużej niż kilka sezonów. Nastolatki, gdy uwierzą w projekt, są w stanie przenosić góry, aby go zrealizować. Są wrażliwi, chcą żyć w piękniejszym świecie oraz chcą mieć poczucie sprawstwa – myślę, że łatwo zarazić ich chęcią czynienia dobra wokół siebie.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której Justin Bieber ogłasza na Facebooku zadanie dla swoich fanek, np. prosi ich, by jutro ubrały się na różowo. Jestem przekonany, że miliony dziewczyn na całym świecie właśnie tak się ubierze. Poza tym może tak być, że fanka Biebera chętniej pomoże innej Belieberce w potrzebie, niż innej osobie. Postać idola łączy nastolatki, ich miłość do niego, skupienie wokół fandomu (np. fanpejdżu na Facebooku) wytwarza więzi. Można wykorzystać to przywiązanie, a Belieberki z piosenką Justina na ustach, chętnie podejmą się działań na rzecz potrzebujących, zgodnie współpracując ze sobą. Niestety, Krzysztof Ibisz nie jest Justinem Bieberem, takiej siły przekazu nie będzie miał. Poza tym wielu idoli ma własne fundacje, wspiera ludzi, angażuje się w akcje, traktuje to jako element strategii wizerunkowej, ale przy okazji mogą faktycznie wiele osób zainspirować do działania.
Sobą. Środowiskiem szkolnym. Potrzebne są, jak wynika nie tylko z moich obserwacji, działania zmierzające do wyeliminowania przemocy ze środowiska szkolnego, rówieśniczego i internetowego. Jest tego dużo za dużo, a wspólnymi siłami można dużo zdziałać (np. organizując kampanię informacyjną, cykl warsztatów antyprzemocowych). Możliwości jest dużo, a wokół jest wielu ludzi potrzebujących i wiele spraw do uporządkowania. Dla przykładu: licealiści z I LO w Poznaniu zebrali 10 tys. na wózek inwalidzki dla „pana Mirka” (tak go nazywają). Piękny gest, wymagający zachodu, zaangażowania, ale komuś realnemu bardzo ułatwi życie. Wystarczyło złożyć się po 5 zł. Medialny rozgłos, jaki towarzyszył tej akcji, zainspiruje uczniów innych szkół do działania.
Polska Rada Organizacji Młodzieżowych www.prom.info.pl
Poradnik Centrum Edukacji Obywatelskiej „Młody Obywatel. Jak samorządy terytorialne mogą wspierać młodych ludzi w ich działaniach na rzecz lokalnych społeczności”: tutaj
Raport Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji „Młodzi aktywni 2013”: tutaj
Marta Pawłowska, Młodzi aktywni, wychowani w dobrobycie, żyjący w świecie wirtualnym, skazani na kryzys, naTemat.pl