Odpowiedzią młodych Polaków i Polek na kryzys imigracyjny w Europie stał się hejt, jawne nawoływanie do przemocy w mediach społecznościowych oraz nieobserwowana wcześniej skala nienawiści do wszystkiego, co obce. Następuje powszechna mobilizacja w internecie. Skoro wróg czyha na ojczyznę, „naszą” religię oraz „nasze” kobiety i dzieci, trzeba się bronić. Ale… nie ma czym! Po tragedii w Orlando apele gimbopatriotów o dostępie do broni palnej znów zaleją Internety.
Retoryka gloryfikacji męskości (w seksistowskim wydaniu), polskości (nacjonalizmu, nie patriotyzmu) i przywiązania do korzeni także poprzez deklaracje religijne (katolicyzm jako religia spajająca cały naród) powróciła wraz z poczuciem zagrożenia z zewnątrz, co jest manifestowane także przez obecne władze i wyszło poza internet. Tragedia w Orlando, mimo że już komentowana jest na polskich formach i portalach w sposób homofobiczny oraz urągający przyzwoitości, stanie się kolejnym pretekstem do tego, by domagać się bardziej jawnie dostępu do broni palnej. Co więcej – wielu prominentów temu pomysłowi przyklaskuje.
Hasło „dostępu do broni palnej” trafia na podatny grunt
Moje pokolenie w okresie adolescencji drugiej połowy lat 90. XX wieku w ogóle o tym nie myślało, raczej modliło się (chłopcy), by nie zostać powołanymi do wojska. Piętnastolecie w nowej erze, już oficjalnie z udziałem młodzieży „europejskiej”, skupiło się na konsumpcjonizmie, idolach muzycznych, ale także tych nowych z internetu, mediach społecznościowych, zmian w systemie edukacji i dostępu do gadżetów elektronicznych. To był „hajlajf” – wydawanie pieniędzy ciężko pracujących i coraz bardziej zadłużonych rodziców w mozole wykuwających dla swoich pociech lepszy los. Jednym problemem było przetrwanie w gimnazjum, w którym ujawniały się akty przemocy rówieśniczej, zwłaszcza cyberbullyingu, rozpoznanym przez specjalistów z opóźnieniem. I potem nastąpił kryzys – zmęczenie materiału wywołane napływem „obcych” na „nasze” tereny.
Broń dla młodych ludzi w ramach „nagrody”
Im więcej pojawia się komunikatów o tym, że Unia Europejska chce jeszcze bardziej zakazać dostępu do broni, zwłaszcza w obliczu ataków terrorystycznych, tym bardziej polski internet jest w kontrze. Króluje argument o tym, że skoro terroryści mieli broń nielegalnie, to absurdem jest ograniczać legalizację posiadania broni, bo inaczej przed terrorystami się nie obronimy. Ale przykład idzie z góry, młodzi odnajdują swoje pragnienia w wypowiedziach konserwatywnych polityków i publicystów.
Paradygmat konsumpcji wciąż ma się świetnie, ale strach i poczucie zagrożenia przed ekspansją przedstawicieli „obcej kultury” się nasilił, czego wyrazem są akty przemocy – już w realu, dotyczy to także dzieci. Pojawiła się także moda na „odzież patriotyczną”, a ugrupowania skrajnie nacjonalistyczne zaczęły śmielej wkraczać do przestrzeni publicznej – na ulice, do szkół i kościołów. To już się dzieje, o tym alarmują media, ale władza temu przyklaskuje. Policja nie będzie już uczyć się o tym, czego symbolem jest falanga, tak zdecydowało MSW, co więcej – policjanci sami nie są chronieni przez ministra nadzorującego, który przyznaje nacjonalistom rację (kwestionował on publicznie sposoby zatrzymań przez policjantów).
Poseł Paweł Kukiz jest entuzjastą dostępu młodych ludzi do broni: Oczywiście nie na takiej zasadzie, że powszechny dostęp do broni będzie polegał na tym, że możesz pójść do sklepu spożywczego i zamówić dwie bułki, kefir i kałasznikowa, bo to nie o to chodzi, ale o powszechny dostęp do broni, jako pewnego rodzaju „nagrodę" za współuczestnictwo w obronie terytorialnej – wyjaśnił Kukiz. Jak powiedział, według wstępnej koncepcji młodzi ludzie, którzy będą brali udział w ćwiczeniach obrony terytorialnej i zajęciach kół strzeleckich, mogliby wzorem innych państw przechowywać broń w domu(tvn24.pl).
Ostatnio w programie „Warto rozmawiać” wypowiedział się także Wojciech Cejrowski, niekwestionowany autorytet w kręgach nie tylko podróżniczych: W knajpie pederastów w Orlando nikt nie miał pistoletu i dlatego strzelano do nich jak do kaczek. Podobnie było w Paryżu. Strzela się do ludzi jak do kaczek, bo nie mają narzędzi do obrony. Gdyby dzisiaj Putin przejechał przez Polskę na wylot i spadłyby dwa kałasze na ulicy, to my nie wiemy, co z tym zrobić (www.fronda.pl).
Minister Antoni Macierewicz chce formułować oddziały obrony terytorialnej składające się z 35 tys. ochotników: Ojczyzna na was rzeczywiście czeka. Ojczyzna czekała na was przez te wszystkie lata, kiedy Wojsko Polskie przeżywało czasy odsunięcia, kiedy Wojsko Polskie było pomniejszane, kiedy polski wysiłek obronny był lekceważony, kiedy polska duma i polski honor były w pogardzie(www.wyborcza.pl).
Do tego można dołączyć idola polskiej gimbazy, czyli Maxa Kolonko, który zainicjował, jak podaje echodnia.eu: Akcję zbierania podpisów pod petycją do prezydenta Andrzeja Dudy o przeprowadzenie ogólnonarodowego referendum konstytucyjnego o wprowadzenie prawa do powszechnego posiadania broni.
Rok temu pojawiła się akcja w polskim internecie #jestemchrześcijaninem. Ludzie w różnym wieku pozowali z bronią w ręku, pod własnym nazwiskiem, trzymając kartkę z podpisem „jestem chrześcijanką/chrześcijaninem”. Ta deklaracja została poszerzona o inny aspekt, religijnej natury – skoro chrześcijanie są grupą narażoną na ataki (na Bliskim Wschodzie), to należy umieć się bronić. W internecie zawrzało, ale pierwsza obywatelska akcja społeczna została zainicjowana (więcej: natemat.pl).
Za chwilę bohaterem portali bekowych stanie się Donald Trup, który po tragedii w Orlando bronił dostępu do posiadania broni oraz jawnie krytykował muzułmańskich imigrantów. Ale Polska to nie Ameryka – tam prawo do posiadania broni jest wpisane do Konstytucji oraz mocno osadzone w tradycji. Tam też dochodzi dzięki temu do wielu zabójstw i tragedii, o czym co chwilę słyszymy. Poza tym to także kwestia wolności postrzeganej po amerykańsku oraz nacisku bardzo wpływowego lobby producentów broni. Polska zawsze była zapatrzona w Stany Zjednoczone i ten sztandarowy przykład "swobód obywatelskich" również chcieliby powielić.
W kontrze do USA podaje się Szwajcarię, w której mimo legalności posiadania broni, niemal nie dochodzi o zabójstw czy postrzeleń – to koronny argument zwolenników. Ale Polacy także nie są Szwajcarami.
Statystki policyjne
Według statystyk policyjnych dostęp do broni w 2015 roku miało 51 040 Polaków w celu ochrony osobistej, w tym 119 638 myśliwi i 16 805 w celu uprawiania sportów. Ogółem zarejestrowano 390 820 egzemplarzy broni, a mogli to uczynić osoby, które pozwolenie otrzymały (statystyka.policja.pl). Statystyk dotyczących młodzieży i chęci posiadania przez nich broni nie znalazłem, choć uważam, że takie badania powinny się pojawić, nawet w celu analizy nastrojów młodych ludzi.
Dostęp do broni odpowiedzią na kryzys męskości?
Jak pisała Agnieszka Graff w książce „Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (wyd. W.A.B., 2008), kryzys męskości jest akcentowany publicznie wtedy, gdy pojawia się zagrożenie z zewnątrz. Autorka zbadała dyskurs medialny związany z kategorią „męskości” w czasie wchodzenia Polski do Unii Europejskiej. Zjawisko to nazywane określane jest jako "backlash". Ponad 10 lat temu pojawiła się histeria w mediach donoszących o „zaniku mężczyzny”, „kryzysie męskości”, przy czym owa histeria pojawia się z pewną retoryką regularnie w konkretnych okolicznościach geopolitycznych, czego dowiedli badacze Trzeciej Rzeszy (np. George Mosse, wydany także po polsku). Wyróżnia się kilkoma cechami, między innymi: dowartościowaniem męskości poprzez działania militarystyczne, oczywiście dostęp do broni w celu obrony granic, kobiet, dzieci. Ujawnia się także tutaj retoryka naładowana patriarchatem, sprowadzająca kobiety do podrzędnej roli w celu reproduktorek narodowej tkanki (a więc zakaz aborcji, obrona „naszych” kobiet przed „obcą rasą”).
Upraszczam, bo to analiza na dłuższy wywód, ale sygnalizuję pewne zjawiska kulturowe, które są powtarzalne oraz pewne cechy dyskursu np. „antyimigracyjnego”, które generują reakcje – choćby marzenia chłopaków o byciu kowbojami oraz wytyczania podziałów na to, kto z nami, a kto poza granicami ojczyzny (tej w ujęciu Andresonowskim jako „wspólnoty wyobrażonej”). Każdy kto nie pasuje, jest na oucie (w dyskursie dominującym objawia się to odmawianiem „polskości” różnym osobom, jak osoby lgbtq, kobiety z UK, które "rodzą dzieci Arabom", zamiast rodzić je polskim macho, ludzie innego wyznania – to także przykłady retoryki znanej z komentarzy w internecie). Tak formowanej dziarskiej młodzieży nienawidzącej obcych danie teraz broni do ręki byłoby największą głupotą.
Myślę, że chęć posiadania broni jest marzeniem wynikającym właśnie z czasów, w których chłopcy nie odnajdują własnej tożsamości. Częstym memem jest porównanie młodych chłopaków, czyli „pizd w rurkach” do „prawdziwych mężczyzn” ogolonych na łyso i w dresach (kiboli), z podpisem: „kto was obroni”. Ten podział rysuje się coraz bardziej wyraźnie i wyobrażam sobie, że może być atrakcyjny dla młodego chłopaka, który zabijanie zna z gier na konsoli i który coraz bardziej niepokoi się sytuacją w Europie i w Polsce, ale niewiele jeszcze rozumie.
Temat jest skomplikowany i wymaga przemyślenia, nakłada się na niego wiele aspektów, jak choćby pogłębiające się nierówności społeczne czy kryzys demokracji liberalnych na świecie, ale należy pamiętać o jednym: broń służy do zabijania. Nie ufam Polakom, zwłaszcza tym młodym, co więcej - myślę, że powszechny dostęp do broni w Polsce równałby się prawdziwym masakrom, w których prześcignęlibyśmy same Stany Zjednoczone. Obronę zostawmy profesjonalistom.
A na koniec, przykładowe memy z portalu Demotywatory.pl. Z nich można wprost odczytać, jakie poglądy na tę kwestię mają młodzi ludzie i czego oczekują.