Komunikat HBO: „Nakazaliśmy producentom jak najszybsze przeproszenie za ich bezmyślną pomyłkę. Surowo potępiamy ich postępowanie. Jednocześnie informujemy, iż wstrzymujemy wszelką dystrybucję serialu zarówno w kraju jak i na świecie do czasu usunięcia z 10 odcinka spornej sceny.”
Blog o kulturze popularnej (nie tylko fantastycznej) i o prasie; zero gier komputerowych (brak czasu), zero polityki (brak słów)
Nie od dzisiaj wiadomo, że Amerykanie mają świra na punkcie poprawności politycznej, lubują się także w rozpętywaniu burzy w szklance wody. Bo jak inaczej skomentować decyzję włodarzy stacji HBO o zakazie emisji dziesiątego odcinka pierwszego sezonu serialu „Gra o Tron” i wycofaniu ze sprzedaży, nie tylko w Stanach, ale na całym świecie [sic!], wersji na DVD, tylko dlatego, że jedna z głów z profilu nieco przypomina byłego prezydenta George’a W. Busha?
Zaczęło się od rzeczonego DVD. W zamieszczonych tam komentarzach twórcy „GoT”, David Benioff i D.B. Weiss, zdradzili, że w odcinku „Fire and Blood”, w scenie w której król Joffrey pokazuje Sansie Stark nadziane na piki głowy jej ojca oraz opiekunki, przez ułamek sekundy widzimy profil odciętej głowy innego nieszczęśnika – Busha. Gdyby Benioff i Weiss siedzieli cicho, nikt by nawet tego nie zauważył.
Mleko się jednak rozlało. HBO się wkurzyło, kazało twórcom przeprosić, co też uczynili. Sprawa zamknięta, tak? O nie, to dopiero początek.
Szefowie stacji tak bardzo przejęli się burzą wokół całej sytuacji, że zakazali emisji 10 odcinka pierwszego sezonu na iTunes i HBO Go. Samych siebie przeszli jednak, gdy postanowili wycofać ze sprzedaży DVD z serialem.
Z powodu jednej gumowej głowy. Głowa ta oburzyła i zniesmaczyła miliony Amerykanów. To nic, że serial „Gra o Tron” pełen jest przemocy, krew płynie warto jak woda w korycie Wisły, a żaden odcinek nie może się obejść bez golizny. Miarkę przebrała gumowa głowa.
Właśnie na takie okazje wymyślono facepalm.
Cóż można jeszcze powiedzieć?
Wy, którzy nie macie jeszcze „GoT” na DVD – śpieszcie się je kupić, tak szybko odchodzi.
Wy, którzy jak ja macie DVD w swojej kolekcji – właśnie staliśmy się posiadaczami nieocenzurowanej edycji limitowanej (jak to pięknie ujął Marcin Koźliński w komentarzach na facebookowym profilu „Nowej Fantastyki”).