Dawno żaden film tak pozytywnie mnie nie zaskoczył. Spodziewałem się rozczarowania jak przy „Waszej wysokości”, a tymczasem „To już jest koniec” okazał się jedną z bardziej zabawnych komedii ostatnich miesięcy.

REKLAMA
logo
Kadr z filmu "To już jest koniec". UIP Polska
Od czasu do czasu gwiazdy Hollywoodu lubią pokazać nam, szaraczkom, że mają do siebie wielki dystans i potrafią naśmiewać się z własnego środowiska. Ostatnio całkiem nieźle wyszło to im w „Jajach w tropikach”, ze świetną rolą Roberta Downeya Jra i epizodami Toma Cruise’a oraz Matthewa McConaugheya. Ogólnie jednak bywa raczej żenująco, jak choćby w „Movie 43” czy „Waszej wysokości”.
Właśnie ta ostatnia produkcja była przyczyną, dla której po „To już jest koniec” nie spodziewałem się zbyt wiele. W skrócie: poprzedni wspólny projekt Jamesa Franco i Danny’ego McBride’a zapowiadał się doskonale, a okazał się bardzo kiepsko wyreżyserowanym zlepkiem mało śmiesznych gagów. Tym razem jednak do ekipy dołączył Seth Rogen (współscenarzysta, współreżyser, obok Evana Goldberga) i przy okazji ściągnął do produkcji jeszcze kilkoro swoich przyjaciół, jak choćby Emmę Watson, Channinga Tatuma, Jonah Hilla i Jaya Baruchela. Małą rólkę miała nawet Rihanna.
Wszyscy grali doskonale, głównie dlatego, że grali samych siebie. Otóż „To już jest koniec” opowiada o Apokalipsie, która pewną grupkę młodych aktorów zaskoczyła podczas imprezy w domu Jamesa Franco. Część zginęła od razu, część zaginęła, kilku z nich jednak ocalało. Zabarykadowali się więc w domu, podzieli zapasy i czekali, aż nadejdzie nieuchronne. No i nadeszło. Ale wcześniej wpadła Emma Watson z siekierą.
logo
Emma Watson pokazuje pazura. A dokładniej - siekierę. UIP Polska
Film to ogólnie nieprzerwany strumień gagów, z naciskiem na żarty z samych siebie i Hollywoodu. Od innych tego typu produkcji „To już jest koniec” odróżnia jednak fakt, że 99% żartów jest naprawdę zabawnych. Fakt – scenariusz to zlepek klisz, fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa i nie ma w sobie ani krztyny oryginalności, ale w zasadzie kogo to obchodzi? Aktorzy robią sobie jaja. Reżyser robi sobie jaja. Wszyscy robią sobie jaja i bawią się przy tym jak nigdy w życiu. I ta atmosfera udziela się widowni, która podczas pokazu co chwilę wybuchała gromkim śmiechem.
„To już jest koniec” to rzadki przypadek filmu, który w równym stopniu bawił twórców podczas jego kręcenia, co widzów w czasie oglądania. Boki zrywać.