Tego typu korespondencję ambasada Stanów Zjednoczonych przekazuje w formie drukowanej, ale nie podpisanej, polskiemu MSZ, bądź bezpośrednio do Pałacu Prezydenckiego. Autentyczność treści gwarantuje pismo przewodnie ambasadora. Koperta zwykle nie jest zaklejona, a oryginał trafia później przez kuriera.
Może być też inaczej. Treść listu uzyskuje polska ambasada w Waszyngtonie i natychmiast przekazuje ją utajnioną depeszą do Warszawy. Wtedy w ogóle nie ma problemu ze sprawdzeniem, czy odpowiedź jest "godna". Tylko od powściągliwości i dyskrecji urzędników zależy, czy czytają korespondencję i gadają o tym. Bosacki pewnie przeczytał, nie wytrzymał i wzorem swojego szefa postanowił zabłysnąć na twitterze. Skompromitował Kancelarię Prezydenta, bo to ona i tylko ona miała prawo ogłosić nadejście korespondencji.
Na miejscu prezydenta Komorowskiego zażądałbym od ministra spraw zagranicznych natychmiastowych wyjaśnień w tej sprawie, a kto wie, czy nie jakiejś głowy…