Dużo dziś w przestrzeni publicznej niemądrych wypowiedzi po tym, jak komisja kontroli budżetowej Parlamentu Europejskiego nie poparła kandydatury Janusza Wojciechowskiego do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. PiS lamentuje, że utrącono Polaka, a do tego niecnego czynu rękę dołożyła Polka z Platformy Obywatelskiej!
Posłanka Pitera i jedenastu głosujących z innych krajów, którzy byli przeciw Januszowi Wojciechowskiemu, mówi o "braku gwarancji niezależności" posła PiS. To oczywiste bzdury. To, co się wydarzyło, jest po prostu pierwszym sygnałem tego, jak w sprawach małych i dużych będzie w Europie traktowana Polska, reprezentowana przez pisowski rząd. Dostaniemy to, co musimy dostać, ale nic więcej. Myślę tu o stanowiskach w europejskiej dyplomacji, biurokracji, wszędzie.
Ba, już niebawem (w 2017 roku) rozpocznie się tzw. przegląd perspektywy finansowej Unii Europejskiej na lata 2014-2020. To nowa procedura, w wyniku której cały budżet, w części nierealizowanej, można napisać od nowa…
Wojciechowski był świetnym kandydatem. Tak samo politycznym jak jego poprzednicy (Jacek Uczkiewicz z SLD i Augustyn Kubik z PO). Jest znany i szanowany w Parlamencie Europejskim, mimo, że pochodzi z małej frakcji. To jednak nie wystarczyło. Padł za politykę rządu i swojego prezesa. Oczywiście tę krajową. Jeśli nawet Parlament wzruszył się jakiś czas temu wystąpieniem Beaty Szydło, to czar prysł w momencie odrzucenia opinii Komisji Weneckiej.
Reasumując – żale za porażkę Janusza Wojciechowskiego trzeba kierować na Nowogrodzką. Nigdzie indziej.