Wszyscy pamiętamy entuzjazm, jaki towarzyszył mojej stronie sceny politycznej po zwycięstwie Francoisa Hollande’a w wyborach prezydenckich we Francji. Uniesienie trwało jednak krótko, bo już dzisiaj notowania francuskiego rządu są najniższe w ostatnich kilkunastu latach. Prezydent ma się trochę lepiej, ale jedzie z premierem na tym samym wózku.
Socjaliści francuscy oczekiwali kłopotów, ale nie tak szybko i nie tak poważnych. Wydawało im się, że mają trochę czasu, aby rozgościć się na nowych stanowiskach. Zaczęli kadencję od spraw obyczajowych, tymczasem ludzie poczuli kryzys na własnym podwórku. Dotychczas kłopoty miały rządy, banki. Jednak po zamknięciu fabryki Peugeota kryzys stał się czymś konkretnym i niebezpiecznie bliskim. Rząd zamiast działać i podawać niepopularne lekarstwa uśmiechał się do Francuzów podejmując popularne tematy zgodnie z wynikami badań.
Nikt nie wie, czym się ta sytuacja zakończy, bo według reguł polityki powinna nastąpić szybka dymisja, a na to jest jednak trochę za wcześnie.