Reklama.
Można w tekście co prawda znaleźć informację o tym, że reżim Nursułtana Nazarbajewa jest "krwawy", a sam prezydent po tym, gdy władał krajem jako "komunistyczny kacyk", dał się wybrać dożywotnio na swoje stanowisko. Znajdziemy tam też dużo informacji o zasobach Kazachstanu, marnej jakości demokracji, a także praktykach miejscowych oligarchów. W swych badaniach autorki odkryły również, że szalony Nazarbajew chciał nawet zmienić nazwę stolicy!
Jestem członkiem delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw Azji Środkowej. Mam okazję rozmawiać z przedstawicielami władz oraz miejscowej opozycji. Bywają w Brukseli dość często. Ludmiła Kozłowska z Fundacji Otwarty Dialog, wspierając kazachską opozycję, przywozi tych, którzy mogą opisać swoje doświadczenia z władzami na własnej skórze. Często są to opowieści dramatyczne, a wręcz tragiczne. Jednak dla wszystkich moich rozmówców nadrzędną wartością jest to, że Kazachstan przez prawie 20 lat zachował niezależność od Rosji. Z punktu widzenia interesu Polski każdy przejaw niezależności od Putina powinien być traktowany, jako wartość sama w sobie. Gdy panie Wielowieyska i Nowakowska nazywają Nazarbajewa "jednym z najbardziej krwawych dyktatorów byłych republik ZSRR", to odsyłam je najpierw do najnowszej historii Tadżykistanu, Turkmenistanu, Kirgistanu, sąsiedniej Białorusi. Ba! Również Azerbejdżanu i samej Rosji.
Warto też wiedzieć, że 1 stycznia 2010 roku Kazachstan, jako pierwszy kraj byłego ZSSR, objął przewodnictwo w Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.
W takim właśnie momencie, gdy waży się ambitna, imperialna polityka Putina, grono wybitnych polityków europejskich zdecydowało się wspierać Nursułtana Nazarbajewa. Wspierać na rzecz zbliżenia z Zachodem, ochrony suwerenności, w trudnej rywalizacji z Moskwą. Wspierają go nie w konkursie piękności, tylko w realnym świecie polityki. Dodam, że częścią tej misji jest przekonywanie zachodniej opinii publicznej, że jej długofalowy interes polega na budowaniu przyczółków właśnie w tej części świata. Kazachstan potrzebuje równowagi między Rosją i Chinami. Bez czynnika europejskiego będzie mu bardzo trudno.
Żeby jednak to wiedzieć, trzeba wyjść poza lekturę własnej gazety i usłużnie dostarczony do redakcji PIT Aleksandra Kwaśniewskiego. No właśnie… pieniądze! Uspokoiłem się, że Aleksander Kwaśniewski i jego koledzy pełnią swoją misję za pieniądze. Gdyby robili, co robią, i mówili, co mówią, za darmo, można by ich nazwać agenturą. A tak pozostaje tylko skwapliwe węszenie po kieszeniach.