Reklama.
François Hollande ani razu w swoim przemówieniu nie użył słowa "federacja", choć jego myślenie o Unii Europejskiej zmierza w kierunku głębszej integracji. Nie skonfrontował się ani razu z wizją Camerona, który chciałby traktować Unię Europejską jak okienko na poczcie, gdzie przychodzi się coś załatwić. Mówił za to o tożsamości i kulturze europejskiej. Raz nawet ładnie powiedział, że kultura nas identyfikuje, produkujemy ją, choć nie jest towarem. Gdyby zastanowić się, czym różni się ten lewicowy przywódca od wielu innych, którzy występowali w Parlamencie Europejskim, to powiedziałbym, że przede wszystkim rozmachem, wizją i odpowiedzialnością – nie tylko za rozwiązanie bieżących problemów, ale też odpowiedzialnością za jutro i pojutrze.