Można by powiedzieć – modelowe działanie z użyciem krajowych i europejskich "sił i środków". Gdy David Cameron ostrzegał, że będzie przykręcał śrubę imigrantom, w tym imigrantom z UE, zaległa dziwna cisza. Wyjątkiem była interpelacja Janusza Palikota do premiera (historycznie numer 2). Z kolei ja przedstawiłem zaistniały problem Grupie Socjalistów i Demokratów. W ten sposób powstało oficjalne pytanie do komisarza ds. zatrudnienia, spraw społecznych i integracji, Laszlo Andora.
Wskazywałem w nim regulacje prawa europejskiego, które rząd brytyjski łamie, albo zapowiada, że będzie łamał. Chodzi o dyrektywę ws. prawa obywateli Unii i członków ich rodzin do swobodnego przemieszczania się i pobytu na terytorium państw członkowskich. Drugi akt, który Brytyjczycy ignorują, to rozporządzenie dotyczące prawa pracowników do pozostania na terytorium państwa członkowskiego po ustaniu zatrudnienia w tym państwie. Przypomnę, że rozporządzenie wiąże w całości i ma być bezpośrednio stosowane we wszystkich państwach członkowskich. Można by jeszcze do tego przywołać artykuł 45 traktatu o funkcjonowaniu UE, który jest podstawą wymienionych wyżej regulacji.
Dzisiaj mija trzytygodniowy termin, jaki komisarz miał na udzielenie odpowiedzi. Wspólnie z Januszem Palikotem odwiedziliśmy więc wczoraj Laszlo Andora, który zwięźle i precyzyjnie opisał swoje działania. Żądał od Brytyjczyków wyjaśnień i przekazał im posiadaną ewidencję naruszeń prawa. Bez skutku. Wczoraj poinformował nas, że zdecydował skierować ten przypadek do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Dziwię się, że żadne z polskich mediów, poinformowane o tym fakcie, nie zwróciło uwagi na wagę tego wydarzenia. Nie znam decyzji Trybunału, ale na tym etapie po prostu wygraliśmy.