Na mapie Polski walczącej z przestępczością Katowice i tamtejsza prokuratura okręgowa zajmują szczególne miejsce. Co chwilę dowiadujemy się, że kogoś zatrzymano, przesłuchano, prokuratura wystąpi o areszt, zastosuje inne środki zapobiegawcze, ale generalnie, ze względu na dobro śledztwa, instytucja mówi niewiele. Instytucja, czyli jej rzecznik, pani Marta Zawada – Dybek.
Rzecznik realizuje politykę instytucji, a ta ma ostatnio nie najlepszy okres. Owszem, pod zarzutem korupcji aresztowano szesnastu strażników miejskich z Dąbrowy Górniczej, ale sąd nie zgodził się na areszty. Przez pewien czas było ładnie i bogato z gen. Czempińskim, a tu sąd uznał bezzasadność zatrzymania. Jednak prawdziwy "łomot" wizerunkowi śledczych z Katowic sprawił niedetektyw Rutkowski. Na oczach całej Polski wydobył z matki prawdziwą wersję niby-porwania.
Prokuratura przystąpiła do kontrataku. Argumenty były mocne, bo Rutkowski utrudnił, a prawie uniemożliwił wykonanie czynności, które mogły śledczych doprowadzić do prawdy. Trochę to trwało, ale przedwczoraj, jak rzadko kiedy, miałem satysfakcję słuchać pani Marty Zawady – Dybek, gdy informowała o postępach w śledztwie. Na konferencji prasowej pokazała, że prokuratura nie marnuje czasu, bada nowe wątki i nic poza tym, że dziecko nie żyje, nie jest do końca przesądzone. Podobało mi się, że powstrzymała się od "puszczania oka" i insynuowania, w którą stronę zmierza śledztwo.
Podobało mi się do dzisiaj.
Oto poranna prasa donosi, powołując się na anonimowych prokuratorów, że rodzice dziecka z domowego komputera sprawdzali ceny trumien, organizacji pogrzebu, wysokość zasiłków pogrzebowych, itd. Zapewne ktoś w prokuraturze, pewnie za wiedzą przełożonych, postanowił tak na szybko dołożyć Rutkowskiemu. A to, że przy okazji diabli biorą resztki szacunku dla instytucji, to zupełnie inna sprawa. Kto się tym zresztą w niezależnej prokuraturze przejmuje?