Prasa lokalna w Krakowie potrzebowała trochę czasu, aby dotarły do niej wszystkie konsekwencje organizacji Światowych Dni Młodzieży w jej mieście. Mam na myśli trzy tytuły – Gazetę Krakowską, Dziennik Polski i dodatek do Gazety Wyborczej. Gdyby zostawić urzędową euforię na boku, to objawi nam się rzeczywistość królewskiego miasta. Ta dzisiejsza, bez pielgrzymów.

REKLAMA
Oto nieliczne szalety miejskie działające od 10 do 18 mogą nie obsłużyć przybyszów, podobnie jak ledwie dwa autokary kursujące z lotniska. Ale co tam! Poważnie dyskutowana jest kwestia liczby gości – przyjedzie ich 1,5 miliona czy może aż 3? Różnica rzeczywiście jest poważna, a jeśli przyjedzie więcej niż 1,5 miliona to na Błoniach mogą się nie zmieścić…
Przy tej okazji głos zabrał też niejaki prof. Antoni Jackowski, twórca szkoły geografii religii. Pan profesor stwierdził, że Kraków jest drugim Rzymem Europy i musi tę szansę wykorzystać. Na dowód swej tezy profesor przytoczył fakt, że był ostatnio w Indiach i w małej wiosce widział ludzi modlących się do kopii cudownego obrazu z Łagiewnik…
Niezależnie od tego typu rozważań, władze miasta zaczynają liczyć i przekonywać mieszkańców, że jeśli nawet trzeba będzie wydać kilkadziesiąt milionów złotych, to się na pewno zwróci. Sam przewodniczący Rady Miasta, Bogusław Kośmider, jest spokojny o pieniądze, bo na takie cele zawsze uruchamiane są rezerwy z budżetu państwa.
Za to w Zakopanem już zagryzają zęby. Widzą bowiem, że omija ich sporo dudków. Radny z tego miasta, Gąsienica-Walczak, przekonuje wręcz, że nie ma szans, aby pielgrzymi zmieścili się w Krakowie. Dlatego mogą spać w Zakopanem, a do Krakowa pojadą sobie na mszę z papieżem. A w ogóle to impreza będzie "wielkim testem logistycznym przed planowaną w 2022 roku olimpiadą"!
Tak więc poszły konie po betonie. Każdy ma swoją wizję imprezy i podziału zysków. Tych duchowych i finansowych też.