Jedyny gwiazdor polskiej piłki nożnej – Zbigniew Boniek – przystąpił do intensywnych poszukiwań kolejnego trenera reprezentacji. Przypomnę, że mieliśmy już (sięgam tylko do III RP) trenera obcokrajowca, który doprowadził nas do finałów Mistrzostw Europy (2008), ale został wywalony za brak sukcesów. Poza tym nie umiał się dogadać w żadnym języku z działaczami i większością piłkarzy.
Był też trener, który dogadywał się wspaniale ze wszystkimi, ale skończył jako poseł Samoobrony.
Kolejny, który nigdzie nas nie doprowadził, ale jego drużyna wystąpiła na Mistrzostwach Europy (i to u siebie), w ogóle nie mówił, co w żaden sposób nie wpływało na formę zawodników.
Ostatni, który właśnie z hukiem wyleciał, mówił nawet (tak przynajmniej się wydawało) w obcym języku i to tyle, ile trzeba. Też jednak nie pomogło.
Jako słaby znawca futbolu, ale solidny student logiki, wnoszę, że narodowość i wygadanie trenera nie mają żadnego wpływu na jakość drużyny. Ba! Ze wstępnych zapowiedzi wynika, że prezes szuka kandydata na krajowym podwórku, bo przepłacać za gwiazdę nie ma sensu. Wyniki będą takie same.