Przybywa ofiar śmiertelnych nocnych starć na ulicach Kijowa. Nikt nie wierzy, że ofiary zostały zastrzelone przez demonstrantów, albo że zastrzeliły się same. Z tych śmierci będzie musiała wytłumaczyć się władza.
Jest kilka reguł, które będą określać dalszy rozwój wydarzeń. Ofiary śmiertelne to kamień milowy w historii wszystkich zamieszek i protestów. Zabici stają się bohaterami. Ich śmierć wywołuje jeszcze większy gniew protestujących. Padną żądania skazania winnych. Będą pogrzeby i kolejne demonstracje wściekłości protestujących.
Jeszcze dzisiaj władze i przywódcy protestu mogą zdecydować, czy ofiar było "aż 4", czy "tylko 4". To, co piszę, brzmi gorzko, ale można jeszcze wyjść z fatalnej sytuacji. Punktem wyjścia jest zawieszenie broni – manifestanci wycofują się na Majdan, przestają rzucać kamieniami w milicję, a służby porządkowe powstrzymują się od użycia jakiejkolwiek przemocy wobec zgromadzonych.
Jeżeli to się zdarzy, można przystąpić do rozmów. Protestujący winni sformułować poważne postulaty, a wspólnota międzynarodowa może dopilnować, aby zostały poważnie rozpatrzone.