Przejęcie Krymu przez Rosjan wywołało u niektórych polityków taką oto myśl. Skoro oni (Rosja) zachowują się tak, jak w czasie zimnej wojny, a nawet gorzej, odizolujmy się od nich. Postawmy na granicy ukraińsko-rosyjskiej wojska, obłóżmy ich sankcjami, ale takimi, które nas nie dotkną. No i narzućmy technologiczny wyścig zbrojeń, tak aby za kilkadziesiąt lat nowe imperium Putina znowu padło na kolana. Ba! Są też specjaliści, którzy mówią, że końcówka wyścigu zbrojeń w latach 80-tych była dla Zachodu czasem wspaniałego wzrostu gospodarczego!

REKLAMA
Oceniam te poglądy jako głupie i niebezpieczne.
Nową rzeczywistość opisują: globalizacja, ze wszystkimi konsekwencjami powiązań finansowych i surowcowych, Internet i swoboda poruszania się. Jest jeszcze jeden istotny element – 25 lat temu nie było Chin, takich jak dzisiaj. Jak w tych warunkach można izolować kogokolwiek?
Konflikt, który wywołała Rosja, wymaga nowego myślenia, a nie odgrzewania starych kotletów. Mogę sobie wyobrazić taki rodzaj stosunków z Federacją Rosyjską, w którym oni realizują swoją wizję świata, a my swoją. Oczywiście trzeba pilnować granic, ale nie wolno ich zamykać.
Historia rozstrzygnie się w portfelach mieszkańców Rosji i Ukrainy za 10 lat. Jeśli ci z Kijowa będą żyć lepiej niż ci w Moskwie, filozofia Putina będzie miała prawdziwy problem.
PS Za wczorajszy żart zebrałem dużo gratulacji, głównie za autoironię i sprawność graficzną projektu. Byli też tacy, którzy uznali, że autor okładki "coś wie"…