To był niezwykły tydzień na Tour de France. Rywale Chrisa Froome’a znów przyparli go do muru by na koniec polec po rewelacyjnym ataku Brytyjczyka na zboczach słynnej Mont Ventoux. Coraz większą uwagę skupia też na sobie Michał Kwiatkowski, który jedzie powyżej wszelkich oczekiwań. A przecież najwięcej wrażeń dopiero przed nami!
"Przez wiele lat tworzyłem portale rowerowe, ale tak naprawdę satysfakcję z dzielenia się treścią i pisania o kolarstwie odczułem dopiero po założeniu bloga. Bez stopek sponsorskich, patronatów, zobowiązań. Z możliwością wolnej - co nie znaczy, że nieodpowiedzialnej - wypowiedzi. Z "treścią" a nie z "contentem"
Chris Froome jest najmocniejszym kolarzem wyścigu. Lider drużyny Sky trzykrotnie pokazał, że jest w niezwykle wysokiej dyspozycji. Przewaga, jaką uzyskał w Pirenejach została powiększona podczas jazdy indywidualnej na czas w malowniczej scenerii Mont Saint Michelle oraz po ataku na legendarnej Mont Ventoux. Brytyjczyk jest skuteczny niczym najwięksi mistrzowie z przeszłości, do tego jest głodny zwycięstw i chętnie szuka konfrontacji z rywalami. Podczas samotnej walki z czasem ustąpił tylko mistrzowi świata, Tonemu Martinowi (Niemiec nie liczy się w klasyfikacji generalnej). Bezpośredni konkurenci Froome’a byli w Mont Saint Michelle bez szans, tracąc do niego przynajmniej minutę! Kolejny cios lider wyścigu zadał w Prowansji, gdzie atakując na niemal osiem kilometrów przed szczytem Mont Ventoux nie pozostawił złudzeń Alberto Contadorowi, w pobitym polu zostawiając również ambitnie jadącego Nairo Quintanę z Kolumbii.
Walka faworytów na zboczach Mont Ventoux
Skoro Froome jest póki co nie do pokonania w starciu jeden na jeden, rywale próbują wygrać z nim taktyką. Etap czternasty, który miał być przejazdem przez równiny przeznaczonym dla dzielnych uciekinierów gonionych przez drużyny sprinterów, zmienił się w pole bitwy o żółtą koszulkę lidera. Boczny wiatr podzielił grupę na wiele części. Pecha miał Alejandro Valverde, który zmagał się z defektem w momencie, gdy czołówka zaczęła nadawać szaleńcze tempo. Będący w życiowej dyspozycji Hiszpan wypadł z gry o zwycięstwo i jedyne co mu teraz pozostało, to pomoc młodszemu koledze z drużyny (Quintana) oraz walka o zwycięstwo etapowe. Gdy wydawało się, że peleton nasycił się zgubieniem Valverde, do ataku przystąpiła drużyna Saxo-Tinkoff. Alberto Contador i jego koledzy pod wodzą Michaela Rogersa uciekli na ponad minutę bezbronnemu, bo pozbawionemu wsparcia zespołu, Froome’owi. Trzydziestokilometrowa gonitwa na płaskim terenie przyniosła więcej emocji niż niejeden górski etap!
Cóż z tego, skoro dwa dni później Froome z nawiązką nadrobił stratę w górach. Najważniejsze jest jednak, że mimo przewagi, jego rywale nadal próbują i szukają sposobu by do końca walczyć o zwycięstwo. Już w Pirenejach Sky i ich lider zostali poddani ciężkiej próbie. Tam udało im się obronić, w drugim tygodniu wyścigu ponieśli starty, co będzie w najtrudniejszym, trzecim? Tym bardziej, że z "pociągu" Froome’a odpadł kolejny pomocnik a siła drużyn konkurencyjnych wydaje się być większa.
Świetna rywalizacja ginie nieco w cieniu demonów, jakie niesie ze sobą dopingowa przeszłość tego sportu. Dostęp do mediów sprawia, że nim kolarze zdążą dojechać do hoteli, internet pełen jest szacunków, obliczeń, analiz i porównań, które mają potwierdzić lub obalić stosowanie przez lidera i jego pomocników niedozwolonego wspomagania. Stawka zawodników walczących o czołowe miejsca jest bardzo wyrównana (kolarze z miejsc 2-7 mieszczą się w nieco ponad dwóch minutach), jedynie Froome, będąc ponad cztery minuty z przodu wyraźnie od nich odstaje. Jego atak z ekstremalnie wysoką kadencją porównywany jest do wyczynów niesławnego Lance’a Armstronga.
Froome odjeżdża Contadorowi niczym samochód rajdowy (włącz dźwięk)
Dyspozycja Brytyjczyka faktycznie może budzić podejrzenia. Nie odbiega jednak od tej, którą popisywał się Vincenzo Nibali podczas Giro d’Italia. Drużyna Sky, choć momentami bardzo mocna, nie dominuje w peletonie tak, jak robili to pomocnicy Armstronga. Również rywale Froome’a, mimo, że tracą już sporo czasu, nie są psychicznie tak zdominowani jak pretendenci za czasów “bossa”. Na koniec wreszcie, lider wyścigu w ciągu doby po triumfie na Mont Ventoux został trzykrotnie poddany kontroli antydopingowej a jego próbki będą niezależnie badały laboratoria w Chatenay-Malabry oraz w Kolonii - najskuteczniejsze w wykrywaniu poważnych afer w ostatnich latach. Wszystkie te elementy dają nadzieję na uczciwą grę. Podejrzenia są niestety ceną, którą kolarstwo płaci za lata poważnych zaniedbań w walce z dopingiem. Obecnie trudno wskazać inną dyscyplinę, w której próbom wyeliminowania niedozwolonego wspomagania poświęcało by się tyle środków i energii.
O tym, jak wyrównany jest poziom wyścigu świadczą niewielkie różnice. Dziesiąte miejsce po dwóch tygodniach rywalizacji zajmuje Michał Kwiatkowski. Będąc drugim w klasyfikacji młodzieżowej, traci do Froome’a niespełna osiem minut a do wicelidera, Bauke Mollemy mniej niż cztery! Polak jest jedną z rewelacji wyścigu i choć Nairo Quintana odebrał mu białą koszulkę najlepszego kolarza do lat 25, “Kwiato” nadal jest w grze! Mimo świetnej postawy, trudno spodziewać się, by na trzech, niezmiernie wymagających górskich etapach (od czwartku do soboty) dał radę Kolumbijczykowi. Z drugiej strony dziś etap do Gap, z niebezpiecznym zjazdem do mety, oraz środowa jazda na czas w Embrun. Te dwa dni faworyzują Polaka. Możliwy jest również scenariusz, w którym jeden z zawodników nie da rady: obaj są bardzo młodzi i niekoniecznie muszą przejechać cały wielki tour bez dnia słabości.
Niewiele traci do nich Andrew Talansky. W pierwszej fazie wyścigi nie imponował w górach, ale ma już za sobą doświadczenie walki o czołowe lokaty w hiszpańskiej Vuelcie i również on może włączyć się do walki o białą koszulkę. Tak czy inaczej, trzymajmy kciuki za Michała Kwiatkowskiego: dziś i jutro ma realną szansę na czołowe lokaty. W kolejnych dniach życzmy mu dużo zdrowia, by przetrwał w jak najlepszej kondycji morderczą końcówkę wyścigu.
Do soboty włącznie nie ma już bowiem ani jednego dnia, który można przegapić. Dziś kolarze finiszują w Gap, gdzie tuż przed metą wjadą na premię drugiej kategorii. We środę rywalizować będą na trasie 32km górzystej jazdy na czas w Embrun. Czwartkowy etap jest szczególny. Setny Tour de France honoruje swój jubileusz obecnością na trasie wyścigu i Mont Ventoux i l’Alpe d’Huez. Giganta Prowansji poskromił Chris Froome, czy przypieczętuje triumf w wyścigu na najsłynniejszym podjeździe w Alpach? Zadanie przed nim trudne, nie dość, że kolarze słynne 21 zakrętów pod górę pokonają dwukrotnie, to jeszcze między podjazdami wyzwanie stanowić będzie niebezpieczny zjazd z przełęczy Sarenne. Jakby tego było mało, dzień później peleton czeka kolejny ciężki etap. Do pokonania m.in. przełęcze Glandon, Madeleine oraz Croix de Fer (tuż przed metą). Jeśli rywale myślą o przyparciu Froome’a do muru, to idealnie nadają się zjazdy z Sarenne oraz piątkowy etap do Grand Bonard. Contador i szukający etapowego zwycięstwa Valverde mogą wprowadzić sporo zamieszania. Szczególnie liczę właśnie na Contadora. Hiszpan wielokrotnie pokazywał, że nawet stojąc na straconej pozycji, jest skory do podjęcia ryzyka. Pokazał to w 2011r na przełęczy Galibier (gdzie ostatecznie przegrał), pokazał rok temu na hiszpańskiej Vuelcie (odważny atak dał mu zwycięstwo, mimo, że niekoniecznie był najmocniejszym kolarzem wyścigu). Podczas tegorocznego Touru już raz spróbował, atakując Froome’a na wietrze. Czy powtórzy to w Alpach?
Jakby tego było mało, w sobotę na zawodników czeka ostatni górski finisz podczas krótkiego, ale intensywnego etapu wokół Annency. Nawet, jeśli do tej pory pozycja Chrisa Froome’a wydaje się być niezagrożona, ostatni tydzień wyścigu to tak wiele trudności, że każde rozwiązanie jest jeszcze możliwe. Tegoroczny Tour zaskakuje co chwilę, kto wie, co przyniosą najbliższe dni!