Nie pamiętam roku, w którym polscy kolarze zawodowi byliby tak widoczni wśród światowej elity. Wybrałem cztery akcje, które uznaję za najbardziej symboliczne. Przemysław Niemiec, Rafał Majka, Michał Kwiatkowski oraz Bartosz Huzarski to bohaterowie minionego sezonu.
"Przez wiele lat tworzyłem portale rowerowe, ale tak naprawdę satysfakcję z dzielenia się treścią i pisania o kolarstwie odczułem dopiero po założeniu bloga. Bez stopek sponsorskich, patronatów, zobowiązań. Z możliwością wolnej - co nie znaczy, że nieodpowiedzialnej - wypowiedzi. Z "treścią" a nie z "contentem"
Choć zabrakło indywidualnego zwycięstwa, świetna jazda naszych eksportowych kolarzy przyniosła efekt: możliwość wystawienia aż dziewięcioosobowej reprezentacji podczas jesiennych mistrzostw świata. Od klasyków, przez prestiżowe wyścigi tygodniowe, po wielkie toury polscy kolarze niemal zawsze byli w czołówce i często mieli znaczący wpływ na przebieg rywalizacji. Albo sami atakowali i walczyli o najwyższe lokaty, albo zabierali się w ucieczki, albo pracowali na swoich liderów. Pobili też kilka nieoficjalnych “rekordów polski” w najważniejszych imprezach sezonu.
Od wczesnej wiosny wysoką dyspozycję prezentował Michał Kwiatkowski. Ten dwudziestotrzyletni zawodnik kojarzony był raczej z dobrą jazdą na czas niż z wielkimi górami, tymczasem okazało się, że potrafi łączyć obie te specjalności. W minionym sezonie był jednym z najbardziej kompletnych kolarzy zawodowego peletonu. Do dwóch wymienionych umiejętności dokłada jeszcze bardzo dobry finisz oraz, co nietypowe, znakomicie radzi sobie na bruku. O ile drugie miejsce w portugalskim Volta a Algarve było miłym akcentem na początek sezonu, o tyle czwarte miejsce w Tirreno Adriatico, gdzie przetrwał w górach z największymi tuzami było już sporym zaskoczeniem. Kwiatkowski najbardziej zaimponował jednak we Flandrii. Choć jeden z najważnieszych klasyków sezonu zakończył w trzeciej grupie na cztedziestym miejscu, jego akcja została zauważona i doceniona przez właściwie wszystkich kolarskich ekspertów. Polak jechał we wczesnej ucieczce a gdy śmiałkowie zostali dogonieni przez atakujących faworytów: Cancellarę i Sagana, Kwiatkowski jako jedyny był w stanie dotrzymywać im tempa. Być może, gdyby taktyka jego grupy była inna, już we “Flandryjskiej Piękności” zająłby czołową lokatę. I mimo, że już wa tygodnie później w Amstel Gold Race oraz Walońskiej Strzale był odpowiednio i czwarty i piąty, to właśnie akcja z Flandrii zasługuje na szczególne uznanie.
Michał Kwiatkowski bohaterem Dookoła Flandrii
Na eksplozję popularności Kwiatkowski musiał jednak poczekać do lipca. To wtedy, podczas Tour de France na kolarstwo zwracają uwagę osoby, które na co dzień nie interesują się tą dyscypliną. W świeżo zdobytej koszulce mistrza kraju, mając oprócz swoich celów za zadanie pomoc Markowi Cavendishowi, Polak zaskoczył świetną dyspozycją. Gdy Cavendish odpadał na podjazdach, “Kwiato” dwukrotnie finiszował trzeci na etapach. W tym na najbardziej emocjonującym, wiodącym przez Pireneje, gdzie peleton został rozbity śmiałą akcją kolarzy grupy Movistar a Chris Froome musiał samotnie bronić się przed licznymi atakami rywali. Kwiatkowski przetrwał ten dzień by w końcówce samemu poszukać swojej szansy i zająć trzecie miejsce na mecie. Ostatecznie cały wyścig skończył na 11 miejscu i trzecim w klasyfikacji młodzieżowej. Wisienką na torcie była wygrana, wraz z kolegami z drużyny Omega Pharma Quick Step, w jeździe na czas podczas mistrzostw świata we Florencji.
O Michale Kwiatowskim było zdecydowanie najgłośniej, ale na uwagę zasługuje również Przemysław Niemiec. Losy tego zawodnika układały się nietypowo. Dopiero w wieku trzydziestu jeden lat zaczął się ścigać w gronie najlepszych kolarzy świata - wcześniej był liderem w drugoligowych ekipach włoskich i odnosił wiele sukcesów, ale na mniejszych wyścigach. W tym roku, mając już trzydzieści trzy lata, pokazał pełnię swoich możliwości w wyścigach etapowych. Zajął 9. miejsce w Tirreno Adriatico, 7. w Volta a Catalunya oraz 6 w Giro del Trentino. Już samo to wystarczyłoby do zaliczenia sezonu do udanych, tymczasem szczyt formy Niemiec zbudował na Giro d’Italia. We włoskim tourze nie był liderem swojej drużyny: nominalną jedynkę wiózł na plecach Michele Scarponi. Mimo, że polski zawodnik musiał mu pomagać, niejednokrotnie sam był silniejszy od swojego kapitana. Dwukrotnie zajmował trzecie miejsca na górskich etapach a ostatecznie zajął świetne, szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. To najlepszy wynik w historii polskiego kolarstwa w tym wyścigu i drugi, po trzeciej lokacie Zeonana Jaskuły w Tour de France 1993 w wielkich tourach. Najbliżej upragnionego i wyczekiwanego od dwudziestu lat zwycięstwa etapowego (w 1993 właśnie Jaskuła triumfował na pirenejskim etapie Wielkiej Pętli) Niemiec był na szesnastym etapie Giro, gdy wziął sprawy w swoje ręce i z dwoma rywalami w końcówce uciekł z grupy faworytów. Niestety przegrał na finiszu i tak jak dwa dni wcześniej na
Przemysław Niemiec bije polski rekord w Giro d'Italia
W tym samym Giro d’Italia świetnie radził sobie Rafał Majka. To drugi, obok Kwiatkowskiego wielki talent młodego pokolenia. Na etapie kończącym się na podjeździe Galibier, gdzie Przemysław Niemiec był trzeci, Majka przyjechał czwarty. W całym wyścigu rywalizował o pozycję najlepszego młodzieżowca z Kolumbijczykiem, Carlosem Betancurem. Gdyby nie Przemysław Niemiec, wynik Majki byłby najlepszym polskim rezultatem w historii Giro a tak, jego siódma lokata znajduje się w kronikach w drugim wierszu. Mimo świetnej jazdy we Włoszech a także walki o podium Tour de Pologne w lipcu (był liderem przez trzy dni i zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej), młody zawodnik z podkrakowskich Zegartowic zapisał się w hisotrii polskiego kolarstwa jesienią. Po dobrej jeździe w Vuelta a Espana zbudował kolejny szczyt formy i błysnął w jesiennych klasykach. Najpierw zajął drugie miejsce w wyścigu Mediolan-Turyn by następnie, po mistrzostwach świata stanąć na trzecim stopniu podium Giro di Lombardia. To wielki sukces, wyścig w Lombardii zaliczany jest do grona pięciu tzw. “Monumentów”, najstarszych i najbardziej prestiżowych wyścigów jednodniowych na świecie.
Rafał Majka zajmuje trzecie miejsce w klasku w Lombardii
Wśród imponujących wyników znalazło się też miejsce dla zawodnika, który co prawda nie przyjechał do mety wyścigu w ścisłej czołówce, ale za to przeprowadził jedną z ciekawszych akcji sezonu. Bartosz Huzarski to jeden z naszych najbardziej doświadczonych kolarzy, który choć reprezentuje barwy drużyny Pro Continental (zatem na zapleczu światowej elity), często startuje w wyścigach najwyższej rangi. W tym roku dobrą dyspozycję zaczął sygnalizować w drugiej części sezonu. Zdobył najwięcej punktów w klasyfikacji najaktywniejszych podczas Tour de Pologne, a na hiszpańskiej Vuelcie zajął trzecie miejsce na jednym z pirenejskich etapów. Na mistrzostwach świata pokazał to, z czego słynie. Jego kariera zawodowa rozpoczęła się w 2003r. od heroicznej ucieczki zakończonej zwycięstwem na etapie wyścigu pokoju. Podczas czempionatu we Florencji, dekadę później, zrobił coś podobnego: przed peletonem spędził niemal cały dzień. Najpierw z kilkoma innymi kolarzami a w końcówce samotnie, by zostać dościgniętym przez peleton na dwa okrążenia przed metą. Ponieważ na tego typu imprezach rozstrzygnięcia czasami zaskakaują wszystkich: i zawodników i kibiców, mimo niepowodzenia taka próba spotkała się z szerokim uznaniem a kibicom przyniosła wiele emocji!
Heroiczna akcja Bartosza Huzarskiego podczas mistrzostw świata
Michał Kwiatkowski we Flandrii, Przemysław Niemiec na Giro d’Italia ze szczególnym uwzględnieniem 16. etapu, Rafał Majka w Lombardii oraz Bartosz Huzarski na mistrzostwach świata to cztery polskie momenty sezonu 2013, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Dodatkowe, piąte wyróżnienie przyznaję mistrzostwom polski w Sobótce. Być może na fali dobrych wyników w klasykach i wielkich tourach, być może w rosnącej popularności Tour de Pologne oraz imprez masowych, mistrzostwa przebiły się do mainstreamu. Wspomniały o nich ogólnopolskie media, na wysokości stanęły również portale branżowe. Zawody były szeroko relacjonowane a przy trasie pojawiło się sporo kibiców, co nie jest takie oczywiste w przypadku wydarzeń sportowych nie dotyczących gier zespołowych.
Kolarskie Mistrzostwa Polski w końcu zdobyły zainteresowanie kibiców
W rankingu World Tour Rafał Majka został sklasyfikowany na 20, Michał Kwiatkowski na 23 a Przemysław Niemiec na 42 miejscu. W klasyfikacji narodowej Polska uplasowała się na 11 lokacie. To imponujące rezultaty.
Gorzej jest, gdy popatrzymy na zaplecze. Choć o dobrym występie na mistrzostwach świata juniorów, kobiet i młodzieżowców pisałem niedawno, baza, jaką są ekipy “Pro Continental” nie wygląda tak różowo. W pierwszej setce rankingu “Europe Tour” znajduje się jedynie Bartłomiej Matysiak. Drużyna, którą reprezentuje, czyli CCC Polsat Polkowice została sklasyfikowana na ósmym miejscu, tyle, że gros punktów i najbardziej wartościowych wyników zawdzięcza włoskiemu weteranowi, Davide Rebellinowi. Kolejne polskie grupy oraz polscy zawodnicy zajmują odległe pozycje.
Uczucia po sezonie 2013 mam więc mocno ambiwalentne. Z jednej strony emocje, jakie przyniosła rewelacyjna jazda kilku zawodników w ścisłej światowej elicie, z drugiej poczucie, że gdy z jakiegoś powodu będą mieli mniej udany sezon, wrócimy do stanu sprzed kilku lat, gdy musieliśmy z lupą szukać polskich nazwisk w wynikach średniej rangi imprez na zachodzie Europy. Trzecim elementem, który dla równowagi napawa dozą optymizmu, są kolejni młodzi zawodnicy, którzy zaczynają kariery w zagranicznych drużynach z perspektywami awansu do najlepszych ekip World Tour lub tuż na ich bezpośrednie zaplecze. Pojawiają się też inicjatywy, które będą próbowały wykorzystać popularność, jaką zdobyli w tym roku nasi eksportowi zawodnicy. UKS Copernicus, Akademia Michała Kwiatkowskiego jest pierwsza. Czy będą następne?