http://megamocni.pl/

Nigdy nie miałem wątpliwości, że to co miało miejsce 25 lat temu, było czymś wielkim, a nie tylko kompromisem między partią i opozycją. Mówimy o wolności, chcemy być wolni, ale zapominamy o genezie spełniania się marzeń. Wtedy nie jest różowo, często trzeba podać rękę wrogowi. Jako przedstawiciel pokolenia przełomu, który poznał smak PRL-owskiej rzeczywistości i w kolejnym etapie swojego życia obserwował i uczestniczył w życiu nowej Polski, chcę Wam napisać kilka słów na temat mojej wolności.

REKLAMA
Często obserwuję i sam chętnie poddaję się sentymentom związanym z tamtym okresem, w moim przypadku głównie z latami 80. Wszechobecna szarość, marzenia natury ekonomicznej, ale z drugiej strony wspaniałe charaktery ludzkie, prawdziwi nauczyciele, nauka o rzeczach ważnych i przede wszystkim więzi między ludźmi budowane bez Facebooka.
Zestawiając plusy i minusy nie mogę zupełnie zrozumieć ludzi, którzy twardo bronią starego systemu. Dla człowieka uczciwego, ambitnego i kompetentnego życie w Polsce Bieruta, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego było koszmarem. Cały twór był tak skonstruowany, aby sprowadzić jednostkę to roli posłusznej istoty przyjmującej patologię władzy z pełną aprobatą. Argumenty typu rzeczywistość polityczna, zależność od "wielkiego brata" nie mogą przemawiać do myślącego Polaka. Tragizm całej sytuacji miał dwie płaszczyzny, jedną moralną, etyczną związaną z prawem do wyrażania siebie i drugą materialną, która nie pozwalała pójść i kupić w sklepie żywności, ubrania itp.
Dla dziecka, które w 1986 r. miało 10 lat i oglądało świadomie pierwsze Mistrzostwa Świata w Meksyku drugi punkt widzenia miał większe znaczenie. Istniały światy luksusowe w postaci Pewexu, dawka tzw. kultury masowej przemycana w programie "Wideoteka", "Non Stop Kolor" i wypożyczalnie kaset video, które dostarczały nam informacji o tym, jak żyją ludzie na Zachodzie. Oczywiście największą rolę informacyjną i kształtującą poglądy pełniła słynna rozgłośnia "Radio Wolna Europa", której słuchałem razem z sąsiadem pamiętającym jeszcze I wojnę światową. Jednak należy zaznaczyć, że głos "RWE" docierał i interesował mniejszość moich rodaków. Aspekt ekonomiczny dla wielu z nas miał pierwszeństwo, a takie kwestie jak wolność, solidarność dopiero miały dojść do głosu.
W każdym człowieku istnieje obszar, który odpowiada za tzw. status bezpieczeństwa. W Polsce ludowej przez lata tłumiono aktywność polegającą na wyrażaniu własnego "JA". Polacy byli skupieni na zaspokojeniu podstawowych potrzeb i nie mieli wielkiej ochoty poświęcać ograniczonej, ale spokojnej egzystencji drażniąc komunistyczną władzę. Na szczęście istniała grupa odważnych ludzi, którzy podporządkowali całe swoje życie idei wolności kosztem życia rodzinnego, spokojnych wakacji w Bułgarii i wieczorków zapoznawczych w Ciechocinku. Inicjatywy typu "Komitet Obrony Robotników", później cały ruch "Solidarność", nadzieje na normalność po "Porozumieniach Sierpniowych" sprawiły, że jednostki pociągnęły masy. Wolność była w zasięgu ręki.
Jednak dojście do tego punktu wymaga kosztów i nie jest, tak, że system, który przez prawie pół wieku zabrał nam marzenia i w mojej ocenie pozbawił nas uczestnictwa w najlepszym okresie w historii Europy odda bez walki swoje pozycje i wpływy. "Okrągły Stół" był czymś z czym w dziejach naszego narodu mieliśmy problem czyli z porozumieniem ponad podziałami. Dzisiaj surowe oceny 4 czerwca 1989 r. są dowodem nieodpowiedzialności i chorego myślenia opartego na bezkopromisowości i machaniu szabelką. Naczelnym argumentem rozżalonej części Polaków jest tzw. dziki kapitalizm, który miał miejsce po przełomie i związany z nim układ, który pozwolił wzbogacić się ludziom ancien régime. W tym układzie według prawicowych środowisk poobijany homo sovieticus nie miał szans konkurować i został kolejny raz zepchnięty na peryferia, ale już z dostępem do wolności, której nie rozumiał i nie wiedział, jak działa w nowym świecie.
Zdecydowanie muszę zaprotestować przeciwko takiej interpretacji początków III RP. Oczywiście, nie wszystko było idealne. Faktem jest umożliwienie wzbogacenia się starej nomenklaturze, źle przeprowadzona lustracja i możliwość reaktywacji takich formacji jak SLD, które do dzisiaj nie mają nic wspólnego z prawdziwą nowoczesną lewicą. Jednak, dla mnie i myślę dla wielu moich rówieśników była to możliwość wejścia do innego wymiaru. Zaczęliśmy pracować w korporacjach i przy mojej negatywnej ocenie samej struktury nauczyliśmy się poruszać w warunkach biznesowej konkurencji, musieliśmy się dogadać, aby przepchnąć projekt. Część z nas założyła firmy i pewnie większość potwierdzi, że determinacja była siłą sprawczą i przyczyniła się do końcowego sukcesu. Mniejsze znaczenie miały tzw. powiązania. Wreszcie zaczęliśmy jeździć po świecie, na początku z kompleksem i podziwem dla innych. Obecnie jesteśmy częścią mobilnego świata i możemy pomagać np. Ukraińcom. Być może George Friedman ma rację i konflikt na Ukrainie wzmocni Polskę w tym regionie, bo każdy antagonizm pomiędzy Rosją i Zachodem jest dobrą wiadomością dla pięknego kraju nad Wisłą i szansą zajęcia lepszej pozycji w stosunkach międzynarodowych.
Zdaję sobie sprawę, że obecna klasa polityczna jest pod każdym względem słaba, ale wyjdźmy poza taką optykę i porównajmy drogę do Gdańska w 1986 r. z dzisiejszym komfortem podróżowania na wybrzeże. Wielu Polakom jeszcze żyje się ciężko, ale również wielu korzysta z lepszej sytuacji materialnej niż np. 10 lat temu. Myślę, że nie dostrzegamy wielu pozytywów, bo spowszechniały i już nie porównujemy obecnych możliwości ze światem bohaterów filmu "300 mil do nieba", gdzie zrozpaczony ojciec mówi do syna: "Nie wracajcie tu nigdy". Czekamy na wiele rzeczy dłużej, ale wierzę, że to również się zmieni, bo może politycy zajmą się tylko opowiadaniem głupot, a Polskę będą budowali rozważni ludzie, tacy, jak 25 lat temu. Ważne, aby 4 czerwca 1989 r. lepiej pokazać światu, bo dla przeciętnego Europejczyka czy Amerykanina wszystko zaczęło się od zburzenia Muru Berlińskiego.
Czasami boli mnie prawo do wolności, gdy słyszę wypowiedzi ludzi z pierwszych stron gazet, czytam komentarze w internecie i jestem świadkiem masowej agresji wobec innych, mających inne poglądy. Muszę to zaakceptować, bo jest to fundament zdobyczy "Okrągłego Stołu". Ten problem należy rozpatrywać bardziej w kategoriach poziomu debaty publicznej, a nie granic wolności. Mam nadzieję, ze nad tym również popracujemy.
Będę świętował rocznicę, bo mimo wielu minusów żyję w wolnym kraju, czułem dumę, gdy uczestniczyłem w demonstracji 1 Maja w 1989 r., krzyczałem "chcemy Lecha, nie Wojciecha", przeżywałem pierwszy udział w wyborach, wstąpienie do NATO i UE uważam za kolejny przykład umiejętności budowania kompromisu. Teraz poważniejszym wyzwaniem jest ochrona wolności przed grupami interesu, instytucjami, rządami i stawienie czoła innym zagrożeniom, takim jak życie wypełnione konsumpcjonizmem pozbawione cudownego daru odkrywania prawdziwych wartości. Jako Europejczyk pragnę skutecznej Europy zdolnej zmieniać świat, nigdzie więcej nie ma tylu pięknych i jednocześnie różnych miejsc. Jedne jest pewne - mogę być dzisiaj wolny i mam prawo wybrać swój pomysł na wolność.
Ten kawałek słyszę często i po tylu latach jest wciąż aktualny