Spotkanie z Grekami pokazało wszystkie słabości drużyny Franciszka Dyzmy, na które zdroworozsądkowi dziennikarze wskazywali wcześniej, a które większość jednak próbowała przypudrować niczym nieuzasadnionym optymizmem. Najgorsze, że świetnie wychodziło to również arbitrowi, który gwizdał tak bardzo po gospodarsku, że w pewnym momencie zaczynało to niebezpiecznie przypominać jedną z największych tragedii współczesnego futbolu – wydrukowany półfinał Korei na Mistrzostwach Świata.
Pogranicza - futbol na ziemi śląskiej, czeskiej i niemieckiej
Jeśli ktoś nie pamięta tego skandalicznego przepychania dalej i dalej Korei małe przypomnienie
W półfinale i meczu o trzecie miejsce już nie odważono się na takie ordynarne oszustwa i Azjaci oba te spotkania przegrali...
Hiszpański arbiter Caraballo najwyraźniej również chciał przejść do historii. Jego gwizdek obrażał mnie, jako kibica. Bezwstydne drukowanie na korzyść Polski wzbudzało we mnie obrzydzenie i do diabła, cieszyłem, się, klaskałem w dłonie i skakałem z radości, gdy dzieci Hellady wyrównały, bo w jakimś tam stopniu zredukowało to negatywny wpływ sędziego na zawody.
Był to doskonały moment, by przekonać się, co warta jest ta kadra wybrańców Smudy, i okazało się, ze nie opłaca się stawiać na nią, bo kokosów z tego nie będzie, a sam szkoleniowiec również setnie się zakręcił nie dokonując żadnej zmiany, chociaż aż prosił się wpuścić kogoś za Obraniaka i Rybusa, chyba najsłabszych na boisku (można było na przykład postawić na Wolskiego i Grosickiego).
Czerwona kartka dla Greka – nawet żółtej w tym meczu nie powinien dostać, a dostał Papastathopulos czerwoną. Od biedy sędzia, wrażliwy na ból i los człowieka mógł jeszcze pokazać pierwszą, ale przy drugiej to nawet przewinienia nie było, a Murawski zwyczajnie stracił równowagę...
Brak rzutu karnego dla Greków – ręka ewidentna, i guzik ma do tego że niby przypadkowa; jaka przypadkowa? Perquis jest takim nieudacznikiem, że sam, bez niczyjej pomocy, sam nie trafił w piłkę, wygrzmocił się i zagrał ręką (a chyba nawet obiema rękami).
Mam również wielkie wątpliwości, czy był spalony przy drugiej bramce Greków. Nie wydaje mi się, a jeśli faktycznie kilka włosów Greka wystawało poza linię obrońców to sędzia tego dojrzeć nijak nie był w stanie.
W każdym razie pozostaje niesmak. Pal licho postawę Dyzmy (żadnych zmian poza wymuszoną!) i jego piłkarzy, to akurat można w ciemno było stawiać (wynik z Grekami trafiłem idealnie!), mam tylko nadzieję, że nikt już nie będzie próbował wykręcić takich numerów, jak pan Caraballo. Niech to będzie turniej gwiazd, fantastycznych zagrań i ogromnej ilości goli...
W drugim spotkaniu również bez niespodzianki, przewidywalnie, chociaż wynik dość druzgocący Czechów. Dżagojew mógł być gwiazdą turnieju i już zaczyna na to pracować, chociaż przecież nie było pewne wcale, że na turniej dojdzie do choćby przyzwoitej formy. Z kolei trener Czechó zaszokował zestawiając na pozycji stoperów Sivoka i Hubníka. Pisałem niedawno, że ten drugi, nie dość że nijaki piłkarsko to jeszcze jak magnez przyciąga nieszczęście; spodziewałem się, że jednak zagrają w środku Sivok z Kadlecem, a na lewą stronę zawendruje David Limberský. Myślę, że Bílek wróci do tego ustawienia na (wygrany) mecz z Grecją.
Po wczorajszych meczach moje przeiwdywania są coraz bardziej realne: z grupy wychodzą Rosjanie i Czesi, a Polska już żadnego punktu nie zdobędzie...
Ale co tem, na koniec i tak można zawsze zaśpiewać piłkarski hymn narodowy: Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało!