Sun-Tzu
Sun-Tzu http://kaleidoscope.cultural-china.com/en/10Kaleidoscope6096.html

We Wrocławiu doszło do niecodziennej sytuacji, widmo Sun Tzu nawiedziło każdy z obozów szykujących się do starcia... Michal Bílek: - Jak mamy zagrać, pro Boha Pána, Rosický se mi prouhal!? Sun Tzu: - Uformujcie szyk bojowy, ale nie napierajcie. Przeszkadzajcie, ale nie atakujcie. Oto sztuka strategii obronnej. Dyzma: - Nie mam czasu na te głupoty, teraz sram! Jacek Zieliński: - Nie no przepraszam, nie gniewaj się, daj jakąś radę, ja pogadam z trenerem... Sun Tzu: - Zachowajcie spokój i ciszę, nie nacierajcie i ukrywajcie swoje możliwości. Rozkażcie, aby Trzy Armie zachowywały się tak, jakby im zabrakło nadziei (...). Kiedy ich [oficerów] chi się zjednoczy, a siła stanie się jednością, niech atakują na skrzydłach z waleniem w bębny i gorączkowymi okrzykami. Nieprzyjaciel przestraszy się i nie będzie wiedział, jak wam się przeciwstawi (...). Dlatego mówi się, że „kto ma trudności, lecz nie czyni planów, jest doprowadzony do ostateczności, a kto jest doprowadzony do ostateczności, a nie walczy, jest zgubiony”. Jacek Zieliński: - A jeśli wróg jest silny, zdeterminowany i dzielny? Sun Tzu: Mówcie i postępujcie ustępliwie, dostosowując się do zamiarów nieprzyjaciela. Starajcie się aby nie zrozumiał on panującej sytuacji i pogłębiał swoją ignorancję. Dostosowujcie się do ruchów i zmian w ustawieniu przeciwnika, rozstawcie wojska w zasadzkach i czekajcie na odpowiednią chwilę (...), uderzajcie w środek.

REKLAMA
Generał Sun Tzu w swym dziele życia, „Sztuka wojny”, daje nam wiele cennych wskazówek, które można i należy odnieść do sobotniej batalii na Euro 2012. Naturalnie, nie ma ten wpis żadnego charakteru konfrontacyjnego, po pierwszy to idiotyczne i zgubne zachowanie, czego mieliśmy wątpliwą przyjemność oglądać we wtorek (dziennikarze okaleczyli naród najpierw namaszczając każdego do skandalicznych zachowań, a teraz czerpiąc z tego zyski karykaturalnie wyrażając swe pełne hipokryzji oburzenie), po drugie, na szczęście, nie istnieją takie zaszłości, którymi można wzniecić wandalizm i bandytyzm. To jedynie zabawa prastarymi zasadami strategii na potrzeby piłkarskiego widowiska opatrzona autorskim komentarzem, nic ponad to...
Istnieją pewne ogólne założenia, które mogą zadecydować o sobotniej wiktorii którejś ze stron,
1) Tao sprawia, że lud w pełni popiera władcę. Będą więc z nim umierać, żyć z nim i nie będą lękać się niebezpieczeństw.
Punkt ten można rozpatrywać dwojako – poparcie kibiców, społeczności wobec trenera, ale również w kontekście atmosfery wewnątrz drużyny, relacji trener-zawodnicy.
My, masy... Jeśli przyłożyć miarę wsparcia dla zespołu narodowego ze strony fanów to zdecydowanie dominują Polacy, nawet przyjmując, że twarde jądro kibicowskie ma w nosie cały turniej. Entuzjazm, radość, przeżywanie całym sobą – te cechy, piękne cechy, polscy kibice okazują każdego dnia. Wielkie święto zapanowało, nawet ludzie mający gdzieś najpiękniejszą dyscyplinę sportową, wyciągnęli ją z nosa i chłoną, chłoną jak gąbka dumę z bycia gospodarzem Europy. Sam generał nie jest już tak popularny. Naturalnie, są lizodypcy którzy zaglądają już tak głęboko, że mogą stamtąd nie wrócić (a jeśli wrócą do wbiją nóż w plecy), są wstrzemięźliwcy, starości weselni, którzy pilnują by dobra zabawa nie skończyła się przedstawieniem prawdy prosto w oczy, dlatego pijany taniec wokół kadry może trwać w najlepsze, a to akurat tej drużynie w sobotę będzie bardzo potrzebne. Sytuacja może jednak ulec zmianie, i to w sposób kompletny, w przypadku przedłużającego się babrania w nieudolności, a tym bardziej w momencie eskapizmu awansu po utraconej bramce (mieliśmy już przesilenia trzykrotne, gdy apeks znajdował się w euforii, potem zstąpiliśmy do piekła, by ekshumować nadzieję, która zmartwychwstała i ignorancją wobec Czechów zaraża, jak mór pospolity). Jeśli zbadać nastroje Czechów to jest zupełnie inaczej; tam ani selekcjoner, ani poszczególni zawodnicy, ani nawet kadra jako całość nie są darzeni zaufaniem i wsparciem. Trener Bílek namawiany jest do emigracji, podobnie napastnik Baroš (ten, co prawda, na co dzień gra poza granicami własnego kraju, ale na nieszczęście Czechów, na mecze reprezentacyjne przyjeżdża). Ów brak optymizmu i wiary we własną drużynę oczywiście jest uzasadniony – podopieczni obecnego szkoleniowca zagrali dokładnie tyle bardzo dobrych gier, żeby do ich zliczenia użyć tylko palców u rąk, i chociaż tak po prawdzie to my nie mamy ani trochę więcej podstaw do ufności w sukces, to narodowa pogoda ducha (o matko, nas, Polaków!) tym całym pozytywnym szaleństwem unieść może cały zespół, bo przecież uśmiech i krzyk trybun nie wymaga tłumaczenia na język francuski, czy niemiecki...
Generał w dresie, czy ten w eleganckim garniturze wydaje się, że nie mają specjalnych problemów z drużyną; takie jest przynajmniej wrażenie, chociaż można się zastanawiać, czy bariera komunikacyjna w polskiej drużynie rzeczywiście nie ma wpływu na postawę piłkarzy. Widzieliśmy gest Obraniaka, który niepysznie gestem powiedział do Smudy „Spieprzaj dziadu”. I właśnie komunikacja może nieco oszukiwać, podważać iluzoryczną sielankę, bo w końcu trener zna tylko 1,5 języka (niemiecki i trochę polski), a w kadrze ma aż trzy nacje. W chwilach próby może oddanie i poświęcenie tak deklarowane zostać zastąpione własnym ego oficerów. Pod tym względem bardziej zawierzam Bílkowi, za którym zawodnicy stanęli murem po ostrym oralnym ataku kierowcy tira, Radka Druláka. Przyrodzenie, a właście jego brak u byłego napastnika między innymi Petry Drnovice zostało rozsławione, jak Europa długa i szeroka.
2) Niebo zawiera w sobie yin i yang, zimno i ciepło oraz warunki wywołane porami roku.
Pogoda nie będzie miała większego znaczenia, jest takie wytarte, jak dziesięcioletnie dżinsy powiedzenie: warunki dla obu drużyn są jednakowe (chociaż w jednej z transmisji, ktoś z pary Trzeciak-Szpakowski próbował przekonywać, że zgoda Irlandczyków na ewentualne zroszenie boiska wodą było przejawem fair play, by warunki właśnie stały się równorzędne, rotfl).
3) Ziemia obejmuje tereny dalekie i bliskie, trudne i łatwe, rozległe i ograniczone, a także zgubne i łatwe do obrony.
Chociaż turniej jest rozgrywany na rodzimej ziemi, paradoksalnie to Czesi mają małą przewagę w rozpoznaniu terenu; mówiąc najprościej, zagrają na stadionie wrocławski już trzecie spotkanie, to Orły powąchały tę murawę jeden raz w ogóle! Żadna to jednak nowinka, by gospodarz grał na kilku obiektach... Trudno więc doszukiwać się w tym położeniu jakiegokolwiek handicap czeskiej jedenastki, tym bardziej, że trybuny, jak już zaryczą, to na pewno nie na korzyść pepików.
4) Generałów cechuję mądrość, wiarygodność, dobroć, odwaga i surowość.
I tu dopiero jest klops. Bo o żadnym z nich powiedzieć tego nie można. Pierwszego przymiotu w ogóle nie rozpatruję, bo niby jak; z drugim też jest problem, bo przynajmniej jeśli chodzi o trenera Smudę to zmieniał on tak często i radykalnie zdanie, że nawet wariograf by ocipiał. Bílek nie rzucał słów na wiatr, nie paplał bezrefleksyjnie, co mu ślina na język przyniosła, ale i tak najważniejsze, czy zespoły im zawierzają, bo to one nadstawiać będą kości. I tu ogromny problem Smudy, bo decyzja z bramkarzem musiała być konsultowana z zespołem, wprowadzenie autorytarną decyzją zamętu we własne szeregi to samobójstwo! Dobroć? Nie ruszam tego. To kwestia relacji już tak zażyłych, o których nie mam pojęcia, że nietaktem byłoby poruszać ją analitycznie; nie mam powodów powątpiewać w człowieczą dobroć któregokolwiek... Odwaga i surowość to już cechy dominujące u polskiego selekcjonera; trener czeski czasami sprawia wrażenie takiego bez jaj, który daje się zdominować drużynie, a to dobre jest tylko w przypadku kapitalnych wyników, przy porażkach rozsadza od środka, ma moc destrukcyjną, niszczą ewentualność akceptacji skrajnych decyzji. Jeśli ktoś ma wątpliwości, co do Smudy, to niech zapyta Żewłakowa, Boruca, Peszkę, Piecha, Glika...
5) Prawa organizacji i dyscypliny wojskowej obejmują regulaminy, zorganizowanie, Tao dowodzenia oraz logistykę.
Zamieńmy słowo „wojskowej” na „piłkarskiej” i spróbujmy ocenić ewolucję gry polskiej i czeskiej ekipy. Polacy zaczęli ustawieniem 4-4-1-1 ale po fatalnych, jakkolwiek to zabawnie nie zabrzmi, ostatnich 70 minutach trener postanowił zamienić wariant ofensywny, niemiecki, na bardziej bezpieczny. Kosztem płynności akcji zaczepnych, których przecież i tak nie było w spotkaniu z Helladą, zagraliśmy 4-3-2-1 i należy uznać, tak uznać, że był to strzał w dziesiątkę. Niemniej, zastanawiające, że trochę ta dyscyplina taktyczna w obu meczach była różna. Z Grekami niewytłumaczalnie posypała się po pół godziny, i nie było to zmęczenie, być może rozprężenie, być może, o zgrozo, nowa sytuacja boiskowa, czyli... gra w przewadze jednego zawodnika. Z Rosją była konsekwencja, a to, poparte walką, zaangażowaniem, sercem, dało bardzo przyjemny efekt. Jakie humory gwiazdy przewidzą na dzisiaj? I jakim ustawieniem rzeczywiście wyjdziemy? Wiele można spekulować, ale o tym później... Nasi południowi sąsiedzi zastosowali podobny zabieg – chirurgicznie zmienili styl z bardzo ofensywnego (1-4-3-1-1, z Rosją praktycznie bez klasycznego DM) na bardziej zrównoważony (przeciwko Grecji 1-4-5-1 z Hubšmanem pozbawionym zadań szturmujących). Na mecz z Polską raczej zmian w taktyce nie będzie, nawet w przypadku absencji kapitana z Arsenalu; być może wróci wtedy klasyczny prawoskrzydłowy.... Czesi z dyscypliną są nieco na bakier, jakby spieszno im było do hospody. Szczególnie przy stałych fragmentach gry. Mają również problem z utrzymaniem tętna gry, dość niespodziewanie dają się zdominować, ale to z kolei uzależnione jest od materii ludzkiej (odpowiednie wsparcie lub jego brak ze strony niektórych graczy, obecność Rosickégo etc).
Reasumując, taktycznie obaj trenerzy zdali w drugim meczu egzamin, pytanie, jaki wpływ mieć będą na kształt zespołów w sobotę, ile w tym jest kombinowania, a ile beznamiętnego analizowania. Obaj nie do końca przekonują, dlatego można postawić między nimi znak równości, dość wyblakły znak równości...
Zajmijmy się teraz szczegółami, detalami, bo to one będą miały decydujący wpływ na przebieg meczu lub przynajmniej antycypację tego, co może się wydarzyć, przede wszystkim,
Do obowiązków generała należy pobór ludu do Trzech Armii (...).
Próżno teraz wracać do tych wszystkich kontrowersji związanych z powołaniami, a właściwie ich braku dla niektórych zawodników. Wydaje się, że w tym momencie najbardziej brakuje lidera na środku obrony; wspaniale z tej roli mógłby wywiązać się Michał Żewłakow. Brakuje również zawodnika o odpowiednich parametrach do walki z obrońcami rywali, bo, taka moja opinia, w tym turnieju do tej pory dominują nie wirtuozi, których bilanse są marnością ich jakości, lecz buldogi, goryle, jak mawia Petr Uličny, czyli faceci, których łokcie nie służą do podpierania, którzy w walce wręcz odstraszają i wywołują respekt. Kimś takim nie jest ani Brożek, ani Sobiech (u niego łokcie służą do łapania kartek), a mógłby taką rolę wypełniać Arkadiusz Piech... Ale zostawmy to, podobnie jak dywagacje o obozie czeskim, gdzie również nie trudno znaleźć dyskusje o wyborach selekcjonera. Dziś, gdy wciąż niepewny jest los ich lidera tęskniej spogląda się na Liberec, gdzie został weteran Štajner, a przy formie stoperów drapią się po głowie, przy popisach Baroša za nią łapią; o ewentualnych alternatywach pisałem W TYM MIEJSCU.
Pozostaje kwestia wyboru z tego, co już się przywlekło za trenerami. Wiele kontrowersji narasta, od doboru lepszego bramkarza, co stanowi ogromne wyzwanie związane z ewentualnymi konsekwencjami, po realizowaną taktykę i ich wykonawców. Czy neutralizujące ustawienie z meczu z Rosją da odpowiednie możliwości przy prowadzeniu gry? Jeśli tak, czy bezbłędni byli wszyscy (ja uważam, ze taki Obraniak nie powinien zagrać, absolutnie! Gorsicki lub Rybus to lepszy wybór). A może jednak wrócić do ustawienia z pierwszego spotkania, skoro, jak wielu przewiduje, Czesi nastawią się głównie na defensywę? Czy jest szykowana alternatywa z dwójką napastników? Pytań pozostanie wiele, aż do momentu ostatecznego rozstrzygnięcia...
Czesi mają pozornie większy komfort sprowadzający się do ewentualnej absencji Rosickégo, która może mieć kapitalne znaczenie dla historii tej potyczki. Lud domaga się nieopierzonego Daridy, który zagrał w kadrze dwa mecze, jeden bardzo udany i jeden bardzo nieudany. Bardziej prawdopodobny jest jednak występ Kolařa i pozostawienie pozostałych zawodników na nienaruszonych pozycjach, ale najbardziej wiarygodnie brzmi roszada: Jiraček ze swym dynamicznym wejściem w okolice pola karnego na środek, a Jan Rezek wraca na prawą stronę, by tam symulować faule. Ogromny problem to także środek defensywy, gdzie dwójka Sivok-Kadlec nie ma poważnej opcji zastępczej (zapomnijmy o Hubníku-nieudaczniku, o Suchým z kolei zapomniał trener). Pozostaje ten nieszczęsny napastnik Galatasaray, z którego już nawet Turcy mają polewę (jakość dowcipu to już całkiem inna historia, dla zainteresowanych, „skecz” znajdziecie TUTAJ), ale jakieś niemal rodzicielskie przywiązanie do niego (a może swojskie „postaw się, a nie daj się” stosowane także przez Smudę?) niemal na pewno desygnuje go do gry (wczoraj Pan Borek przestrzegał jego statystykami, Panie Mateuszu, Baroš, ta dekoracja w czeskim ataku, w ostatnich dwunastu meczach w kadrze strzelił tylko jednego gola, i to komu, Liechtensteinowi! Aktualizacja: wbił dwa gole, umknęło mi jeszcze trafienie w trzynastym meczu, z Irolami). Niektórzy ślinią się nad Pekhartem, ale prawdziwą gwiazdą miał być Necid, tak jak jego kolega z CSKA, Dżagojew, po bardzo ciężkiej kontuzji, ale bez wsparcia szkoleniowca...
Tak naprawdę chyba bardziej chodzi o to, by czegoś nie spieprzyć, niż by coś poprawić; nerwowy ruch, nieprzemyślana ingerencja i może się wszystko posypać, bo umówmy się, obie ekipy trwale nie są w stanie wmieszać się w ekipy z koszyka klasy europejskiej, tego nieco słabszego od światowej...
Na szczęście dla jednych i drugich potencjał jest zbliżony, bo przecież,
Jeżeli jesteś dziesięć razy silniejszy od nieprzyjaciół, otocz ich. Jeżeli pięć razy – atakuj ich. Jeżeli dwa razy – podziel swoje wojska. Jeżeli twoje siły są równe siłom wroga, możesz nawiązać walkę. Jeżeli jesteś słabszy, możesz zastosować podstęp. Jeżeli przeciwnik znacznie przewyższa cię siłą, unikaj go.
naucza Sun-Tzu. Nikt nie będzie robił za San Marino, więc Baroš czterech bramek nie wbije, ani za Andorę, by nasi postrzelali sobie nieco – siły są równe siłom przeciwnika i niech mi nikt nie wygaduje o trójce z Dortmundu, bo Czesi swoje argumenty mają:
Čech – Tytoń 1-0
Gebre Selasie – Piszczek 1-1
Sivok – Wasilewski 1-1
Kadlec – Perquis 2-1
Limberský – Boenisch 3-1
Jiraček – Błaszczykowski 3-2
Plašil – Murawski 4-2
Hubšman – Dudka 4-2
Rosický – Polanski 5-2
Pilař – Obraniak 6-2
Baroš – Lewandowski 6-3, a nawet 6-4
to tak, żeby, co poniektórzy wytrzeźwieli...
Zanim mecz się zacznie są ważne chwile, niewidoczne, niedoceniane, te wszystkie godziny analiz, odpraw, rozmów, ćwiczeń schematów etc. Nierzadko to tam rozstrzygają się losy meczów. Chiński dowódca wymienia pięć czynników pozwalających wygrać:
1) Kto wie, kiedy może walczyć, a kiedy nie może, odnosi zwycięstwo.
Wiadomo, Sun-Tzu miał na myśli podjęcie walki wręcz, z całym tym arsenałem zmiennych: ukształtowanie terenu, broń, ilość wojsk, zasoby etc. Z motywacją nie będzie problemu po obu stronach, nawet tej sennej czeskiej. Ale gdybyśmy zapytali, czy w każdej akcji warto walczyć, w każdej bez wyjątku podejmować małą bitwę, okaże się, że ta rada wcale nie jest głupia. Przede wszystkim nikt nie może odpuścić środka pola, bo to może..., nie, to będzie klucz do triumfu. Wprawdzie siła potomków Žižki jest na skrzydłach, za to słabość właśnie na środku. I tu, przekornie względem powyższego zestawienia sił, mocniej prezentuje się Polska. Paradoks polega na tym, że wcześniej brałem pod uwagę potencjał piłkarski, ale gdy zorientujemy się na walkę, to trójka Smudy jest w stanie zdominować trójkę, a nawet czwórkę Czechów. Roskický będzie lękliwy o swoją nogę, Plašil nawet gdyby chciał nie da rady przepchnąć Dudki, nawet z pomocą „Rosy”, właściwie więc siłować się są w stanie tylko Jiraček i Hubšman, i tu kolejna oczywistość – pierwszy z nich lubi ostro zagrać wślizgiem drugi przy swej dość opornej na aerodynamikę postawie złapać w pół, dlatego rzadko kończą bez „żółtka”; jeśli przytrafi im się to na początku spotkania „Gorze im się stanie” . To samo zresztą dotyczy naszych Orłów, bo fechtowanie od początku na tym polu kołem oznaczonym będzie i kości też zatrzeszczą nie raz.
2) Kto wie, kiedy wystawić do walki dużą liczbę ludzi, a kiedy małą, odnosi zwycięstwo.
Om to! To, to jest bardzo ważne, sądzę. Śmieszne są niektóre przewidywania w scenariuszu ujmujące zarówno zdecydowany atak Polaków od początku, jak i... zdecydowany atak Czechów. Z tego wynikałoby, że spotka się 22 wariatów, a w to jakoś wątpię. Jestem przekonany, że pierwsze minuty polegać będą na zamówieniu sobie wyłączności nad środkiem boiska. Mogą pójść jakieś wślizgi i nerwy. Prawdziwą cnotą będzie przewidywanie najwłaściwszych momentów do zaatakowania, pośpiech jednych i bierność drugich w akcjach ofensywnych to murowana zguba. Dobrze prawi inny generał, Waldemar Fornalik (ale to taki starożytny generał, wiecie, zarazem Król;), by cierpliwość stała się orężem. Czesi grzechem zaniechania również mogą krzywdę wyrządzić, ale głównie sobie. Wiele, bardzo wiele zależeć będzie od oficerów, czyli liderów drużyn; to oni muszą wyczuć tę chwilę najlepszą, by przesunąć się do przodu większą ilością, by zagrozić rywalowi. Jak zgubna potrafi być błędna decyzja pokazało spotkanie Szwecji z Anglią; „Trzy Korony” po uzyskaniu prowadzenia chciwie sięgali po trzeci skalp, a po chwili sami przegrywali 2-3.
3) Ten, kogo żołnierze wyżsi i niżsi stopniem mają te same pragnienia, odnosi zwycięstwo.
To kwestia relacji w drużynie. Tylko głupiec je ignoruje, no i Holender jeszcze. Efekt mamy na tym Euro. Wyjątkowo istotne by właściwie prowadzić grupę, sprawiedliwie karać, ale i nagradzać, tego pogłaskać, tamtego ochrzanić, podtrzymywać wiarę w zespole i jedność i do diabła dać w mordę każdej czarnej owcy (czy tam klapsa, jak sugerował Mancini). To nie tylko sprawa trenerów, jako organizm sama drużyna musi ustalać hierarchie i stosunki. Taka sprawa z bramkarzami może popsuć grupę, gdy jedni nie zgodzą się z decyzją, a inni tak; to również traktowanie rezerwowych, którzy, wiadomo, mogą okazywać niezadowolenie. Pod tym względem chyba lepiej wyglądają Czesi, którzy przynajmniej raz dali w ostatnim czasie wyraz swej integralności i wspólnemu celowi...
4) Ten, kto jest w pełni przygotowany i czeka na nieprzygotowanych, odnosi zwycięstwo.
To nie tylko przygotowanie fizyczne, strategiczne, ale również koncentracja i utrzymywanie szyku. W jednej i drugiej drużynie kilku graczy potrafi równocześnie pomyśleć o niebieskich migdałach (ciekawe, czy tych samych), co skutkować może dramatycznie. Pamiętacie naszą kontrę bramkową? Trójka w środku podjęła wtedy dyskusję, w tym przypadku oddanie piłki komuś innemu było szczęśliwe – był to nasz, ale następną razą mogą się chłopcy zdziwić setnie; albo gafa Čecha i Sivoka, Gekas nic nie musiał zrobić, właściwie tylko gdyby usnął mogli Czesi uchronić się przed golem. Indywidualne, jak i drużynowe błędy mogą być gigantem pożerającym szanse.
5) Ten, kto ma zdolnego dowódcę, któremu władca nie wchodzi w drogę, odnosi zwycięstwo.
I tu dopiero jest pies pogrzebany... Mam dziwne wrażenie, że jeden i drugi dowódca przedkłada intuicję nad wyrachowanie, fideizm nad chłodną kalkulacją, a ze strategią mają do czynienia na pasażu w sklepie, a nie na treningu. Chciałbym wierzyć Smudzie, ale jego wypowiedzi pogrążają gościa („nie ma znaczenia ustawienie”, „nie ważne kto zagra”, „występ Rosickégo nie ma znaczenia” etc). Wydaje mi się, że w przypadku jakiegokolwiek sukcesu jego doradcy powinni dostać spec-nagrodę, bo przy ignorancji szefa muszą wykazać się podwójnie (a osobna statuetka dla Marcina Feddka, któremu bardzo fajnie wychodzą analizy, szczerze!). Motywacja to nie wszystko, a może nawet zaszkodzić. Jeżeli z założenia puszcza się bokiem wici o kontuzji lidera rywali, która może przewartościować ustawienie Czechów na trzy różne warianty, to do diabła coś nie gra. Ale taka postawa to żaden atut Nároďáka, bo tam mają podobnego obiboka. Trener Bílek, mało znany nad Wisłą, czemu nie można się dziwić, bo sukcesów specjalnie nie odnosił, jest przykładem zadziwiającej kariery, gdy były świetny internacjonał dostaje odpowiedzialną fuchę bez specjalnego talentu do niej. To trochę taki nasz Grzesiu Lato, tylko z większymi zdolnościami interlokutora. Tak patrzę na jego dorobek tak w klubowych rozgrywkach, jak i reprezentacyjnej młócce, to nie mogę się nadziwić, że przyjechał do Wrocławia jako selekcjoner, a nie turysta. Żeby przybliżyć tę postać małe résumé jego kariery: tam, gdzie skończył z kopaniem, a piłkarzem był naprawdę niezłym, zabrał się za mazaki i poprowadził FK Teplice; poprowadził w dziesięciu spotkaniach i z kiepściutkim bilansem dostał wolne na pół roku (i tu uwaga numer jeden: na pięć gier wyjazdowych wygrał jedno, resztę przegrał). Na sławę jego nazwiska nabrali się działacze w Blšanach i oddano w jego ręce miejscowy FK Chmel, klub słabiutki, bez perspektywy, którego jedynym celem było zapychanie dolnych rejonów ligi. Trudno jednoznacznie ocenić pracę Bílka z tego okresu, bo naprawdę byli to frajerzy, z którymi sukcesów nie dało się osiągnąć, dlatego spadek dopiero w trzecim sezonie nie brzmi znowu tak źle, ale gros punktów Chmielarze zdobywali u siebie, bo ponownie wyjazdy przerastały trenera (w ciągu tych trzech lat wygrał na obcych boiska zaledwie trzy mecze, dokładnie po jednym w każdym roczniku); o dziwo szybko dostał robotę w Pilznie, gdzie zanotował najlepszy bilans w swej pracy; najlepszy, bo w tych trzech spotkaniach nie doznał porażki (ale też tylko raz wygrał) i niespodziewanie poproszono go na Letną. Działacze Sparty miewają czasem szalone pomysły i takim było również zatrudnienie Bílka, faceta bez odpowiedniego CV trenerskiego, za to z „Rudou” przeszłością, gdzie aż czterokrotnie pojawiał się jako piłkarz. Dostał tam śliczne zabawki, mniej więcej takiej wartości, jak Smuda w Widzewie, Wiśle i Legii, dla przykładu: Řepka, Sylvestre (był w kadrze Barcelony FC), Šimák (to ten wariat z Bundesligi), Zabavník (reprezentant Słowacji), Kolář (być może zagra dzisiaj z nami), Kadlec (ten wybiegnie na pewno), Hašek (Martin, brat słynnego „Dominatora”), Pospěch (kolega Polanskiego z Mainz), Matušovič (wtedy wielka nadzieja czeskiej piłki), Jun (napastnik grający obecnie w Austrii), Sivok (kolejny kadrowicz), Blažek, Kisel... Z taką paką poradził sobie w pierwszym sezonie, ale w drugim nie szło mu już tak dobrze i musiał uznać wyższość lokalnego rywala, co rozwścieczyło szefostwo i pokazano mu drzwi. Co ciekawe miał w tym okresie dobry bilans gier wyjazdowych, ba!, w europejskich pucharach nawet lepszy niż ten przed swoją widownią!, tylko co z tego skoro to rywal zza miedzy dzięki Vaniakovi w bramce zagrał w grupowej fazie LM. I właśnie brak sukcesów w Europie zmusił Bílka do emigracji. Na rok zakotwiczył w Ružomberoku. Nie zrobił na Słowacji furory, zajął dopiero piąte miejsce po raz kolejny udowadniając, że ma ogromy problem z przygotowaniem zespołu do meczów wyjazdowych, paradoksalnie jednak wybaczono mu wszelkie grzeszki ze Sparty i ot, tak, wręczono nominację na trenera tej najważniejszej z drużyn w kraju. Bílek kupił sobie zaufanie pierwszymi meczami, wygrywając trzy z czterech otwierających (w tym z Polską), zaliczając potem absolutnie skrajne rezultaty, od zwycięstw nad Stanami Zjednoczonymi, Szkocją, czy rozgromienie Ukrainy, po klęski z takimi patałachami, jak Litwa, Zjednoczone Emiraty Arabskie, czy Azerbejdżan. Oczywiście, po raz kolejny potwierdził, że za cholerę nie radzi sobie z taktyką wyjazdową - naprawdę grając głównie z przeciętniakami ma ujemny bilans. Obrazowo prezentuje się to tak:
Razem (kluby+reprezentacja): 214:83-60-71 286:241 (tylko wyjazdy: 111:25-37-49 116:151). Tylko reprezentacja: 31:13-8-10 51:35 (wyjazdy: 20:6-7-7 25:28).
Tyle rozpisuję się o jego postawie będąc w gości, bo przecież cały ten turniej, a szczególnie spotkanie z Polską, właśnie w tych kategoriach należy traktować!
Jak zasadne jest rozważnie zdolności generalskich przekonuje Sun-Tzu, dobór właściwych sił, umiejętność zarządzania nimi, jedność i równowaga wszystko to determinuje jakość armii. Wyróżnia on następujące niedoskonałości prowadzące do klęski, armia:
topniejąca (jeden atakuje dziesięciu pomimo wyrównanych sił), niezdyscyplinowana (żołnierze silni, oficerowie słabi), tonąca (żołnierze słabi, oficerowie silni), krucha (gniew, niesubordynacja i rywalizacja wyższych oficerów), chaotyczna (słabość generała, mała efektywność i nieumiejętność wprowadzenia dyscypliny), rozgramiana (złe założenia taktyczne, brak rozpoznania wroga).
Do każdej można przypisać zarówno Polaków, jak i Czechów, bo czyż założenie Polanskiego o napierd...niu nie może wprowadzić nieodpowiedzialnej utraty sił? Czy jeśli oficerowie, czyli najważniejsi gracze każdej ze stron będą odstawać formą dnia od reszty nie wpłynie to na końcowy wynik? Albo, gdy właśnie ci pomniejsi dadzą ciała? Przemotywowanie, w którym każdy ciągnąć będzie wózek po swojemu, a także niesprawiedliwe decyzje trenera, wreszcie błędny dobór taktyki, każdy z tych elementów może wystąpić po każdej ze stron, ale trudno spekulować o tym przed pierwszym gwizdkiem. Może poza jednym przypadkiem, dwoma...
Jeżeli karzesz żołnierzy, którzy jeszcze nie są ci oddani, nie będą posłuszni.(...) Jeżeli są oddani, a ty nie wymierzasz kar, są bezużyteczni.
Można ten cytat odnieść do sytuacji z Tytoniem i Szczęsnym oraz z Barošem. Smuda i Bílek muszą wykazać się wielką dyplomacją, zrozumieniem, plastyczną obróbką materiału, którym dysponują. Obłomowszczina sprowadzi niezadowolenie i poczucie niesprawiedliwości, a to może doprowadzić do braku dyscypliny, buntu i działaniu na własną rękę. Drużyna musi nie tylko zaakceptować decyzję generała, ale również całkowicie przyjąć ja jako własną. Smuda ma naprawdę nie lada dylemat, bo ile osób tyle tez; również szkoleniowiec czeski staje przed wyborem doktrynalnym lub zdroworozsądkowym, bo napastnik rodem z Vigantic daje zbyt mało argumentów, by ufać mu bezgranicznie (szczególne dla kadry Czech, wybór trenera pozbawił jej jakości w ataku szybkim; podstawowy napastnik jest ociężały, Pekhart nie ma możliwości rozpędzenia się przy swoim wzroście, Necid i Lafata, teoretycznie najbardziej ruchliwi i szybcy, zostają w hierarchii na szarym końcu). Umiejętne wyartykułowanie swoich racji może ponieść drużynę lub wykopać wilcze doły, w które sami wpadną...
Gdy już wybór zostanie okazany należy rozpracować przeciwnika i odpowiednio zmotywować własne oddziały, w sam raz, by nie przesadzić,
(...) mądry dowódca stara się pozyskiwać zapasy od wroga.
Złość motywuje ludzi do bicia wroga.
Poznanie własnych mocnych i słabych stron, tak, by jeden zaakcentować, a drugie ukryć oraz znalezienie tych samych u przeciwnika, by móc korzyści uzyskać to rzecz fundamentalna,
(...) jeśli znacie wrogów i znacie siebie, wasze zwycięstwo nie jest narażone na niebezpieczeństwo.
Należy przy tym pamiętać o banalnej prawdzie, że każdy mecz jest inny, tak jak inne są bitwy,
(...) zwycięskiej bitwy nie da się powtórzyć, ponieważ zastosowane środki są reakcją na niezliczoną liczbę czynników.
Tym bardziej należy ostrożnie operować przywoływaniem radosnego remisu z Rosją, bo taktycznie spotkania będą absolutnie różne (choćby dlatego, że Czesi graja w innej tonacji, innym tempem i w ogóle jakby mniej free), inne też stawiamy wymagania, bo remis ze „Sborną” był fajnym rezultatem, ale już podział punktów z południowymi sąsiadami oznaczać będzie de facto klęskę. Dlatego Sun-Tzu podpowiada piłkarzom o strategii,
Są drogi, którymi się nie przejdzie.
(...)
Są rozkazy od władcy, których nie można zaakceptować.

Jeśli Polacy chcą atakować, to w pierwszej fazie należy rozrzucać piłke do boków, tam zarówno Gabre Selasie, jak i Limberský nie stanowią zapory nie do przejścia, ale odpuściłbym uporczywe wrzucanie piłki na jednego Lewandowskiego (nawet jeśli jeszcze jakiś szkrab znajdzie się w polu karnym to z rosłymi obrońcami ma marne szanse), bardziej odpowiedni byłby drybling do środka i próba rozegrania już to klepy, już to gry jeden na jednego ze stoperami, którzy nie są zbyt zwrotni (a Kadlec ma manierę bocznego obrońcy, którym przecież jest, czyli schodzenia do pozycji leżącej). Zdecydowanie trudniej będzie czynić to prawą stroną, nie dlatego, że obrońca Pilzna rzadziej włącza się w akcje ofensywne (raczej obaj będą pod tym względem umiarkowani), ale tam będzie większe wsparcie bocznego pomocnika, bo Pilař współpracuje z nim w klubie. O tyle po drugiej stronie może zabraknąć lewoskrzydłowego w ogóle (Jiračka ciągnie do środka), a wspierać czarnoskórego mistrza Czech będzie Hubšman lub Plašil (zależnie od sytuacji boiskowej), a to daje możliwość nawrotu akcji do środka, gdzie właśnie zrobiło się nieco luźniej. Ewentualny udział w meczu Rezka karze nieco uruchomić wyobraźnię i grać miejscem, w którym znajdować się będzie pomocnik Wolfsburga, jego szybka kartka otworzy drzwi; środkowi pomocnicy powinni ustawicznie nękać fizycznie sowich oponentów, wspomniałem już o tym, nie są oni siłowo zdolni do postawienia się muskulaturze Polaków. Odradzałbym awiację, Czesi nieźle fruwają, szczególnie że mniej więcej w środku ustawi się trójkąt Hubšman-Sivok-Kadlec, a każdy z nich gra świetnie głową.
Dla Czechów kluczowy będzie odbiór piłki w środku pola, gdy nasze akcje dopiero będą się rozwijać, ominięcie grą kombinacyjną i indywidualną środkowej strefy (mała zwrotność Dudki i Murawskiego jest w sam raz) i rozrzucenie piłki do boku, gdzie dynamiczni i świetni technicznie, odważni i błyskotliwi Pilař i Jiraček (ten może zawrócić w głowie Boenischowi!) nie będą mieli większych problemów ze zrobieniem przewagi – odpowiedni ruch Baroša może sprawić, że bramkarz będzie miał zagwozdkę, jak wybronić sytuację sam na sam. Jiračka cechuje jeszcze jedno, atak środkiem; o ile pozostawienie go na prawą nogę nie jest specjalnie groźne, to moment na strzał lewą może być decydujący, podobnie jak Plašila i ewentualnie Rosickégo; cała trójka lubuje się w strzałach z dystansu; uwaga także na chyżonogiego Vaclava, który wielokrotnie udowadniał, że akacja à la Robben jest mu właściwa, jak najbardziej.
To oczywiście elementy ofensywne, ale niezbędne jest zachowanie równych proporcji, jakości w grze do przodu, jak i do tyło, przecież,
Gdy ktoś umie atakować, sprawi, że wróg nie będzie wiedział, gdzie wystawić obronę. Gdy ktoś potrafi się bronić, sprawi, że przeciwnik nie będzie wiedział, gdzie zaatakować.
Dlatego wyjściem jest umiejętność zabezpieczenia własnej bramki,
(...) biegły w sztuce wojennej przyjmuje pozycję, w której nie może być pokonany, a przy tym nie traci możliwości pokonania wroga.
Wyznaje zasadę, że pewna i skoordynowana obrona, porządek, to podstawa do starań o zwycięstwo. W ataku trzeba wykazać się niebanalną bystrością i strategią. Siła wystarczy do obrony, ale do ataku już nie,
Przeciwnik nie może wiedzieć, w którym miejscu go zaatakujemy. Jeżeli tego nie wie, musi przygotować się na atak w wielu miejscach.
Kardynalna może okazać się zdolność do szarży indywidualnej. Błaszczykowski udowodnił, co to znaczy we wtorkowym spotkaniu, Czesi pokazali, jak potrafią zagrać dwójkowo z Grekami. Jeśli rezygnujemy z klasycznego lewoskrzydłowego stajemy się podobni rywalom, którzy również na lustrzanej pozycji wystawią fałszywego bocznego. Różnica polega na tym, że czy to Obraniak, czy Mierzejewski pozbawieni będą możliwości oddania strzału z tamtej pozycji. Atencja! U Czechów prawdopodobnie obaj boczni po zejściu do środka będą mieli piłkę na sprawniejszej nodze!
Dalej chiński dowódca naucza,
(...) oceń rzetelnie przeciwnika, aby oszacować zyski i straty. Skłoń wrogów do działania, aby poznać prawidłowość ich ruchów i spoczynków.
Prawdopodobnie Polacy spróbują zaatakować w pierwszych 15 minutach z większą siłą, to klasyczne rozwiązanie mające na celu ustawienie właściwych sobie proporcji, a najlepiej uzyskania prowadzenia. Zapewne więc Czesi będę nieco bardziej wycofani na własne pozycje, aby unieszkodliwić każdą próbę. Jeśli nie przytrafi się jednostkowy błąd powinni bez problemu odeprzeć nasze ataki i wtedy wrócimy do punktu wyjścia. Wykazanie cierpliwości i sprytu ponownie może rozpierzchnąć szeregi przeciwnika, na przykład oddanie im pola, zwłaszcza ich prawej strony, gdzie niebezpieczny Gabre Selasie poczuje się zbyt pewnie i zacznie hasać po naszej połowie; jak wspomniałem, uzupełniać i wspierać będzie go środkowy pomocnik, a to nada kontratakom wspaniałe możliwości. Należy pilnować, by piłkę od bramki rozgrywał Sivok, nie jest zły w tym fachu, ale Kadlec lepszy; spodziewam się, że najczęściej rozwiązaniem będzie posłanie długiej lagi na Baroša, lub krosowej do skrzydłowych. Odcięcie skrzydeł od podań to bardzo wrażliwa sprawa dla Czechów. Dajmy im grać w środku, gdzie zagęszczone oddziały zblokują ofensywę. Nie spodziewajmy się jednak, by zbyt często zdarzała się sytuacja, w której czterech lub więcej graczy znajdzie się za linią piłki, asekurować będą dobrze, przesuwać podobnie, ale i tak wolne przestrzenie pozostawią.
Czesi z pewnością liczyć będą na poniewieranie się defensywnych graczy Polski pod ich polem karnym. Bardzo wielka odpowiedzialność ciąży na Piszczku, znamy jego inklinacje do gry ofensywnej, liczyć będzie na to Pilař, który co prawdą pobiegnie za nim, ale nie zawsze. Jeśli Piszczkiem zajmie się ktoś ze środka, lewoskrzydłowy będzie miał przyjemną okoliczność do ataku i nie liczmy, że zabraknie mu odwagi. Nasz środek może dać się podpuścić i podejść pod pole karne przeciwnika w sile dwóch, wtedy Jiraček bez problemu urwie się temu, który pozostanie i zrobi niebezpieczną przewagę. Jeszcze raz zwrócę na to uwagę, niedoceniani Czesi nie boją się i są w tym całkiem dobrzy – w pojedynkach jeden na jednego, a czasem i na dwóch. Pilař, Jiraček, Rosický, każdy z nich z łatwością wygrywa takie starcie, potrzebują tylko miejsca, by się rozpędzić... Wielce prawdopodobne, że skserują nasze ustawienie z Rosjanami, będzie więc tego miejsca wystarczająco dużo!
Patrząc z odwrotnej perspektywy to Baroš w pierwszej kolejności atakować będzie „Wasyla”, bo ten Francuz jest surowy w rozegraniu piłki, podobnie jak Boenisch, a grają po jednej stronie; czyli podobnie, wykop na napastnika. Zapewne zechcą także zablokować naszą prawą stronę, co będzie o tyle trudne, że jeden pomocnik będzie musiał zostać do asekuracji Gabre Selasie, który nie będzie miał wsparcia lewego pomocnika. Nie wiem, czy przesunięcie Błaszczykowskiego właśnie tam to nie byłby elementy zaskoczenia. Jesteśmy dość surowi w środku, a bierność naszych w grze ofensywnej będzie grzechem, dlatego łatwo o niedokładność, stratę i nadzianie się na kontrę. Co, jak co, ale w tym Czesi ani trochę nam nie ustępują, a Plašil i „Rosa” potrafią jednym podaniem ominąć to, co pozostało w pomocy i nieszczęście gotowe.
Dlatego trenerzy,
Działania armii opierają się na podstępach; posuwa się ona naprzód, gdy jest to korzystne, i zmienia się (...).
Zdaje się, że niektórzy nazywają to arytmią gry... I jeszcze w nawiązaniu do poprzednich rozmyśleń,
Zwabiaj przeciwnika pozornymi zyskami. Wywołuj i wykorzystuj chaos w jego szeregach.
Atakuj, gdy jest nieprzygotowany.
Idź tam, gdzie się ciebie nie spodziewa.

i
Gdy panuje porządek, czekaj na rozprężenie. Gdy panuje spokój, czekaj na zgiełk. Oto sposób kontroli umysłu.
Jeśli ktoś poczuje się zbyt pewny siebie może zaraz stracić głowę. Pozorowany chaos jako strategia, szczególnie obronna.
Symulowany chaos bierze się z opanowania, złudzenie strachu – z odwagi, pozorowana słabość – z siły. Porządek lub nieporządek to tylko kwestia liczb. Odwaga i strach to tylko kwestia rozmieszczenia wojsk.
Prowokowanie do podjęcia pewnych zachowań, reakcji, proponowanie pośrednich zysków, by na końcu zaskoczyć wroga i odnieść korzyść większą. Zasadzka.
(...) biegły w sztuce wojennej (...) potrafi selekcjonować ludzi i używać sił zgodnie z obraną strategią.
Pewne miejsca wrażliwe już wykazałem, ale jest jeszcze jedno, szczególnie po stronie czeskiej,
Aby uzyskać niepodważalną przewagę, uderzaj w luki wroga.
Sun-Tzu z całą pewnością ma tu na myśli stałe fragmenty gry. Czesi mają kim straszyć – wysoki Sivok, skoczny Kadlec, boczni obrońcy i defensywny pomocnik także radzą sobie w powietrzu, a jednak rzadko skutecznie stosują tę broń. Nie pamiętam już kiedy Plašil dokładnie dorzucił piłkę, stąd wniosek, ostrożny, ostrożny, że z ich strony więcej smrodu mogą wprowadzić uderzenia bezpośrednie niż dośrodkowania. Z jedną uwagą (i dotyczy to także wrzutek z akcji), ten niesamowity Pilař ma znakomity timing, a że jest tak malutki, że trudno go w ogóle dostrzec sieje zamęt i ostateczność, udowodnił to w minionym sezonie bardzo, bardzo często.
Znacznie pewniej radzą sobie z dośrodkowaniami Polacy, za to Czesi bronią dość nieporadnie, co wykazały już te Mistrzostwa. Rosły Čech unika wyjść, wspaniale byłoby zatem bić silne piłki albo na długi słupek, albo w światło bramki. Przypuszczam, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz uzyskania gola – rzut wolny z bocznych rejonów boiska i dokładnie rzucona piłka, tam już Wasilewski, Perquis, Dudka i Lewandowski potrafią zamieszać.
Ale piłka to gra błędów i wbrew niektórym opiniom (zwłaszcza fani, trenerzy i zawodnicy koszykówki uważają, że boisko piłkarskie nie wymaga myślenia i reagowania) adaptacja do bieżących możliwości będzie wielce zalecana. Nie ma nic lepszego niż wykorzystanie błędu rywala, a że grają zespoły o takim, a nie innym potencjale to będzie ich bez liku. Jeśli w danym momencie piłka znajdzie się pod nogami intelektualistów piłkarskich może zrobić się ciekawie. Po naszej stronie tymi zdolnościami dysponuje trójka z Dortmundu oraz Obraniak, po czeskiej głównie kapitan Bordeaux, pomocnik Arsenalu i prawoskrzydłowy Pilzna vel Wolfsburgu,
Jeżeli nieprzyjaciel otwiera drzwi, musisz w nie wbiec (...). Dlatego na początku bądź jak dziewica. Gdy później przeciwnik otworzy drzwi, bądź jak pędzący królik. Nieprzyjaciel nie będzie potrafił stawić ci czoła.
Podoba mi się to porównanie z dziewicą. Niby nieśmiało, niby nogi zwężone, a gdy w głowach przeciwnika podniecenie upewni, że „jestem macho, a ty dzisiaj będziesz moja”, wyprowadzić cios, pokazać jaja i odebrać pewność siebie.
Jeśli rychło nie padnie bramka, nieważne zresztą dla kogo, gra będzie przypominała przeciągnie liny. Dlatego cnotą będzie cierpliwość, która ma to do siebie, że trudno ją zaakceptować,
Gdy wojska biorą udział w bitwie, a zwycięstwo długo nie nadchodzi, tępiej broń i gaśnie zapał. Jeżeli atakujecie miasta, wojsko traci siłę. Jeżeli kampania przedłuża się, zasoby państwa okazują się niewystarczające.
Kibice i piłkarze żądni sukcesu z każdą minutą mogą tracić wiarę w jego uzyskanie, mogą podejmować złe wybory i spieszyć się wtedy, gdy należy zachować chłodną głowę. Wprawdzie,
W wojnie ceni się zwycięstwo, a nie przedłużające się działania.
Ale to zwycięstwo można równie dobrze uzyskać w 90 minucie. Grunt to nie pozwolenie wrogowi na jego uzyskanie. Stalowe nerwy i konsekwencja, pamiętanie, że utrata bramki całkowicie odwraca sytuację, komplikuje ją tak bardzo, że w afekcie możne całkowicie utracić szanse. Lepiej zrobić zmianę niż pędzić do przodu na złamanie karku. Tu już nie będzie okazji do poprawy, to ostatni mecz, wóz albo przewóz, chwała albo hańba, karty z historii albo tylko jej moment...
W każdym razie ja jednym i drugim życzę powodzenia, oby każdy zagrał w optymalnym zestawieniu a zwycięski generalissimus mógł zasłużyć na szlachectwo, a nie jedynie na miano fuksiarza.
Gdybym miał postawić, postawiłbym na wynik... 1-1.
---
Wszystkie cytaty (wyróżnione w tekście kursywą) pochodzą z książki: Sun Tzu, Sun Pin. Sztuka wojny. Wyd. 2. Gliwice: Wydawnictwo HELION, 2008.