Stoisz nago przed lustrem. Ciało, które widzisz w odbiciu, niekoniecznie przypomina te, które oglądasz w filmach i kolorowych magazynach. Zamykasz oczy. Czy ideał musi być tylko jeden?
Zabawne, z jaką łatwością porównujemy się z tymi, z którymi nie mamy szans na wygraną. Celebrytki, modelki - wszystkie one prezentują nierzeczywisty wzorzec piękna wspierany Photoshopem i rękami chirurgów plastycznych. Hiperszczupłe, długonogie, z płaskimi brzuchami i idealnie wymierzonymi proporcjami między biustem i biodrami. Piersi mają jędrne, nie za duże, nie za małe, kształtne i najczęściej... silikonowe. Trochę głupio, ale to właśnie ten wzorzec miałam zawsze na myśli wzdychając np. nad brzuchem, który zasłużyłby na miano kaloryfera tylko wówczas, gdyby elementy wyposażenia domu wykonywano z ciastoliny...
Można gonić za ideałem, ale to naprawdę ciężka praca. A przede wszystkim - czasochłonna. Trzeba biegać, skakać, latać, pływać, ćwiczyć z Ewą Chodakowską, pilnować każdego okruszka pożywienia, co godzinę masować wiotczejące wnętrza ud, na każdą część ciała nakładać inny kosmetyk, katować się aerobową szóstką Weidera i wydawać fortunę na bolesne zabiegi estetyczne. W końcu przychodzi moment, gdy musisz kontrolować każdą sekundę życia, by hedonistyczne popędy nie pokrzyżowały Ci dążeń do ideału. A i tak niewiele wskórasz, jeśli natura nie dała Ci długich nóg Gisele Bundchen, piersi Scarlett Johansson czy talii Megan Fox.
Możesz też znaleźć sobie sport, który naprawdę lubisz, cieszyć się wolnym czasem z książką na hamaku, popijajać prosecco w gronie przyjaciół, delektować się pysznym jedzeniem i nie robić sobie wyrzutów z powodu zbyt dużej ilości węglowodanów prostych w diecie, beztrosko leniuchować, kiedy tylko przychodzi Ci na to ochota, co, jak sprawdziłam, poprawia promienność cery, a przede wszystkim nie zastanawiać się zbyt często i nie rozpaczać nad tym, jak wiele brakuje Ci do ideału.
Zamiast porównywać się do gwiazd i modelek, stań się dla siebie jedynym punktem odniesienia. Dopiero wtedy masz szanse poczuć się... idealna. To proste. Nie ma przecież drugiej, bardziej idealnej Ciebie. Jesteś jedynym egzemplarzem. Tym samym - egzemplarzem idealnym. Ba, pokazowym!
Wszystkie te idealne fałdki i wałeczki... Nadprogramowe tłuszczyki albo wystające kości. Pozwól sobie je polubić. Zaakceptuj, nie zwalczaj. Nie, nie sugeruję, że fajnie jest się zaniedbać. Dbaj o siebie i wyglądaj najlepiej, jak potrafisz, ale w ramach tego, co dała ci natura. Życie jest zdecydowanie zbyt krótkie, by zamęczać się dopasowywaniem do jedynego wzorca narzucanego przez popkulturę. Różnorodność jest wspaniała. Piękne są WSZYSTKIE kobiety, które widujesz na plaży. Piękna jest Lena Dunham, która przez połowę serialu "Girls" bez kompleksów prezentuje swoją zupełnie nie holywoodzką nagość. Piękna jesteś Ty, taka, jaka jesteś. Bo to Ty.
Stań nago przed lustrem. Otwórz oczy.
Może jednak fajnie jest być podobnym zupełnie do nikogo?