Gdy dowiedziałam się o samobójczej śmierci Borysa Bierezowskiego, pomyślałam, jak chyba większość osób, dla których to nazwisko nie brzmi obco, że człowiek, który ma fortunę na koncie, wpływowych przyjaciół na całym świecie i jeszcze bardziej wpływowych nieprzyjaciół na Kremlu, po prostu nie mógł popełnić samobójstwa, a co najwyżej mógł życia zostać pozbawiony. Historia najnowsza zna zbyt wiele przypadków, gdy Kreml likwidował oponentów w taki sposób, że na pierwszy rzut oka zgon wyglądał na samobójstwo. Wydaje się, że w przypadku Bierezowskiego rzeczywiście nie zadziałała niewidzialna ręka Putina – samotny, pozbawiony nadziei, choć wciąż idealista, postanowił zakończyć swoje życie.
Śmierć rosyjskiego oligarchy
REKLAMA
Borys Bierezowski był nie tylko oligarchą i politykiem, ale także utytułowanym matematykiem, członkiem Rosyjskiej Akademii Nauk. Dobrze żył z Borysem Jelcynem. W latach 1991-99 należał do jego najbliższego otoczenia i lubił przypominać, że należy do tej wąskiej grupy oligarchów, która kontroluję połowę rosyjskiej gospodarki. Równie dobre kontakty chciał mieć z kolejnym rosyjskim przywódcą, Władimirem Putinem – uczestniczył zresztą w jego wyniesieniu do władzy. Nie zagwarantowało mu to pożądanych relacji z władzą - w 2003 r. biznesmen-naukowiec otrzymał azyl w Wielkiej Brytanii po tym, jak prokuratura rosyjska zaczęła ścigać go pod zarzutem malwersacji finansowych, prania pieniędzy i przygotowania do obalenia władzy. W sumie wszczęto przeciw niemu 11 postępowań. Akt oskarżenia nie wyszedłby z biura prokuratora albo chociażby nie był tak obszerny, gdyby wcześniej Bierezowski nie śmiał zadrzeć z Putinem. To kategoria działań, których się nie wybacza.
Rosja kilkakrotnie występowała o ekstradycję oligarchy, ale Wielka Brytania konsekwentnie odmawiała. Stało się to jedną z przyczyn poważnego ochłodzenia relacji obu państw.
W 2009 roku Bieriezowski został zaocznie skazany przez sąd w Rosji na 13 lat więzienia za rzekome oszustwa finansowe na szkodę firm, którymi zarządzał. W 2007 r. w innym postępowaniu skazano go na 6 lat pozbawienia wolności za defraudację pieniędzy należących do rosyjskich linii lotniczych Aerofłot.
Putin nie był jedynym silnym przeciwnikiem, z którym zadarł Bierezowski. Przegrał kosztowny spór z Romanem Abramowiczem, który dotyczył odszkodowania na kwotę blisko 6 mld dolarów z powodu rzekomo nieprawidłowej sprzedaży przez Abramowicza udziałów Bieriezowskiego w koncernie naftowym Sibnieft. Sprawę przegrał i nie tylko, że musiał zapłacić blisko 35 mln funtów różnego rodzaju kosztów sądowych, ale przy okazji procesu na jaw różne ciemne interesy robione przez Bierezowskiego na początku lat 90., gdy ludzie z dnia na dzień stawali się milionerami, jeśli tylko wiedzieli, jak najsprytniej spisać umowę z wieloma zerami w tle. Wieloletnie starania, by być odbieranym jako uczciwy biznesmen, który prowadzi walkę ze skorumpowaną władzą w dawnej ojczyźnie zostały tak naprawdę zdeptane, bo po procesie świat zobaczył w Bierezowskim mało wiarygodną postać, która próbuje zaklinać rzeczywistość. Nie można mu jednak odmówić tego, że przez cały okres emigracji wspierał opozycję antyputinowską – słowem i środkami finansowymi. W Wielkiej Brytanii prowadził Fundację Swobód Obywatelskich, wspierającą opozycję w Rosji, którą zlikwidował na krótko przed śmiercią.
Bierezowski źle czuł się na emigracji i bardzo chciał powrócić do Rosji. Wiadomo, że na krótko przed śmiercią wystąpił do prezydenta Putina o umożliwienie mu powrotu do ojczyzny. W liście, który skierował do głowy państwa, miał przeprosić za popełnione błędy. Nie wiadomo, jak najwyższe władze zareagowały na tę prośbę.
Od dawna bał się o swoje życie, wiedział, że może stać się ofiarą rosyjskiego ataku. Już w 1998 r. Aleksander Litwinienko, wysoki funkcjonariusz rosyjskich służ specjalnych, otruty radioaktywnym polonem w 2006 r. po tym, jak otrzymał azyl w Wielkiej Brytanii, informował o rozkazie zabójstwa Bierezowskiego. O ile jednak w przypadku Litwinienki praktycznie nie było wątpliwości, że udział w śmierci miał Kreml, to śmierć Bierezowskiego rzeczywiście wygląda na samobójczą. Już od pewnego czasu informował swoje otoczenie, że jest zmęczony życiem i zagubiony. Podłamał go przegrany spór z Abramowiczem i utrata reputacji, jaka się z tym wiązała. Źle czuł się na emigracji, wobec czego był gotów korzyć się przed największym politycznym wrogiem. Od pewnego czasu spieniężał majątek, zamykał prowadzone głównie w Wielkiej Brytanii firmy.
W tym miejscu pozwolę sobie zacytować Marka Ostrowskiego, który tak w "Polityce" zakończył komentarz o Bierezowskim: "Odszedł ostatni wielki biznesmen i polityk z epoki Jelcyna, ostatni który nie zmieścił się w nowej epoce, kiedy oligarchowie mogli zachować majątki, lecz musieli zrezygnować z jakichkolwiek ambicji politycznych. Było takich trzech: Władimir Gusiński (stonował politycznie i siedzi w Izraelu), Michaił Chodorkowski (siedzi w więzieniu) i właśnie Borys Bierezowski."
Więcej:
Rosja