Partią rządząca - PiS - pod pretekstem dobrej zmiany przeprowadza rewolucję. Rewolucja to przewrót. Obalanie istniejącego porządku, tworzenie nowego ładu, wymiana elit. Zastąpienie starego systemu wartości nowym. Rewolucja nie zważa na swoje dzieci. Karmi ambicje i aspiracje wybranych. Pozostali to mięso armatnie. Idą za przywódcami, bo uwierzyli w tanie obietnice i proste rozwiązania.
Dzisiejsza większość parlamentarna przeprowadza właśnie w Polsce rewolucję. Likwidowane są kolejne fundamenty systemu demokratycznego. Znamy tę listę już wszyscy na pamięć. Ale dla porządku warto przypomnieć. Zlikwidowano ostatnio:
- niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego,
- wolne publiczne media,
- niezależność służby cywilnej,
- apolityczność i niezależność prokuratury,
- prawo do prywatności.
Trwają prace nad:
- odebraniem nam prawa własności do ziemi,
- naruszeniem naszych praw wyborczych,
- naruszeniem samorządności placówek badawczych i naukowych.
To zapewne tylko niektóre projekty. Przecież o większości z nich dowiadywaliśmy się w ostatniej chwili. Co jeszcze trzyma na zapleczu władza? Jakimi pomysłami nas uszczęśliwią współcześni rewolucjoniści?
W odpowiedzi na rewolucję, której oczywiście raczej nikt nie chce, można przyjąć jej metody działania, próbować użyć przeciwko niej jej własnej broni. Pojawia się jednak ważna przestroga. Nie rozmawiaj z idiotą, bo najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem. Co zatem robić? Jak żyć?
Jeżeli zrozumiemy dodatkowo, że rewolucja jest nadaktywna, rozedrgana, szarpana emocjami, histeryczna - zrozumiemy, że reakcja musi być zupełnie inna. Potrzebna jest rozwaga, mądrość, refleksja, wyważenie, merytoryczna dyskusja i niewzruszona konsekwencja. Tylko używając naszego języka możemy pokazać swoje wartości. I nadać im odpowiednią wagę. Siła mądrości, spokoju, konsekwencji i szerokiej współpracy - tutaj leży klucz do przyszłości. Jasnej i pogodnej przyszłości.
Procesy historyczne mają swoją logikę. Każda akcja wywołuje reakcję. Procesy społeczne nie znikają. Muszą się rozwijać i zmierzać do kulminacji. A każdy ich uczestnik kreuje swoją w nich rolę.
W Rewolucji Francuskiej byli jakobini i żyrondyści. Był Robespierre i Danton. W Rewolucji Październikowej bolszewicy i mienszewicy. Był Lenin i Trocki. A w każdej z nich były tysiące ludzi, którzy po prostu stracili życie, rodziny, majątek, a przede wszystkim godność. Z drugiej strony stanąć po stronie Ludwika XVI czy po stronie Cara Mikołaja II, Rządu Tmczasowego czy Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich?
W naszej historii również mamy wiele przykładów sytuacji trudnych i niejednoznacznych. Wystarczy przypomnieć niekończące się dyskusje o Powstaniu Warszawskim czy spory wokół Okrągłego Stołu.
Każdy we własnym sumieniu musi sobie odpowiedzieć zawsze, gdzie stoi, co popiera i jakie cele chce osiągać. Co spowodowało, że jest tu, gdzie jest i robi to, co robi? Jakie działania wspiera i jakie osiągnie efekty?
W zakończonym wielkim sukcesem ruchu "Solidarności" lat osiemdziesiątych oprócz milionów bezimiennych często dzisiaj bohaterów również byli Ci, którzy ten ruch budowali i Ci, którzy chcieli się załapać. Ci, którzy prowadzili dyskusję i Ci, którzy walczyli o stołki, popularność, pozycję, uznanie. Powstały wtedy przecież również różne inne niż "Solidarność" organizacje i ruchy. Pojawiali się też uzurpatorzy, próbujący zrobić karierę na zawłaszczeniu nazwy, znaku i przede wszystkim etosu stworzonego przez miliony.
Każdy ma prawo do własnych ambicji, własnych aspiracji, własnych przemyśleń i strategii. Każdy też ma prawo do własnych ocen i decyzji. Ważne tylko, żeby robić to we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność. Walka o państwo prawa pod kradzionym sztandarem wygląda jednak mało poważnie...