Dla pierwszego pokolenia chrześcijan nadzieją na nowe życie było zmartwychwstanie Jezusa. Umarł, ale pokonał śmierć. Poszedł do Ojca, aby przygotować im miejsce. Wkrótce wróci. Czekali więc radośni i pełni ekscytacji.
REKLAMA
Ale lata mijały. Chrześcijanie stali się prześladowani. Oznaczało to nie tylko niechęć, czy konieczność ucieczki, ale również śmierć. Śmierć przed powrotem Jezusa.
W 1 Liście apostoła Pawła do Tesaloniczan czytamy, że był to dla niektórych chrześcijan kłopot. Zastanawiali się więc: czy ci z nas, którzy nie doczekają Jego powrotu, nic nie zyskają? A ci, którzy tracą przez wiarę życie? Czy mają się pocieszyć szczęściem innych, sami nie mając nadziei na udział w obiecanej rzeczywistości nowego, przemienionego świata?
Apostoł Paweł odpowiada, żeby się nie martwili jak drudzy, którzy nie mają nadziei. Zmartwychwstanie Jezusa nie jest tylko jego własnym zwycięstwem nad śmiercią. Kiedy wróci, powstaną do nowego życia i oni, a ci, którzy wtedy będą żywi, zostaną przemienieni w nowe, zmartwychwstałe ciała (1 Tes 4:16-17).
Czy więc jedynie czekamy na zmartwychwstanie?
Nie.
Nie.
Zmartwychwstanie dokonuje się już teraz, za naszego życia. Tak pisze o nim Apostoł Jan. W swej ewangelii pisze, że Syn Człowieczy – czyli Jezus Chrystus – musi być wywyższony, aby każdy kto w niego wierzy, miał żywot wieczny (J 3:15). Czyli: kto wierzy w Jezusa Chrystusa nie będzie miał, ale: ma, tu, wierząc, już teraz, życie wieczne. Podobnie wypowiada się pod koniec tego rozdziału, pisząc znów czasie teraźniejszym: kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny (J 3:36). Wierząc, masz życie wieczne.
Swych poglądów nie zmienił pisząc swój list. Znów, w bardzo dobitny sposób ujął relację wiary i zmartwychwstania tymi słowy: „Kto ma syna, ma żywot; kto nie ma syna, nie ma żywota. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny” (1J 5:12-13).
Życie wieczne zyskuje się więc nie po śmierci, ale w trakcie życia takiego, jakie właśnie tu i teraz wiedziemy. Czy masz życie wieczne? - to nie jest więc jakieś głupie pytanie, jedynie chwyt reklamowy. Jak to możliwe?
Otóż życie wieczne zaczyna się nie od zmartwychwstania ciała, ale ducha. Każdy człowiek, mówiąc najprościej, ma w sobie pierwiastek materialny i niematerialny. Oba są niezbędne. Oba pochodzą od Boga. Bóg, planując życie wieczne, zaplanował zmartwychwstanie dla obu. Natomiast, i to najważniejsza myśl płynąca z przywołanych wersetów, zmartwychwstanie ducha poprzedza zmartwychwstanie ciała oraz zmartwychwstanie ducha pociąga za sobą zmartwychwstanie ciała.
Zmartwychwstanie ducha poprzedza zmartwychwstanie ciała. Duch zmartwychwstaje, staje się nowy, odpowiedni dla Boga, zmieniony poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa. W tym sensie życie wieczne zaczyna się od nawrócenia do Chrystusa. Ono dokonuje się w jakimś momencie naszego życia, niezależnie od faktu, że nasze ciała wciąż na nowe życie oczekują. Zmartwychwstanie ducha to pojednanie z Bogiem. To przywrócenie bliskich kontaktów. To rozpoczęcie nowej więzi, opartej na zaufaniu i bliskości. Apostoł Jan zapisał następujące słowa modlitwy Jezusa do Jego odwiecznego Ojca: „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga, i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17:3). Zmartwychwstanie ducha to więc poznanie Boga. Najwyraźniej jest ono możliwe przez wiarę w Jezusa, posłanego przez Niego Zbawiciela.
Zmartwychwstanie ducha pociąga za sobą zmartwychwstanie ciała. Jak to się dzieje? Wskażę na dwa fragmenty Nowego Testamentu, które rzucają na to światło.
List apostoła Pawła do Efezjan mówi, o tym, że Jezus Chrystus obecnie króluje w owym nowym, należącym do zmartwychwstania, wiecznym świecie. Nie króluje dla siebie. Króluje dla swojego Kościoła, którego jest głową. Dlatego do chrześcijan w Efezie mówi dość dziwne słowa: mówi że Bóg wraz z Chrystusem i ich, wciąż żyjących na ziemi, wzbudził (z martwych) i posadził w okręgach niebieskich ( Ef 2:6). Oni wraz z Chrystusem, jako wierzący w Niego, z Nim zjednoczeni, już są w niebie. Mają swojego „szefa” w wieczności. Ich Pan już tam jest i poprzez kontakt z nim, który zachodzi, wieczność wkracza w ich życie.
Podobną myśl przedstawia List do Hebrajczyków opisując wiarę Jezusowi Chrystusowi. Jest ona obecnością (lit. przed-trwaniem) tego, czego się spodziewamy w naszym życiu (Hebr 11:1). Czyli, obecnością przyszłości. Wiara pochodzi stamtąd, z wieczności. Łączy nas z Chrystusem, który zmartwychwstał i króluje. Łączy nas z nowym światem, który i tutaj wkrótce nadejdzie, ale który wraz z zmartwychwstaniem Chrystusa już się rozpoczął.
Wiara jest jak lina, łącząca nas ze statkiem wieczności. Możemy ją uchwycić – to nawrócenie. Wyobraźmy sobie, że wypłynęliśmy na materacu w morze. Nagle zawiał wiatr, zaległa mgła. Nie wiemy gdzie jesteśmy, straciliśmy poczucie orientacji. W pewnym momencie widzimy unoszącą się na powierzchni wody linę i głos zza mgły: złap się tej liny i ciągnij, a dotrzesz do naszego statku.
Ciągnięcie tego łańcucha, podążanie do statku, do celu, którego nie widać, ale który jest przecież realny i do którego się zbliżamy z każdym metrem przeciągniętej liny, jest jak życie wiarą. Już mamy łączność ze statkiem – z wiecznością. Mamy również kontakt słuchowy. Ale wciąż przed nami kolejne metry w mgle.
Ta wiara to wiara w Boże obietnice, dotyczące posłanego przez Niego Zbawiciela – o którym Stary Testament mówi jako o mesjaszu, a nowy jako o Chrystusie. To funkcja, nie nazwisko Jezusa. On jest władcą danym przez Boga; Jego Synem, który został nam dany dla ratunku. Tu i teraz.
Dlatego zapraszam: zmartwychwstań, tu i teraz! Jeśli Jezus nie jest dla Ciebie mesjaszem, Chrystusem, ratującym Ciebie – poproś Go o to. Powierz Mu swoje życie. Poddaj swoje serce i myśli. Nowe życie, zmartwychwstanie ducha zstąpi na Ciebie. Zaczniesz nowe życie, które nie skończy się na wieki. Wiara sięga poza śmierć. Ona wprowadza rzeczywistość wieczności w nasze doczesne życie. Mając w niej udział, potrafimy za apostołem Paweł spojrzeć poza śmierć ze spokojem, jak na długo oczekiwany urlop: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem. A teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości” (2Tm 4:7-8). Zmartwychwstanie ducha, dające spokój i nadzieję dokonuje się już teraz, za naszego życia. Oby było udziałem każdego z nas, Amen.
