Drogi Wiktorze,
Zawsze, kiedy ktoś odchodzi, a szczególnie ktoś znaczący - rośnie poczucie, że czegoś nie udało się dokończyć, że zabrakło tych kilkunastu słów ostatniej rozmowy. Tak jest i z Tobą, Wiktorze. Widzieliśmy się trzy tygodnie temu słuchając w Filharmonii V Symfonii Mahlera. Pamiętam, jak swego czasu mówiłeś o II Symfonii Mahlera - że warto od niej zaczynać dzień, by się oczyścić i wziąć energię.
Tyle słów zostało niewypowiedzianych....
Zawsze, kiedy spotyka się kogoś naprawdę otwartego na wiedzę - warto się zastanawiać, jak się od niego uczyć. A byłeś świetnym nauczycielem. Pamiętam, kiedy mając kilkanaście lat zaczynałem czytać warszawską "Kulturę" i "Politykę" i spotykałem Twoje teksty. Inspirujące, otwierające świat i myślenie - nawet w tamtych czasach. Pozwalałeś zrozumieć świat lepiej, i wykraczałeś poza prowincjonalizm polskiego podwórka. Raptem, różni nas 9 lat, a miałem wrażenie, że jesteś gdzieś na wyżynach pojmowania problemów współczesności.
I tak rzeczywiście było.
Ale tak naprawdę, najbardziej fascynujące było to, jak do głębokiej wiedzy dodałeś wielką mądrość prawdziwego rozumienia spraw. Twój przełom, o którym tak dramatycznie pisałeś - żmudna droga wychodzenia z emocjonalnego alkoholowego zakręcenia, wymagająca uważności w każdej, codziennej chwili trzeźwienia - stał się przełomem nie tylko dla Ciebie. Dał wielu, którym pomogłeś w trudnej pracy nad sobą przy wychodzeniu z koszmaru alkoholowego uwiedzenia - stabilny, bezpieczny, przyjazny, mocny punkt odniesienia. Byłeś jak port dla zagubionych i szukających busoli żeglarzy.
Dziękuję Ci za to Wiktorze...
Uczyłeś mnie, żeby się nie wstydzić swojej choroby alkoholowej, szczególnie, jeśli podejmuje się trud jej pokonywania. Nauczyłeś mnie, że każdy ma swoją miarę - tego, co może osiągnąć i tego, czego może się podejmować. Że każdy ma miarę swojej dojrzałości kształtowanej przez piekła i nieba, przez które przechodzi. I tego, że trzeba być wiernym sobie - takiemu, jakim się jest i jakiego trzeba się nauczyć - kochać. Tak mówiłeś Ty, tak zawsze mówił Jacek Kuroń. Tak mówił wielki filozof - Krzysztof Michalski.
Dziękuję Ci za rozmowy, jakie mieliśmy w Radzie Instytutu Spraw Publicznych: razem z ks. Józefem Tischnerem, Krzysiem Michalskim, Alikiem Smolarem. Uczyliśmy się tam wzajemnie wielu rzeczy, staraliśmy się rozumieć dobro publiczne w zagmatwanych splotach polskich przemian.
I dziękuję Ci za to, ze tak pięknie umiałeś dodać do wiedzy - dojrzałą mądrość.
To dlatego byłeś jednym z najmądrzejszych na świecie konstytucjonalistów, bo czułeś, czym naprawdę, od samego spodu - są prawa człowieka i obywatela. To dlatego, byłeś prowokacyjnym dla niektórych feministą, bo czułeś naprawdę emocje kogoś, kto jest dyskryminowany, może być krzywdzony - a poczucie równości jest dla niego, jak powietrze do oddychania. To dlatego rozumiałeś demokrację, jak nikt inny - bo patrzyłeś na prawo oraz gwarancje dla wolności i swobód demokratycznych przez pryzmat nie tylko światowego dziedzictwa w tej dziedzinie, ale poprzez wyczucie - co człowiekowi daje demokracja i ochrona prawna. To dlatego podkreślałeś - tak czuły na bycie wiernym sobie i prymat wolności oraz sumienia w tworzeniu przez państwo relacji z obywatelem - że sumieniem państwa jest jedynie prawo. I dlatego - tak bardzo bolała Cię destrukcja podstawowych praw, widoczna, kiedy rozpoczęły się rządy PiS - że apelowałeś o spisywanie czynów i postępków.
Pamiętam nasze rozmowy o organizacjach obywatelskich. Kiedy było dla Ciebie jasne, że ich siła, przejrzystość, pomoc, jaką kierują w stronę spraw bolesnych i pilnych - uzupełnia funkcje państwa, Ale daje też angażującym się obywatelom poczucie uczestnictwa. Demokracja nie była dla Ciebie teatrem, była żywym sposobem istnienia społeczeństw w relacjach z tymi, których powołuje się do misji sprawowania władzy. Byłeś staroświecki w najlepszym tego słowa sensie - władza miała być misją oraz służbą.
To Twoje pokolenie, Wiktorze - przełamało gdzieś w okolicach 1968 roku fatum polskiego losu zdobywając się na początek skutecznego buntu - dało "Solidarność", mądrość opozycji, niełatwy wysiłek, by po 1989 roku zacząć budować fundamenty prawdziwej demokracji, szacunku dla jednostki, obywatelskiego patriotyzmu.
Pamiętam wiele z Twoich wykładów, książek, artykułów, wywiadów oraz rozmów - i proszę Siłę Wyższą, by nie zapomnieć Twoich słów. By dalej uczyć się od Ciebie. Także tego, jak przechodzić w cierpieniu, ale z ciepłym uśmiechem dla innych - tę ostatnią drogę, drogę ku śmierci.
Teraz najważniejsze jest, by nie tylko uczyć się z tego, co mówiłeś, ale z tego - jakim byłeś.