Trwają obecnie otwarte konsultacje dotyczące Umowy Partnerstwa. To dokument zakreślający zarówno dla potrzeb UE w perspektywie finansowej do 2027, ale przede wszystkim dla nas, dla wszystkich polskich partnerów (samorządy, organizacje pracownicze i obywatelskie, ośrodki naukowe etc.) - listę spraw priorytetowych, kluczowych dla przyszłości kraju.
Jeśli konsultacje nie mają być fikcją - trzeba wydłużyć czas ich trwania i na poważnie (przez ośrodki rządowe) potraktować sam przebieg dialogu oraz jego efekty. I trzeba przedstawić istotne dla nadchodzących lat, ale i projektów rekomendacje postCovidowe (a wirus zmienił wiele w różnych dziedzinach życia), jak choćby te, które powinny być zawarte w nieistniejącym jeszcze niestety dokumencie „Krajowym Planie Odbudowy”. Dopiero wtedy, we wspólnej pracy interesariuszy można będzie wypełnić puste na dzisiaj pola w tabelkach końcowych tego dokumentu, które przecież maja pokazywać wskaźniki osiąganych rezultatów w ważnych dla przyszłości dziedzinach. Jak na razie, konsultacje sa niestety fikcja i wydaje sie, ze głosów partnerów społecznych nie traktuje sie odpowiednio poważnie, co opisali w artykule w „Rzeczpospolitej” z 2 lutego - prof.Jerzy Hausner i Jakub Wygnański.
Jeśli zaczynamy w Polsce rozumieć, że bez wsparcia społecznego żadne ożywienie, zmiana gospodarcza nie są już możliwe, to trzeba zadbać o społeczną, obywatelską partycypację nie tylko we wskazywaniu spraw priorytetowych, ale również w ich realizacji. Czy można pójść tropem wielkiej zmiany w polityce klimatycznej w Europie, bez udziału społecznego? A czy ten dokument choćby minimalnie dotyka spraw partycypacji obywatelskiej w demokracji w pracach nad trudnymi decyzjami), także z użyciem nowych technologii? W tej sferze narzędzia cyfrowe maja służyć według tekstu „zdalnemu wypełnianiu obowiązków obywatelskich” i w drugiej kolejności „korzystaniu z posiadanych praw”....
Jeżeli chcemy, by środki unijne na lata 2021-2027 nie były tylko pompką do wstrzykiwania pieniędzy, ale mądrze dodawały się do planów rozwojowych w różnych dziedzinach, to niezbędne jest wskazanie dźwigni rozwojowych istotnych dla polskiego społeczeństwa i gospodarki, pozwalających na przestawienie wielu dotychczasowych wektorów.
Co zatem powinno być w konsultowanym dokumencie, a czego nie ma, albo jest ledwo tknięte i odsłania boleśnie brakujące ogniwa obecnych polskich strategii?
Nie będę pisał o wszystkich aspektach, wskaże tylko kilka wątków, które uznaję za jedne z najważniejszych.
Słusznie podkreśla się, że modernizacja i konkurencyjność polskiej gospodarki są możliwe wyłącznie w perspektywie osiągania celów neutralności klimatycznej. Wymieniane są różnorakie działania (wiele słusznych), w tym modernizacja krajowej energetyki. Ale nigdzie w całym tekście nic nie pisze się o regionach wydobycia węgla i koniecznych decyzjach restrukturyzacyjnych w tej dziedzinie, by sięgnąć po pełną pulę środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, możliwych do wykorzystania w Polsce z pozytywnymi społecznie skutkami. Wiem, że trwają negocjacje z górnikami i nie chodzi o to, by tworzyć w tym dokumencie nacisk na ich przebieg. Ale przemilczanie problemu - jest samooszukiwaniem się oraz wprowadzaniem w błąd opinii publicznej, w konsekwencji także środowisk górniczych.
Słusznie zaznacza się w dokumencie, iz podstawowym czynnikiem zmian (szczególnie po przyspieszeniu cyfrowym, jakie dokonało w czasie pandemii) jest wszechstronna i całościowo pojmowana cyfryzacja. To nie ozdobnik w dzisiejszym świecie, ale prawdziwy wehikuł przemian. Co jest do tego potrzebne?
Fundamentem musi być dostępność internetu nowej jakości (szybkie przekazywanie dużych zbiorów danych) - co w świecie nazywa się 5G. Autorzy ani razu w tekście nie używają tego określenia, jakby byli w kleszczach liderów myślenia w duchu teorii spiskowych (że 5G szkodzi..). To nie wszystko jednak. W charakterystyce celów migają wskaźniki dotyczące 30Mb/sekundę (parametr przepływności), czy 100 Mb/sek, a o 1 Gb/sekundę pisze się jako bardzo odległym celu. To były mierniki rezultatów działań, które podejmowano w krajach UE do 2020 roku!!!! Czy nie można było z odwagą nakreślić celu, który realnie pozwalałby zmieniać świat gospodarczy i społeczny w Polsce poprzez skok w dostępności sieci o wysokiej jakości, i to wszędzie, także na obszarach wiejskich?
Bo przecież prawdziwe 5G otwiera zupełnie nowe możliwości dla rozwoju Internetu Rzeczy, dla używania Sztucznej Inteligencji i myślenia maszynowego. Zmienia powszechne usługi zdrowotne używając właśnie SI i sprawnych algorytmów nie tylko w wyspecjalizowanych laboratoriach. Rozwija szanse na rozwój form pracy hybrydowej (w miejscu pracy i w formie zdalnej, czego efektywność potwierdza doświadczenie pandemii), co będzie sprzyjało większej równowadze pracy i życia. Choć szkoda, że w dokumencie, gdzie z myślą o rozwoju usług publicznych wspomina się o przedszkolach, nie ma już miejsca na słówko o żłobkach - a tylko w ok.30% gmin w Polsce sa żłobki. 5G będzie także przemieniało edukację, z wykorzystaniem zdalnej, a szkoła przyszłości będzie mogła stosować narzędzia i źródła cyfrowe w nauczaniu (za kilka lat także „poszerzona” i „wirtualna rzeczywistość” staną sie formami uczenia chemii, biologii, geografii, historii etc), ale wszystko to będzie wymagało dostępu do Internetu o właściwościach co najmniej 1Gb/sekundę.
Bez mocno wskazanego celu - tworzenia sieci 5G - mgliście wyglądają kierunki działań na rzecz eZdrowia. Jak i tworzenie warunków dla przemian w edukacji, by już w szkole uczyć nowych umiejętności i kompetencji oraz uczyć adaptacyjności do zmiany, co będzie później każdemu potrzebne w całej karierze zawodowej. Dokument pokazuje słabości polskiego systemu kształcenia dorosłych, ale zatrzymuje sie na radach, które formułowano 20 lat temu (a te rady - nie dadzą rady w sytuacjach automatyzacji i robotyzacji wielu stanowisk pracy). Widać w tekście odwołania do nieukończonych dokumentów: Zintegrowanej Strategii Umiejętności (rząd przyjął w 2019 roku generalne ramy tej strategii, na całość, która ma powstać we współpracy z OECD - czekamy), czy Programu Rozwoju Kompetencji Cyfrowych do 2030 roku (kluczowe dla cyfrowego skoku polskich przedsiębiorstw, ale też dla edukacji w szkole). Szkoda, bo brak pełnej, społecznie akceptowanej wersji tych dokumentów (i wielu innych) staje się brakującym ogniwem w wykluciu się dobrze ukierunkowanej strategii przyszłości.
Jest w projekcie Umowy Partnerstwa wiele słusznych intencji i właściwych diagnoz. Ale nie wyłaniają się prawdziwe i wdrażalne priorytety.
Nawet, gdy słusznie podkreśla się znaczenie wzrostu produktywności - to ścieżka poprawy (z użyciem środków UE) nie wyłania się z gęstego lasu ogólnie trafnych określeń. Nawet, gdy wskazuje się zagrożenia dla równowagi na rynku pracy (demografia - starzenie się społeczeństwa), to kluczowym remedium ma być aktywizacja długotrwale bezrobotnych (społecznie ważne, ale bardzo trudne przy słabościach instytucji rynku pracy), większa jeszcze elastyczność na rynku pracy (bez wspomnienia o negatywnych skutkach dla zatrudnialnosci kobiet - istnienia instrumentu, ważnego z punktu widzenia łagodzenia nierówności dochodowych, jakim jest 500+). Nic nie mówi się o tym, jak wreszcie ucywilizować niestandardowe formy zatrudnienia, których stosowanie jest potrzebne, ale nie kosztem ciągle rosnącej niepewności pracowników. O migracjach i szansach, by po Covid wrócili pracownicy ukraińscy i wzmocnili równowagę na rynku pracy - niewiele. Nie dotyka się tego, co w wielu krajach staje po Covidzie na porządku dziennym - potrzeby nowej umowy społecznej (środki z Europejskiego Funduszu Społecznego byłyby jak znalazł).
Skoro zatem jest to dokument niedokończony i niepełny - tym bardziej trzeba rozwijać dyskusję, do jakiej zachęcaja nas prof. Hausner oraz Kuba Wygnański.