
Wylądowałem w Dąbrównie przez przypadek. Po koncercie na Zjeździe Grunwaldzkim zapewniono nam nocleg w niewielkim pensjonacie w Dąbrównie - położonym pomiędzy Lidzbarkiem a polami Grunwaldu. Dotarliśmy na miejsce w nocy. Na spacer po wsi mieliśmy czas dopiero następnego dnia. Kilka domów, plac, ruina oznaczona napisem "w tym miejscu w latach 30-tych ubiegłego stulecia stała żydowska synagoga".
REKLAMA
Interesujący układ budynków dawał sporo do myślenia. W ruch poszła Wikipedia. I nagle Dąbrówno zaczęło się mienić zupełnie innymi barwami.
Wokół siedziby władz wioski dwie, może trzy kamienice. I miejsce po pozostałych. Dosłownie. Działki, na których widać jeszcze pozostałości fundamentów. Miejsca po domach stojące wokół miejsca po rynku. Niektóre z miejsc zabudowane wytworami myśli architektonicznej polskiego socjalizmu. Brzydki pawilon handlowy, odnowiony ratusz. I uliczki. Wokół nich domy i... miejsca po domach.
Przed wojną nie było polskiej wsi Dąbrówno. Było niemieckie miasteczko Gilgenburg. Z ponad 600-letnią tradycją. W 1939 roku żyło w nim 1600 mieszkańców. Synagoga, kościół, pałac i hotel "Germania". Zimą 1945, wraz ze styczniową ofensywą na miasto spadła zagłada. Nie przyniósł jej front. Przyszła już po zakończeniu walk. Zniszczono 80% budynków, wkrótce odebrano osadzie prawa miejskie. Dziś gmina Dąbrówno liczy ponad 1400 mieszkańców. Po latach świetności miasteczka został układ urbanistyczny wytyczony uliczkami. I rozsiane gdzieniegdzie pamiątki dawnych czasów.
Warmia i Mazury pełne są takich pamiątek. Odkrywamy ich historię czasem w sposób zaplanowany, czasem przez przypadek. A wycieczka po Dąbrównie przyniosła jeszcze jeden obrazek - też poświęcony miastu zniszczonemu w podobnym wymiarze. I ludziom, którzy za wolność tego miasta przelali swoją krew.
Więcej o losach Gilgenburga i jego mieszkańców można przeczytać w książce Wlademara Mierzwy "Miasteczko" - do nabycia w mazurskich księgarniach (np. na rynku w Mrągowie)
