„Coście sk... uczynili z tą drużyną?“. 12 lat temu ekipa Portugalii była cudowna, porywająca, człowiek sam nie wiedział, kogo bardziej podziwiać. Czy zamyślonego Vitora Baię, czy zwariowanego Abela Xaviera? Genialnego Luisa Figo na skrzydle, czy genialnego Rui Costę w środku? Joao Pinto czy Sa Pinto? Conceicao? A może mordercę o twarzy dziecka Nuno Gomesa? Fenomenalne mecze z Anglią i Niemcami, wygranie grupy z kompletem zwycięstw, wreszcie dramatyczny półfinał z Francją, zakończny olbrzymią awanturą, dyskwalifikacjami i złotym golem Zidane’a. Tamtej Portugalii zapomnieć się nie da.
REKLAMA
Powiecie, że mam syndrom staruszka, dla którego wszystko, co najlepsze działo się na Euro 2000? Kiedy naprawdę tak było! Ale i cztery lata później drużyna Portugalii też prosiła się o pełne wsparcie. Doszła rewelacyjna ekipa z Porto. Pojawił się Ricardo Carvalho, wskoczył Maniche, rozgrywał Deco. Za zamyślonego Baię do bramki wszedł wariat Ricardo, jego obronienia strzału bez rękawic, a potem strzelenia gola z karnego też długo nie zapomnę.
Niestety, te piękne czasy minęły. Dziś niewiele jest drużyn na świecie, w starciu z którymi kibicowałbym Portugalii. Kilka lat temu oczywiście były gwiazdy, ale każdy zawodnik tej reprezentacji nosił w plecaku buławę marszałkowską. Lider na liderze. Teraz wszystko kręci się wokół Ronaldo. Jeśli on nic nie zdziała, to inni - może poza Nanim - niewiele mogą naprawić.
Dzisiejsza Portugalia ma dobrych piłkarzy, jak Moutinho, Veloso, Meireles, czy Coentrao, ale wielkiego ma tylko jednego. I przez jego obecność, inni wyglądają na przygaszonych. W decydującym momencie wszystko i tak będzie zależeć od Ronaldo, każdy to do niego będzie grał piłkę. No, może poza Quaresmą, który od lat przyzwyczaja nas, że na boisku ma do spełnienia tylko dwa zadania - strzelenie gola z fałsza i strzelenie gola z „krzyżaka“. Nic innego go nie interesuje.
Na ławce dzisiejszej ekipy siedzi jeden z członków niezapomnianej drużyny z ostatniego XX-wiecznego turnieju, czyli Paulo Bento. On po meczu z Francją 12 lat temu został zdyskwalifikowany. Teraz usunął z kadry tego, który zasługiwał w niej na szacunek największy. Z Carvalho ta drużyna miałaby jeszcze dla mnie jakiś urok, pomijając walory czysto piłkarskie. A tak, jako że Portugalczycy trafili do grupy śmierci, jestem raczej spokojny, że z turnieju wrócą po trzech meczach.
Jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłbym, że odpadnięcie Niemców czy Duńczyków zmartwi mnie bardziej niż klęska Portugalii.