Szedłem spokojnie przez Błonia. Nieprzesadnie mnie grzała rywalizacja klubów z dawnej i obecnej stolicy. Ale coś podejrzanie głośno. Słyszałem coś o tym, że Cracovia K, Cracovia S, Craovia panną lekkich obyczajów jest. Słyszałem, że GTS podobnie. Coś za ostro jak na zwykły mecz. No, a potem "jaki ja głupi!". Przecież to mecz podwyższonego ryzyka. Przecież to prawie derby Krakowa. A już na pewno największe derby Krakowa, jakie będą w tym sezonie.
Przecież idąc na mecz, trzeba też pamiętać o rozkładzie wszystkich zgód, kos i układów na mapie Polski. A ten rozkład mówi, że Polonia trzyma z Cracovią i Sandecją. Nowy Sącz blisko, Kraków jeszcze bliżej, bo na miejscu, więc w praktyce w sektorze Polonii w większości mieli siedzieć ludzie, którzy Warszawę znają głównie z wycieczek szkolnych. No i od razu się zagrzałem. "Derby Krakowa" to już brzmi lepiej niż Wisła Kraków - Polonia Warszawa.
- Jeszcze nie usiadłem, a już spiker uświadomił mnie, że dobrze sobie to wszystko wykombinowałem. "Przypominam, że od tego sezonu ekstraklasę w Krakowie można oglądać tylko na R22". To tak, żeby ktoś nie miał wątpliwości - na Kałuży 1 już nie można. Szpilkę wbił jak na prawdziwych derbach.
- Frekwencja w sektorze gości mnie nie zachwyciła. Myślałem, że będzie lepiej, a tu trochę "Czarnych Koszul", które trochę poddały pod wątpliwość cnotę matek krakowian. Derbowej atmosfery nie było. Jeśli miałoby być tak chamsko jak na wiosnę - to nawet dobrze.
- Ale boisko, boisko. Tam patrzmy. W składzie Polonii Senegalczyk Diame Yahia, kilka miesięcy temu kopiący dla IV-ligowego Górnika Wesoła. Dopóki starał się nie rzucać w oczy (dobrze mu szło, zlewał się z czarną koszulką), wszystko było nieźle. Ale jak spróbował strzelić z dystansu... Ło, Boże. Lepiej niech nie próbuje.
- W składzie Wisły dwóch debiutantow. W ataku Dawid Kamiński, którego rok urodzenia niemal sprawił, że zacząłem się ładować do trumny. Jak to chłopak z rocznika 1995 w ekstraklasie? Jeszcze przed chwilą do jego rówieśników mówiliśmy "kici kici", a teraz ekstraklasowy pan piłkarz... Drugi to przy nim staruch. Michał Szewczyk, rocznik 1992. Wykonywał stałe fragmenty gry, a rzadko kiedy takim młokosom na to pozwalają. Ale - umówmy się - na razie to do nich dalej można mówić "kici kici", bo na miano piłkarzy jeszcze muszą poczekać. Nie, w tym momencie to nie jest konkurencja dla Meliksona, lecz cieszy, że Probierz na nich postawił.
- Wisła bez Meliksona jest jak Agnieszka Chylińska bez O.N.A. Czyli słaba. Bardzo słaba.
- Zawsze chcę wydrapać oczy wszystkim, którzy mówią, że akcje Ilieva są bez sensu. A czy wszystko musi mieć sens? Niech się kiwa i kiwa, niech kopie piętą, mi się tam zawsze to będzie podobać. No i z jakim spokojem przerzucił piłkę nad bramkarzem przy golu. Lud chce chleba i Ilieva.
- Nagle z trybun poleciało "Kolejowy Klub Sportowy Sandecja". Uwielbiam ten zaśpiew, bo przywołuje wspomnienia z pięknego wyjazdu do Nowego Sącza. Chcę żeby tam kiedyś była ekstraklasa. Żebym mógł najpierw jeździć malowniczą trasą Bielsko-Biała - Nowy Sącz, potem słuchać głośnego dopingu i rozmawiać ze świetnymi ludźmi, a później wracać przez Żywiec i jeść najlepszą pizzę na świecie. Uprzedając pytania - nie, teraz nie mogę tego robić, bo nie zwykłem podróżować, nie mając meczu w planie.Tak, Kolejowy Klub Sportowy Sandecja! Dawać do ekstraklasy!
- Skoro przyjechał do Krakowa Mariusz Pawełek, to wszyscy spodziewali się głupich bramek. A tymczasem to Pareiko skopiował Pawełka i drugiego gola Wisła niemal sama sobie strzeliła. Dwaliszwili tylko kopał do pustej bramki.
- Polonia była ambitna, poukładana, a to na dziś wystarcza, by w Krakowie wygrywać (jeśli nie gra Melikson). "Walczyć, biegać i się starać, a jak nie to zmykać szybko" - jakoś tak krzyknęli kibice Wisły. Nie dziwię się, że się boją traumy z poprzedniego sezonu, bo drużyna wygląda na razie tragicznie.
- Dla Polonii strzelili Teodorczyk (piękne dośrodkowanie Brzyskiego) i Wszołek. Ten pierwszy mi się nie podoba. Ale Wszołek drybluje pięknie. Milik, Makuszewski, Wszołek to dla mnie oczywiste kandydatury do kadry. Już, a nie jak się zestarzeją! Jak tak patrzę na Wszołka, Teoderczyka, Pazię i innych z Polonii, to wychodzi na to, że fantastycznie się stało, że nie ma już Wojciechowskiego. Trener może pracować, mogą grać młodzi, a nie ci kupieni za duże pieniądze i jak na razie ciekawie to wygląda. Dwa wyjazdowe zwycięstwa i minimalna porażka z Lechem drużyny, której miesiąc temu miało nie być? Nieźle. Na pewno lepiej niż cztery wymęczone punkty wielkiej Wisły...