Kibice piłkarscy bardzo aktywnie wzięli się w ostatnich latach za twórczość muzyczną. Ciężko właściwie znaleźć klub ekstraklasowy, który nie miałby swojego nagranego kawałka, najczęściej hiphopowego. Trend schodzi coraz niżej, bo nagrywają też fani III i IV-ligowych LKS-ów. Czasem, gdy nie ma meczów, wszystkie skróty już obejrzane, gazety i książki trzy razy przeczytane, wszystkie strony sportowe przejrzane, a pogoda też nie dopisuje do grania w piłkę, robię sobie muzyczne wycieczki na blokowiska postawione wokół stadionów.

REKLAMA
Słucham o ustawkach, o walce na śmierć i życie z wrogiem, z policją, słucham pozdrowień do więzienia, albo „tych którzy już odeszli w stronę słońca, którzy byli wierni aż do końca, którzy na stadionach zostali pomszczeni – na zawsze są w sercu stalowowolskiej ziemi” (to autentyk; tam naprawdę pada „w sercu stalowowolskiej ziemi”! Nie ma takiej chandry, z której „stalowowolska ziemia” by mnie nie wyciągnęła) i w większości przypadków dość szybko się męczę, bo nie wszystko jest udane.
Generalnie jednak myślę, że to świetna sprawa, bo często pozwala poczuć klimat klubu, miejsca. Nie jestem w stanie tego naukowo potwierdzić, ale intuicyjnie czuję, że spora część mojej nieskrywanej sympatii do Polonii Bytom wzięła się z... piosenki jej kibiców (KJN "Tylko zwycięstwo"). Zdarzają się dni, kiedy budzę się i od razu słyszę w głowie „Wszystko się zaczęło na ulicy sercu bliskiej, mowa tutaj oczywiście o Olimpijskiej. Polonia Bytom, czy to nie brzmi banalnie? (brzmi – odpowiada red.), dla nas całe życie, dla was tylko liter parę”. I już zostaje mi do końca dnia. Mógłbym być zaproszony na rozmowę jeden na jeden z królową brytyjską, a i tak nie umiałbym się powstrzymać od nucenia o Polonii.
Jednym z zabawniejszych zagranicznych przykładów piłkarskiej twórczości zespołów muzycznych jest piosenka znanego niemieckiego zespołu „Die Toten Hosen”, w którego skład wchodzą fani Fortuny Duesseldorf. Piosenka nosi tytuł „Bayern”, jest opowieścią o tym, co panowie z Toten Hosen by zrobili, gdyby mieli 20 lat, byli wybitnie utalentowani, grali w reprezentacji Niemiec, dopytywałyby się o nich Real z Manchesterem, a Uli Hoeness stałby na wycieraczce ich domów. Panowie nie otworzyliby drzwi, bo „jakich rodziców musi mieć człowiek i jak musi być zapaskudzony, żeby podpisać kontrakt z tą gównianą drużyną?” (w oryginale się rymuje: „Was fuer Eltern muss man haben, um so verdorben zu sein, einen Vertrag zu unterschreiben, bei diesem Scheissverein?”
Taka Lechia Gdańsk obchodzi mnie tyle, co SV Ried, czyli nieszczególnie i gdyby nie stadion, to specjalnie nie chciałbym jej w ekstraklasie, ale gdy tam pojechałem i usłyszałem na trybunach szantę „Pokolenia Lechii Gdańsk”, to trochę nabrałem do tego klubu sympatii. A na pewno lubię ten kawałek, wieje od niego jakaś morska bryza, nawet gdy słucha się go 600 kilometrów od morza.
Jednak piszę o tym wszystkim po to, by polecić absolutną perełkę wśród piłkarskich piosenek, która bije na głowę bodaj wszystkie utwory w tej dziedzinie. Ten artykuł nie zawiera lokowania produktu, nie grałem na podwórku w piłkę z chłopakami z zespołu Quo Vadis, ale zwyczajnie piosenka „My Portowcy” nie może się ode mnie odkleić od kilku dni. Pogoni w ekstraklasie nie chciałem, kibicowałem w zeszłym sezonie - obok Piasta – Niecieczy, jedyne przebłyski sympatii, jaką darzyłem tę drużynę, były spowodowane wspominanym już na tym blogu Akahoshim. Po zatrudnieniu Artura Skowronka z Ruchu Radzionków pojawił się drugi przebłysk sympatii. Do Szczecina chciałem jechać na mecz i tak, bo po pierwsze nigdy w tym mieście nie byłem, po drugie nigdy nie byłem na tamtejszym stadionie, po trzecie z mojej perspektywy to daleki wyjazd, a takie są najlepsze, a po czwarte chcę odwiedzić wszystkie ekstraklasowe obiekty. Teraz mam jednak zdecydowanie lepszy powód. Skoro czuję ciary na plecach, słuchając tej piosenki na komputerze, to jakie będą, gdy usłyszę ją na żywo na stadionie? Tak ewidentnego przykładu nabycia ciepłych uczuć względem klubu dzięki jednej piosence jeszcze nie miałem.
A więc warto się postarać i zdobyć sympatię ludzi z drugiego końca Polski. Kibice, nagrywajcie. Choć z drugiej strony, jak już zaczniemy regularnie słuchać nawet muzyki o tematyce piłkarskiej, to nie wiem czy będzie dla nas jeszcze jakaś droga powrotu do normalnego, pozapiłkarskiego świata.