Reklama.
Kto jednak myśli, że Walia to taka spokojna kraina, w której są tylko czerwone smoki, dziwna mowa i owce, to wyprowadzam z błędu. W Walii są też kluby piłkarskie, które krok po kroku starają się zapanować nad... Anglią.
Czasem się zdarza, że w lidze grają kluby z innych krajów. Tak jest z liechtensteińskim FC Vaduz, tak jest z AS Monaco. Zwykle jednak wynika to z faktu, że u siebie ligi piłkarskiej nie mają. Walijczycy mają, ale mimo to kilka ich klubów gra w angielskich rozgrywkach i odwrotnie.
Długo było to dla Anglików bardzo nieszkodliwe. Wpuścili Cardiff City, które w latach 20. popląsało w najwyższej lidze, wbiło się do finału Pucharu Anglii w 1929 roku, a ostatni raz zagrało w elicie w 1962 roku. Innych Walijczyków nie stwierdzono. Owszem, Wrexham FC dochodził nawet do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, ale czynił to dzięki zwycięstwu w Pucharze Walii. W Anglii grał wtedy w III lidze.
Cardiff się jednak po latach pobytu w niższych ligach odradzało. W XXI wieku nie ma drużyny, która zdobyłaby w II lidze więcej punktów. Stosując ulubiony zabieg polskich dziennikarzy, można by powiedzieć, że Cardiff FC był „walijskim Greutherem Fuerth” albo „polską Stalą Stalowa Wola”. Tzn. wiecznym II-ligowcem. Świetnie zaczynał sezon, w jego połowie był w ścisłej czołówce, a w drugiej części mocno spuszczał z tonu, co nie pozwoliło nigdy awansować bezpośrednio. Czasem przegrywał po barażach, czasem w ogóle się do nich nie łapał. Wymienił się już cały zestaw angielskich II-ligowców, jedni awansowali, spadali, znowu awansowali, a Cardiff trwa.
Było jednak jasne, że prędzej czy później Walijczycy muszą wejść do Premier League.
No i weszli! Ale to nie tak miało być. Mniejsze, z mniejszą ilością fanów Swansea City nagle awansowało do II ligi i po krótkim w niej pobycie, ot tak, awansowało do najwyższej ligi. W niej radzi sobie nadal dobrze, bywa nazywane „Swanseloną”, pokazało światu snajpera Michu, którym zachwyca się właśnie Anglia. A Cardiff gra w II lidze nadal i się irytuje, bo przecież stosunki między klubami są napięte. A żadna stolica nie lubi, jak prowincja ma lepsze kluby.
W stolicy Walii postanowili coś zmienić. Nawet więcej niż coś. Klub przejęli Malezyjczycy i w 2012 roku zmienili herb i barwy – z niebieskich na czerwone. Nie są to pewnie najlepsze metody, ale działają, bo aż tak dobrze Cardiff nie radziło sobie od wieków. Już po półmetku sezonu ma osiem punktów przewagi nad drugim w tabeli moim Hull City, 10 nad trzecim Leicester City i wydaje się, że jak w tym sezonie nie awansują, to już chyba nigdy.
Szkocki trener Malky Mackay, znany z Watford FC, skompletował bardzo mało walijską drużynę. Nowi właściciele nie kupili mu zgrai słynnych nazwisk. Zdecydowanie najciekawsze to Craig Bellamy, tyleż dobry napastnik, ile problem w szatni, niejednokrotnie zatrzymywany już za bójki, pijaństwo, okładanie po ryjach nawet kolegów z drużyny. Inni w jakiś sposób interesujący piłkarze? David Marshall, bramkarz, który odmienił karierę Artura Boruca. Gdyby osiem lat temu w Celticu Glasgow nie puścił pięciu goli w meczu z Artmedią Petrżałka, po którym Polak dostał szansę w Szkocji i jej nie zmarnował, może Borubarowi zajęłoby więcej czasu przebicie się do składu. Jest też Heidar Helguson, znany z wielu angielskich klubów wielokrotny reprezentant Islandii, Szkot Kevin McNaughton o ksywce „Srebrny lis”, ze względu na to, że jest siwiuteńki jak Fabrizio Ravanelli czy Irlandczyk Stephen McNail, najbardziej chory człowiek w drużynie. Cierpi na choroby, o których słyszałem pierwszy raz w życiu, ale jak mówi Wikipedia: nosi w sobie zespół Sjoegrena, chorobę, w której uszkodzeniu ulegają komórki ślinianek oraz gruczołów łzowych, a także chorobę Raynauda – napadowy skurcz tętnic w obrębie rąk. Nieźle, jak na zawodowego piłkarza.
Jeśli ekipa z Cardiff wreszcie doczłapie do Premier League, będzie można rozegrać pierwsze w historii derby Walii w najwyższej lidze angielskiej. Walijczycy zawłaszczą sobie już 1/10 ligi. Ale sprawdziłem. W kolejce są następni chętni. W bardzo dalekiej kolejce, ale jednak. Walijskie Newport County i Wrexham FC zajmują dwa pierwsze miejsca w piątej lidze, więc mają wszelkie szanse ku temu, by awansować. Colwin Bay występuje w siódmej lidze. Merthyr Town w dziewiątej.
Jest więc szansa, że za dekadę ponad ¼ ligi angielskiej będzie grać w Walii. Wales, Wales, ueber alles!