Po dłuższej przerwie przeszedłem się wczoraj zobaczyć, co też prezentuje na tydzień przed startem rundy wiosennej „Barcelona środkowej Europy” i „pierwszy polski klub, który w XXI wieku awansuje do Ligi Mistrzów”, czyli Cracovia. „Pasy” akurat miały prezentację połączoną ze sparingiem z Sandecją Nowy Sącz. To była wielogodzinna kpina.
Gdy ktoś organizuje prezentację zimą na stadionie, musi mieć to bardzo dokładnie przemyślane. Nikt przecież nie chce chyba narazić ludzi na siedzenie i nudzenie się na mrozie na darmo. Miała się rozpocząć o 16:45, zaczęła się jakieś pół godziny później, ale to jeszcze nic. Opóźnienie się może zdarzyć, choć to, że nikt nie powiedział, kiedy się rozpocznie i nie przeprosił już się zdarzyć nie powinno. Ale potem było tylko gorzej.
Byłem na wielu prezentacjach drużyn w życiu, ale podobnie nieciekawej nie widziałem chyba nigdy. Spiker wyczytał nazwiska zawodników. Fakt, że ubarwiał, jak mógł, bo Mateusz Żytko został uznany „obrońcą o reprezentacyjnym potencjale” a Marcin Budziński „człowiekiem o wielu talentach, ale największym piłkarskim”, choć on sam twierdzi w wywiadach, że nie ma żadnego, a już zwłaszcza piłkarskiego :-) Generalnie jednak – kompletnie bez pomysłu. Wyczytać skład spiker może też przed meczem, po co spędzać ludzi na prezentację? Gdyby jeszcze chociaż dali przemówić trenerowi, piłkarzom... Też nie.
Tuż po prezentacji, czyli ok. godziny 17 miał się rozpocząć sparing z Sandecją. Tymczasem, nim piłkarze Cracovii ponownie wybiegli na boisko, by zacząć się rozgrzewać, minęło dobre 40 minut. W tym czasie nowosądeczanie już dawno byli rozgrzani. Nie wiem, może piłkarze robili jakąś niezwykle ważną rzecz, ale znowu – warto o tym powiedzieć. Bo jeśli najpierw mówi się kibicom, że są dwunastym zawodnikiem, prosi o to, by pomogli w powrocie Cracovii na „należne jej miejsce”, a potem każe siedzieć na mrozie i czekać nie wiadomo na co, to już przed rundą wystawia się fanów na ciężką próbę.
Gdy wreszcie po 18:15, czyli ponad godzinę po czasie, sparing się rozpoczął... było jeszcze gorzej. Trener wystawił jedenastkę daleką od podstawowej a ta grała w sport daleki od piłki nożnej. Dość powiedzieć, że przez 35 minut (tyle trwała jedna połowa), „Pasy” nie przeprowadziły ani jednej przyzwoitej akcji. Zasłużenie tuż przed końcem straciły gola.
Po przerwie Stawowy wpuścił na boisko podstawowych zawodników, a ci faktycznie próbowali imitować Barcelonę. Różnica polega na tym, że Barcelona – choć może nie ta pod wodzą Roury – wymienia 15 tysięcy podań, a potem strzela gola. Cracovia natomiast wymieniała 15 tysięcy podań na swojej połowie a potem traciła piłkę. Jednego gola udało się wcisnąć, ale to był pokaz antyfutbolu. Są dwa rozwiązania. Oba złe. Albo Cracovia jest w fatalnej formie na tydzień przed ligą, albo kompletnie pokazała swoim kibicom cztery litery, odpuszczając mecz.
Żeby mnie nikt źle nie zrozumiał – choć nie wątpię, że i taki się znajdzie – jest mi w gruncie rzeczy obojętne czy na meczu przypominam siebie czy sopel lodu. Należę do tego wąskiego grona, które na grę i tak poczeka i jak by nie była beznadziejna, następnym razem na stadion też przyjdzie. Spora grupa fanów pewnie ma podobnie. Są z klubem na dobre i na złe i nawet może nie zauważą, że musieli trochę poczekać i nic nie usłyszeli. Choć nawet PKP przepraszają za opóźnienia.
Chodzi mi raczej o kompletny brak marketingowego wyczucia. Skoro od dawna wiszą na całym mieście plakaty informujące o prezentacji, mogły skusić trochę ludzi, którzy na co dzień nie chodzą na mecze (a nawet z całą pewnością wiem o takich ludziach). Gdyby nawet prezentacja była równie ascetyczna, ale odbyłaby się sprawnie, ktoś by do tych kibiców przekazał jasny komunikat, a potem trener wystawiłby najmocniejszy skład, powiedział: chłopaki, strzelamy dwa gole, a potem gramy spokojnie, byłyby bardzo duże szanse na to, że któraś z tych nowych osób przyjdzie drugi raz. Jestem pewny, że wczorajszą prezentacją Cracovia nie zyskała ani jednego kibica. A co więcej, wielu nie wytrzymało do końca.
Zastanawiam się, kiedy w Polsce skończy się myślenie o kibicu jako o osobie, którą – jeśli zapłaci – można mieć w gdzieś, a zacznie się proste, zwyczajne dbanie o niego. Gdyby kluby nie tylko mówiły, jak fani są im potrzebni, ale jeszcze pokazywały im, że rzeczywiście są potrzebni, na jeden z dwóch największych klubów z drugiego największego miasta w Polsce, chodziłoby trochę więcej osób niż tylko osiem tysięcy. Mają tę swoją bazę, która i tak zawsze przyjdzie na mecz i zrobi doping, ale nowych rynków to Cracovia w ten sposób nie podbija, oj nie.
PS Zapomniałbym. Jednego kibica Cracovia na pewno wczoraj zdobyła. To był najlepszy akcent prezentacji. Młody przestraszony chłopak, który dzięki wygranej w jakimś konkursie mógł wejść na murawę, przywitać się z drużyną, ustawić do zdjęcia i rzucić monetą przy losowaniu stron. Jestem na 100 procent pewny, że ten akurat młody człowiek zostanie przy "Pasach" na długo. I za tę akcję - brawo!