Cracovia uzyskała awans tak, jak przeszła przez większość sezonu, a już zwłaszcza rundę wiosenną - psim swędem. Oczywiście, trzeba gratulować, bo wszyscy wiedzą jak ciężko jest wrócić już po roku do ekstraklasy i sama wiadomość o tym powrocie mnie nie smuci. Obawiam się tylko, by ktoś nie stwierdził jak prezes Piasta Gliwice - jest tak dobrze, że nie ma czego zmieniać.
Piłkarze i trener Cracovii lubili przez cały sezon podkreślać, że ich drużyna ma styl, którego nie zmienia. Chełpili się tym. Tyle, że już niejednokrotnie to podkreślałem - ten styl nie jest wart funta kłaków. Już nawet średnio rozgarnięci taktycy podwórkowi wiedzą, że aby oszczędzać siły, najlepiej atakować rywali od linii środkowej. To, co robią na swojej połowie, nie musi nas obchodzić. Tam niech sobie grają. I Cracovia tak grała przez większość sezonu.
Jest na Facebooku taka strona "Ch...y masz charakter, a nie trudny". Podobnie jest z Cracovią i jej stylem.
W większości meczów w tym sezonie "Pasy" miały przewagę w posiadaniu piłki, ale bardzo rzadko miałem wrażenie, że mają grę pod kontrolą. O, taki Dolcan. Oczywiście Cracovia wymieniała pięćset tysięcy podań od stopera do stopera, klepała tę swoją tiki-takę jak mogła, a Dolcan stał na swojej połowie. Po odbiorze ruszał całą gromadą do kontrataków i totalnie rozbijał obronę Cracovii. "Pasy" tańczyły tak, jak im Dolcan zagrał. To nie była rzadkość.
Wszystko dałoby się przeboleć, gdyby nie bujanie w obłokach trenera, który zarażał tym zawodników. Przez to ich myślenie, że będą pierwszą polską drużyną w Lidze Mistrzów, że Parma przyjeżdża specjalnie dlatego, że słyszała, iż Cracovia gra fajną piłkę, przez to mówienie, że są w stanie ograć każdą drużynę w Polsce, prosili się o jakieś solidne lanie. Oczywiście, są w stanie ograć każdą drużynę w Polsce, ale maksymalnie się sprężając, walcząc, zdzierając darń. W tym sezonie Cracovię widziałem taką bardzo rzadko.
Przy tym wszystkim udało się Cracovii awansować. To inny awans niż Zawiszy Bydgoszcz czy rok temu Piasta Gliwice. Tam była czysta radość z powrotu do elity. Tu też jest radość, ale przesiąknięta obawą czy znowu nie będzie jak zwykle.
Jest się o co obawiać. Ta drużyna - jeśli w ogóle jest lepsza od tej spadkowej - to tylko nieznacznie. Cracovia to wciąż kandydat na spadkowicza. Wczoraj pół Krakowa popiło i dziś pewnie już oczami wyobraźni widzi "Pasy" walczące o mistrzostwo, ale tak nie będzie. Bez gruntownych zmian personalnych, Cracovię znów czeka poniżające dołowanie. Powinni się cieszyć, że udało się awansować dość bezboleśnie, przy naprawdę słabej grze. Ale trzeba się też martwić, co będzie jutro. Cracovia nie wie dlaczego wygrywała, więc za chwilę nie będzie wiedzieć, dlaczego przegrywa.