Zanim cokolwiek poważnego osiągnął na boisku, zdobył już mistrzostwo świata. Umiejętnie kreowany wizerunek, podchwycony przez media z całego świata sprawił, że ludzie uwierzyli, że Brazylijczyk Neymar to nowy król futbolu. Mieliśmy lokalny medialny serial pt. „Tomek, który zatruł się grzybami“, teraz mamy „Madzia z Sosnowca i jej rodzice“, a w większej skali mamy piłkarski serial globalny. Zasady rządzą nimi wszystkimi takie same. Ktoś napisał, podchwycił, wielki klub się zainteresował, drugi wielki klub też. Jak tu o tym nie napisać? Skoro ci piszą, to jak możemy my tego nie napisać? A nuż rzeczywiście taki dobry, a my się skompromitujemy nic o nim nie pisząc. No, to dawaj tego Neymara. Redaktorze, jakie tematy przygotowałeś na najbliższy tydzień? Hmmm, nie wiem, może napiszę coś o transferze Neymara do Realu i Barcelony?

REKLAMA
Tym prostym sposobem osiągnęliśmy tyle, że Neymara mało kto widział, a niemal wszyscy biorą go za geniusza. Zaznaczam, że oglądania skrótów i kompilacji najlepszych zagrań nie uznaję za „oglądanie Neymara“. Nie będę pozował na nie wiadomo jakiego fana ligi brazylijskiej. W ogóle tej ligi nie oglądam. Co by jednak nie mówić, w piłce nożnej mamy europocentryzm. Możesz w Brazylii czy Argentynie wygrywać wszystko, ale dopóki nie doceni cię Europa, jesteś tylko kandydatem na gwiazdę. To już nie czasy Pelego, kiedy można było grać całą karierę w Santosie, na koniec przejść do Nowego Jorku, a i tak wszyscy uznają cię za króla futbolu.
Co osiągnął więc Neymar na poziomie międzynarodowym? Latem noce zaczynały się dla mnie o 5 nad ranem, gdy kończyły się mecze Copa America. Maślanka na wzmocnienie i oglądałem wszystko, jak leci. Także - ze szczególną uwagą - Neymara. Fryzura, podobnie jak ego, przyćmiewała wszystkich na boisku. Gra niestety nie. Ma bajeczną technikę, ale który brazylijski profesjonalny piłkarz jej nie ma? Grał jednak dla siebie, nic z tego nie wychodziło. Typowy przypadek gościa, którego szybko ochrzci się pogardliwym sformułowaniem „gwiazdorek“.
Minęło pół roku, zaczynają się Klubowe Mistrzostwa Świata. Pokazuje je stacja Eurosport. „Starcie dwóch najlepszych piłkarzy świata - zbliżenie na Leo Messiego i... Neymara“. Dobrze, że nic nie jadłem, bo na pewno by mi wpadło do złej dziurki. Messiego i Neymara. Można uznać, że to dwaj najlepsi piłkarze świata, jeśli zrobimy następującą klasyfikację.
1. Leo Messi
(Piłkarze z miejsc 2 do 411 się nie liczą)
412. Neymar.
Ze starcia dwóch najlepszych piłkarzy świata wyszła pamiętna demolka Santosu, wyszło idealne upokorzenie młodego gwiazdorka, wyszło, że by rywalizować z Messim trzeba się najpierw stać lepszym od Daniego Alvesa, Fabregasa, Xaviego, Iniesty, Alexisa. A nie daję głowy, czy chłopcy wchodzący do pierwszej drużyny Barcy w typie Cuenki, Tello, Rafinhi nie są lepiej przygotowani do profesjonalnej piłki. Technikę nienaganną na pewno jak Neymar mają, a La Masia dołożyła do tego taktykę i mocne głowy. Czego Neymar już raczej nie ma.
Te klęski nie przeszkadzają jednak mediom rozdmuchiwać tematu transferu Neymara. Kiedy odejdzie? Do Realu czy do Barcelony? Sytuacja jest wręcz wymarzona. Młody, a więc perspektywiczny, Brazylijczyk, a więc przedstawiciel nacji piłkarskich magików, z Santosu, a więc z klubu Pelego, można łatwo stworzyć analogię, zwłaszcza, że zespół święci największe sukcesy od końca kariery „Króla Futbolu“, wreszcie rywalizują o niego Barcelona i Real. Nie Manchester i Milan, to by aż tak nikogo nie ruszało. Nie, rywalizują dwie drużyny, do których usiłuje się sprowadzić cały świat piłki. Istnieją tylko one, tylko one rywalizują. Kogo „uświęci“ Brazylijczyk zstępując z niebios i zapewniając passę 10 lat nieprzerwanych sukcesów?
Pomniejsze seriale tego typu już były. Scenariuszy jest kilka, ale ja sprawę Neymara widzę tak. Jeśli w ogóle odejdzie, bo brazylijska liga, jak Brazylia w ogóle, staje się coraz bogatsza i zapewnia graczom naprawdę dobre pieniądze, to trafi do Realu. Tam jego celebrycki wizerunek pasuje bardziej. Strzeli kilka ładnych goli, zachwyci pięcioma kiwkami, ale generalnie zawiedzie. Pójdzie do innego dużego, ale już mniejszego klubu i będzie się staczał coraz niżej. W końcu wyląduje gdzieś na poziomie Robinho, który kilka lat temu też był ogłaszany najlepszym piłkarzem świata, a dziś jest jednym z wielu dobrych, ale nie rewelacyjnych gości. Dlaczego tak pesymistycznie (a może optymistycznie, bo czasem przyszłe gwiazdy lądują tam gdzie Freddy Adu)? Żeby wejść na absolutnie najwyższy poziom trzeba mieć albo pokorę Messiego, albo - jeśli wybieramy wariant z butą i rozbuchanym ego - pracowitość Ronaldo. Celebryckie maniery połączone z lenistwem prowadzą na śmietnik wielkiego futbolu.