
Wczorajszy felieton Agnieszki Kublik w Gazecie Wyborczej wywołał prawdziwą burzę i obudził nasze stare demony. „Siedzimy ze znajomymi w restauracji. Nagle kobieta z naprzeciwka ściąga córce majtasy i zmienia pampersa z niespodzianką” – strzela do nas z łamów „Wyborczej” czołowa publicystka Gazety. Jednak, gdybyśmy przypadkiem mieli jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do popełnionej zbrodni, to sięga po argument ostateczny: „Nasi amerykańscy znajomi są zszokowani, dla nich to po prostu brak kultury”. No tak, skoro amerykańscy znajomi są zaszokowani pokazem niebywałego chamstwa matki, która zmieniła dziecku w miejscu publicznym pieluszkę, to właściwie żadna dyskusja nie ma już sensu, bo sprawa jest zamknięta. Roma locuta, causa finita!
„Nie jestem aż tak rozzłoszczona na te matki jak profesor, ale gdy siedziałam w restauracji i zostałam zmuszona (tak, tak właśnie się poczułam) do oglądania pampersa z niespodzianką, przypomniał mi się jego felieton. Miał rację, gdy pisał, że „jeśli powie się cokolwiek krytycznego o kobietach i macierzyństwie, to nagle zaciskają się pięści, a jedwabne usteczka wypuszczają takie słowa, że niejeden facet spod budki z piwem by uciekł”.
A jak nie ma przewijaka?
Co więc robić? Ja w takim przypadku przewijam Chrucza w restauracji. Staram się to zrobić szybko i dyskretnie, ale nie mam wyrzutów sumienia, jeśli ktoś to zauważy. Przy pewnej wprawie cała operacja nie trwa dłużej niż 30 sekund.
I niech mnie nazwie chamem.
