... czyli krótko o wakacyjnych lekturach

REKLAMA
Zapowiadałem na swoim profilu na FB, że napiszę coś o czternastce kryminałów, thrillerów i sensacji, które przeczytałem podczas tegorocznego urlopu. Oto część pierwsza będąca odsłoną polską. A w niej raczej krótko oraz wyjątkowo, po raz pierwszy, z ocenami (skala 1-10) żebyście mieli dodatkowe rozeznanie.
Jakub Ćwiek – „Szwindel” – Pierwszego spotkania z tym autorem nie zapamiętam dobrze, choć sam pomysł na fabułę „Szwindla” uważam za bardzo fajny i oryginalny. Niestety, kryminał o specach od inteligentnych przekrętów ciągnie się jak guma od majtek. Dawno już w tym gatunku nic mnie tak nie wynudziło. U Ćwieka akcję „napędzają” m.in. opisy typu: gdzie konkretnie w kuchni stoi ekspres przelewowy i jak zrobić w nim nieziemsko pachnącą kawę. Nagromadzenie różnej maści postaci i rozwleczonych wątków pobocznych też nie sprzyja dobremu odbiorowi. Ledwo doczytałem do końca. Na plus zapisuję natomiast niezłe poczucie humoru i przyzwoity język. (3/10)
Jędrzej Pasierski - „W imię natury” - fabuła i sam zagadka kryminalna może i się tu jeszcze i jakoś broni, ale sposób w jaki to zostało napisane, a przede wszystkim główny bohater - oj nie. To niestety thriller schematyczny, pozbawionym wyrazu i sprawiający wrażenie stworzonego w dużym pośpiechu. Kuriozalny jest zwłaszcza główny bohater. To nijaki prawnik z fundacji zajmującej się ochroną środowiska, który postanawia szukać zaginionej żony i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienia się w super herosa. Jego perypetie nadają się do cyklu „zabili go i uciekł”. Sztuczna i kompletnie niewiarygodna to postać. Mam nadzieję, że Pasierski zrezygnuje z eksperymentowania i wróci do cyklu z Niną Warwiłow, który tę pozycję bije o kilka długości. (3,5/10)
Wojciech Chmielarz – „Rana” – Nowa powieść jednego z moich ulubionych przedstawicieli gatunku w Polsce, która nie za wiele ma zarówno z kryminału, jak i thrillera, bo jest raczej psychologiczną obyczajówką, to niestety spore rozczarowanie. I nie chodzi o te dziwaczne, skądinąd, zarzuty, które czytam i słyszę - że wszystkie postaci negatywne, że tyle nagromadzonego zła itd. Albo, że duże podobieństwo do serialowego Belfra. Akurat to mi nie przeszkadza – ja po prostu nie kupiłem tej historii. Odebrałem ją jako naciąganą, przewidywalną i powierzchownie przedstawioną. Irytowała mnie zwłaszcza jej teatralność, no i ten rozczarowujący finał, który nie zaskoczył i nie pozostawił w osłupieniu (jak to u tego autora już bywało) a wyłącznie rozbawił. Sprawne i wartkie pisanie, dzięki któremu czyta się „Ranę” bardzo szybko to zdecydowanie za mało. Do innego poziomu książek tegoż twórcy jestem przyzwyczajony. Ale cóż, kiedyś ta słabsza pozycja musiała się w końcu przytrafić. Zapominam więc o niej czym prędzej i spokojnie czekam na powrót do wysokiej formy. Chmielarza stać bowiem na więcej. (4/10)
Igor Brejdygant – „Układ” – Nie czytałem poprzedniej „Rysy”, ale nie wiem czy do niej nie wrócę, bo kontynuacja to solidny thriller policyjno-polityczny w nieco podkręconych krajowych realiach (gang pedofilów, obcy wywiad, zbieranie kwitów, umoczeni politycy, spiskowe teorie). Do tego główna bohaterka, kontrowersyjna i niebanalna policjantka Monika Brzozowska, która przeżywa załamanie i „ostro grzeje” narkotyki. Mocna rzecz z dynamicznie poprowadzoną fabułą, od której niełatwo się oderwać. (6,5/10)
Monika Góra – „Miasteczko zbrodni. Dlaczego zginęła Iwona Cygan” – Poruszający i wstrząsający fabularyzowany kryminalny reportaż śledczy dotyczący wciąż niewyjaśnionego, brutalnego zabójstwa siedemnastoletniej Iwony Cygan z podtarnowskiego Szczucina. Znana z mediów sprawa sprzed wielu lat szokuje skalą popełnionych przy niej zaniedbań, mataczenia i zakłamania. Ale także wielkiej zmowy milczenia. To także historia lokalnego układu polityczno-biznesowego, który wciąż pozostaje bezkarny. W tle mamy jeszcze handel żywym towarem i aferę paliwową. Dobrze udokumentowana, rzetelnie poprowadzona historia, która była by jeszcze lepsza gdyby została napisana mniej „suchym” językiem. (7/10)
Robert Ziębiński – „Furia” – Zdecydowany zwycięzca w kategorii bezpretensjonalna zabawa i rozrywka. Nawiązująca do popkultury (filmy, seriale, komiksy), bawiąca się konwencjami, udanie przerysowana, kryminalna historia specyficznej nauczycielki z prowincjonalnego miasteczka. Ta wydziarana pani od polskiego okazuje się być nie tylko ostrą kochanką jednego ze swoich uczniów ale także prawdziwą maszyną do naparzania gości po pyskach. I zabijania. Jest tu więc mocno i brutalnie a akcja dwutorowo pędzi do przodu. Z jednej strony tajemniczy patron i mafijne powiązania, z drugiej typowo polskie małomiasteczkowe brudne sprawy. Wystrzałowa lektura z przymrużeniem oka. Mam nadzieję, że będzie kontynuacja. (7,5/10)
Anna Kańtoch – „Pokuta” – Podczas gdy rożnej maści twórcy silą się na wymyślne fabuły dotyczące oryginalnych czy też nośnych problemów, Anna Kańtoch proponuje klasyczny kryminał bez żadnych udziwnień i tym ruchem ogrywa większość stawki. Siłą tej książki są przede wszystkim: nieoczywista, pogmatwana i przewrotna intryga podparta dodatkowo wątkiem obyczajowym oraz świetnie oddany specyficzny senny klimacik małego nadmorskiego miasteczka po sezonie z lat 80. Do tego dodałbym jeszcze dobrze skrojonych bohaterów (ze znudzoną i nieszczęśliwą nastolatką Polą na czele), umiejętne, powolne acz systematyczne budowanie napięcia, czy też wprowadzanie subtelnych elementów grozy. Bardzo dobra książka, która przy okazji wydaje się być niezłym materiałem wyjściowym na film. (8/10)