... czyli nasi górą!

REKLAMA
Tym razem krótko o czterech zbiorach opowiadań, które niedawno przeczytałem. Ale najpierw słowo wprowadzające - nie zamierzam wciskać nikomu tezy, że z Ameryki idzie do nas wyłącznie literackie zło, bo są wyjątki, ale jak tak czytam i czytam, kolejny rok oraz kolejne setki książek, to obserwuję, że jest coraz gorzej. Niestety, wciska się nam, czytelnikom, kupę chłamu. Oczywiście klasyki, jak wydany choćby w tym roku zbiór opowiadań zebranych Flannery O'Connor pt. „Ocalisz życie, może swoje własne” to mistrzostwo gatunku, ale jeśli chodzi o rzeczy nowe to już cienizna, a nawet żenada.
Dlatego ponownie apeluję – miast ekscytować się opowiadaniami zza oceanu, sięgajcie po tomiki naszych rodzimych twórców. Oni naprawdę dają radę.
Kristen Roupenian – Kociarz
logo
Wydawnictwo Muza, przełożyła Magdalena Sommer, 315 str.
Pierwsze zdanie: Wczoraj wieczorem wpadł do nas przyjaciel.
Pisząc żenada mam na myśli zbiorek pt. "Kociarz" niejakiej Kristen Roupenian. Oj jakie to jest schematyczne, przeraźliwie nudne i fatalnie napisane. Zwłaszcza te story w konwencji baśniowej, jak choćby „Lustro, wiadro, i stara kość” – no dramat. Teksty realistyczne dotyczące „skomplikowanych” relacji międzyludzkich są ciut lepsze, ale z naciskiem na ciut. Miała być makabra, perwersja i humor. Niestety, nie odnotowałem. Rzuciły mi się za to w oczy: bardzo prosty język i słabiutkie puenty albo ich zupełny brak. Jedna z najgorszych książek jakie przeczytałem w tym roku.

Lauren Groff – Floryda
logo
Wydawnictwo Pauza, przełożyła Dobromiła Jankowska, 267 str.
Pierwsze zdanie: Niezauważalnie stałam się kobietą, która wrzeszczy, a ponieważ nie chcę być kobietą, która wrzeszczy, której dzieci chodzą wokół z czujnymi, znieruchomiałymi buziami, zaczęłam po kolacji sznurować adidasy i wychodzić na spacer na szarzejące ulice, zostawiając rozbieranie, mycie, czytanie i śpiewanie oraz układanie chłopców do sny mojemu mężowi, mężczyźnie, który nie wrzeszczy.
Dużo lepiej wypada Lauren Groff ze swoim zbiorem pt. "Floryda". Ale też nie oszukujmy się, na tle pani Roupenian nie jest to wielka sztuka. Mniej więcej do połowy jest to solidny i dobry zbiór opowiadań. Udanie opisana, ciemna i mroczna strona tytułowego amerykańskiego stanu. Fajnie przedstawiona przyroda, która pełni tu istotne tło. Ciekawe, smutne i niepokojące historie, niebanalny język, zapadające w pamięć story jak choćby „Huragan” czy „Duchy i puste”.
Niestety, od połowy duża zniżka formy i powtarzające się patenty oraz motywy, powodujące nic innego jak znużenie. Podobnie jak u Roupenian brak puent i mocne wrażenie braku pomysłów. Takie „Łowcy kwiatów”, „Wężowe historie” czy „Yport” to pisząc wprost bardzo słabe opowiadania. Zatem można przeczytać, ale tylko do połowy.

Paweł Sołtys – Nieradość
logo
Wydawnictwo Czarne, 174 str.
Pierwsze zdanie: Co ty wiesz o tym?
Paweł Sołtys udowadnia, że „Mikrotyki” to nie był jednorazowy strzał i jeszcze wyżej podnosi poprzeczkę „Nieradością”, która lepsza od wspomnianego debiutu jest zwłaszcza warsztatowo. Użyty tu język w wielu momentach doprawdy zachwyca. I pod tym względem to rzecz kapitalna – niech się chowa większość naszych mainstreamowych pisarzy.
Z samymi, sentymentalnymi zazwyczaj, opowieściami jest różnie. Jedne są lepsze (zwłaszcza te dziejące się w miasteczku Niedynek i tym samym wiążące się ze sobą), inne ciut słabsze (te w których zbyt „widoczny” jest sam autor), ale i tak mamy do czynienia z pewnym stałym, wysokim poziomem. Krótko pisząc – koniecznie czytać.

Natalka Suszczyńska – Dropie
logo
Korporacja Ha-art!, 161 str.
Pierwsze zdanie: Wskutek recesji na rynku nieruchomości zmuszona zostałam podówczas do zamieszkania w psiej budzie.
Podobnie jak debiutanckie „Dropie”, których język co prawda aż tak jak fraza Sołtysa nie zachwyca, jednak pewnej sprawności też nie można mu odmówić. U Suszczyńskiej ważniejszy od języka jest za to sam pomysł (brawa za wyobraźnię!), aby przedstawić pokręconą wizję przyszłości Polski, w której prekariusze zmagają się z recesją na rynku pracy tudzież nieruchomości. Ta pełna absurdu, surrealistyczna, niezwykła i nieco przerażająca wizja, nakreślona została w sposób ironiczny, zabawny i inteligentny. I choć jest oczywiście przerysowana to i tak do mnie trafiła. Fajne opowiadania.

Obecnie czytam:
logo