Prawdziwa męska przyjaźń wzięta pod lupę czyli jak się kumplują w Izraelu.
REKLAMA
Eshkol Nevo – „Do następnych mistrzostw”
Pierwsze zdanie: „To był pomysł Amichaja.”
Krąży opinia, że prawdziwe przyjaźnie przytrafiają się głównie facetom. Takie przyjaźnie do grobowej deski i ponad wszystko. Te szczere, nieskomplikowane, oparte na kilku prostych zasadach. Pełne bezinteresownego wsparcia, wzajemnego zrozumienia i zwyczajnej radości ze spędzanego wspólnie czasu. U kobitek podobno więcej jest mieszania, rozkminiania, analizowania, wzajemnych intryg i wewnętrznych gierek. Panie lubią się też kłócić i obrażać o byle co. Facetów za to skłócić mogą jedynie dwie rzeczy: pieniądze i dziewczyny. Ale i w tych przypadkach czasem wystarczy tylko dać sobie po gębach, a później przy pojednawczym piwie wyjaśnić wszystko i dalej trzymać sztamę. Bo męska przyjaźń, to jednak męska przyjaźń. Oczywiście jest to pewne generalizowanie, ale coś w tym musi być na rzeczy. Podobny pogląd prezentuje w swojej pierwszej książce wydanej w Polsce, Izraelski pisarz młodego pokolenia, Eshkol Nevo.
„Do następnych mistrzostw”, to historia czterech przyjaciół. Juwal (najważniejszy z nich, bo będący narratorem powieści) pracuje jako tłumacz, jest melancholikiem, ma permanentnego doła i kompletny brak pomysłu na swoje życie. Churchill to prawnik, nieformalny przywódca całej bandy, pewny siebie wieczny optymista i miłośnik kobiet. Ofir, to oderwany od rzeczywistości, błądzący gdzieś myślami milczek, o dziwo pracujący jako copywriter. Ostatni, Amichaj jako jedyny ma rodzinę (zmagającą się z wieczną depresją żonę i bliźniaki) i jest poważny - twardo stąpa po ziemi, stara się być dobrym mężem i ojcem, zajmuje się sprzedażą usług opieki medycznej. Choć wszyscy totalnie różnią się od siebie nawzajem, razem od wielu lat tworzą zgraną ekipę, którą dodatkowo łączy miłość do piłki nożnej. I tak podczas wspólnego oglądania finału Mundialu z 1998 roku, Amichaj wpada na pomysł, żeby każdy napisał na kartce swoje marzenia i plany, a za cztery lata przy okazji kolejnego finału zobaczą co z nich wypaliło. To jest punkt wyjściowy tej książki.
Nevo przedstawia nam dalej ciekawe losy całej czwórki. A ta czterolatka jest mocno przełomowa w życiu każdego z nich. Panowie przekraczają magiczną 30-stkę, dokonują ważnych wyborów, zmieniają się, dotykają ich niespodziewane wydarzenia, komplikują się proste sprawy, wystawiają na próby swoją przyjaźń, jedni znajdują swoją drogę inni wręcz przeciwnie – jednym słowem cały czas coś się dzieje, zwłaszcza, że los ich raczej nie rozpieszcza. Poza wartką relacją z teraźniejszości, dzięki wielu retrospekcją poznajemy również początki przyjaźni tej czwórki, a także ważne wydarzenia, które ich ukształtowały lub miały wpływ na ich późniejsze decyzje. Natomiast cała historia umieszczona jest w - nakreślonym co prawda subtelnie na drugim planie, ale bardzo dobrze oddanym - współczesnym Izraelu. Z jego zamachami terrorystycznymi, napiętymi stosunkami z Palestyną i stałą groźbą wybuchu konfliktu zbrojnego.
Przyznam, że jest to napisane tak, że nie sposób się od tej książki oderwać, aż po jej zaskakujący koniec. Zaznaczam jednak od razu, że nie jest to jakaś literatura piękna czy inna dziejowa rzecz, raczej literatura środka, pozornie zwykła obyczajówka – za to kapitalnie skrojona. To czym przede wszystkim wygrywa Nevo, to wierne oddanie realnego życia. Gdy czytałem te rozmowy, przemyślenia Juwala, Amichaja, Churchila i Ofira, gdy śledziłem ich perypetie, miałem od razu w głowie gdzieś z boku swoich najlepszych kumpli, z którymi znam się od dziecka. Bo czy to Izrael, Polska czy jakiś inny kraj, w momencie wkraczania w dorosłość na poważnie, każdy ma podobne wątpliwości, obawy i problemy. A okazuje się, że niepisane zasady męskich przyjaźni czy też relacje w nich występujące, również nie znają żadnych geograficznych granic. Nevo napisał bez żadnej ściemy albo wydumania, w skali 1:1, jak wygląda codzienność czwórki darzących się wzajemnym uczuciem facetów przed i po 30-stce.
Jest więc wesoło i przyjemnie, ale też smutno i poważnie. Można się w wielu momentach, pośmiać, bo to naprawdę zabawna powieść, ale są też fragmenty wzruszające, przy których wilgotnieją oczy. Niby lekkie czytadło, ale również mądra rzecz – tak zwyczajnie i po prostu. Sporo tu też melancholii, trafnych refleksji: "Niemal wszyscy z mojego otoczenia mają kłopot z określeniem, co tak właściwie czują, i bez końca się oszukują. Może to zresztą znak czasów? Może nasze pokolenie ma tyle możliwości, tyle rzeczy odwraca naszą uwagę, że się gubimy, tracimy z oczu własną, wewnętrzną drogę." a także odpowiedzi na ważne pytania, wśród których najważniejsze, jak zaznaczył sam autor w wywiadzie dla wydawcy (Wydawnictwa Muza) było: „Czy jesteśmy w stanie zaakceptować, że ludzie których kochamy, zmieniają się.” Zaskakująco dobra rzecz!
PS. Tylko na miły Bóg! Jak można było zaprojektować do tej powieści taką okładkę! Ten słoik po ogórkach z wypacykowanymi kolesiami w środku przebija nawet tandetną, harlequinową obwolutę „Sekretu jej oczu” Eduardo Sacheri, o której pisałem kilka miesięcy temu.
Literackie tropy: „Ciotka Farhuma nie była dziwką” Yossi Avni-Levy – też dobre lekkie czytanie i też izraelski autor.
Inne tropy: Eskhol Nevo tworzy również książeczki dla dzieci, uczy kreatywnego pisania, a jego dziadek był premierem Izraela!
