Mała książka, która pozostawia po sobie wielkie wrażenie czyli brutalne prawo rodzajowe zwane Kanun, we wczesnej powieści mistrza Kadare!

REKLAMA
Ismail Kadare – „Krew za krew”
logo
Pierwsze zdanie: „Nogi mu zmarzły.”
Czasy przed pierwszą Wojną Światową. Niedostępne, mroczne, groźne i dzikie góry Albanii Północnej - w książce zwane Górami Przeklętymi i Płaskowyżem Śmierci. Wieś Brezftoht, a w niej dwa skłócone ze sobą klany – Berishów i Krueciuciów. Przedstawiciel tego pierwszego rodu, młody mężczyzna Gjorg ma pomścić śmierć swojego brata Mehila i zabić Zefa Krueciucia. W ten sposób wypełni zasady obowiązującego go prawa rodzajowego, ale również sam będzie naznaczony wendettą, która w ciągu siedemdziesięciu już lat niekończącego się sporu pochłonęła aż dwadzieścia pięć ofiar po obu stronach. Tak zaczyna się skromna objętościowo - 155 stron w kieszonkowym formacie - druga w kolejności wydana w Polsce powieść tego wybitnego albańskiego pisarza.
Po lekturze kilku książek pana Ismaila z naciskiem na zbiór opowiadań „Ślepy ferman” i jego debiutanckiego „Generała martwej armii” (o którym możecie przeczytać tutaj http://mikolajmarszycki.natemat.pl/14787,wielka-literatura-z-peryferii-europy) pisząc delikatnie dostałem lekkiej korby na jego punkcie. Postanowiłem zgromadzić wszystko co zostało wydane w Polsce jego autorstwa. I w kilka miesięcy, acz nie bez pewnych problemów, wszystkie pozycje dopadłem. Najtrudniej było upolować „Pałac snów”, o dziwo wydany stosunkowo niedawno, bo w 2006 roku przez Znak i „Krew za krew” właśnie (Czytelnik 1988 rok). Trochę ich się naszukałem – o ironio, dziś oba te tytuły dziwnym trafem są akurat dostępne na Allegro. Ale do rzeczy.
„Krew za krew” (I wydanie 1978 rok) należy do tej części twórczości Kadare, która odnosi się swą tematyką do historii, a przede wszystkim tradycji narodu albańskiego. Oś fabularna książki oparta jest na kodeksie albańskiego prawa rodzajowego zwanego Kanunem. Jest to prawo, które opracowane zostało w wieku XV przez księcia Lekë Dukagjiniego, panującego właśnie w północnej Albanii. Kanun składa się z XII ksiąg, które szczegółowo opisują sytuacje i sposób ich regulacji przez zwyczaj. Ma on absolutny priorytet nad wszystkimi innymi prawami łącznie z prawem państwowym, przez co w czasach komunistycznej dyktatury Envera Hodży został zakazany pod groźbą surowych kar. Jednak w odizolowanych od świata górach Północy Kanun przetrwał i z tego co czytałem tu i ówdzie stosowany jest tam aż do dziś! Co mnie się osobiście kompletnie nie mieści się w głowie. Pisząc w wielkim skrócie, prawo to reguluje wszystkie wydarzenia w życiu mieszkańców tych terenów, od urodzin aż po śmierć. Jednym z najważniejszych praw - obok honoru, który dla Albańczyka jest tak naprawdę wszystkim - i niestety również najbardziej brutalnych, było i jest tzw. prawo krwi.
„W półtora roku po zabójstwie brata matka wyprała wreszcie koszulę, którą nieszczęśnik miał tego dnia na sobie. Przez półtora roku, zgodnie z Kanunem, wisiała zakrwawiona na poddaszu, czekając na dokonanie zemsty. Kiedy plamy krwi zaczynały żółknąć, był to pewny znak – powiadano – że zabity niepokoi się zwłoką. Koszula wskazywała czas zemsty jak niezawodny barometr. Zmarły wysyłał za jej pośrednictwem sygnały z głębi ziemi, w której spoczywał.”
Gjorg dokonuje zatem ustanowionej prawem zemsty za śmierć brata i wykonuje ją zgodnie z wszelkimi prawidłami Kodeksu (np. zabitego trzeba przewrócić na wznak, oprzeć o jego głowę strzelbę, ogłosić śmierć we wsi itd.). Teraz ma trochę czasu, podczas którego może być pewny, że nie zginie z rąk któregoś z Krueciuciów – obejmuje go bowiem tzw. „besa”, co oznacza w języku albańskim „słowo” - członkowie wrogiego klanu dotrzymują słowa, że podczas besy Gjorgowi włos z głowy nie spadnie. Gjorg udaje się więc do tajemniczego zamku Orosz, w którym musi uiścić opłatę, rodzaj podatku od krwi. Po drodze spotka piękną Dianę, świeżo poślubioną małżonkę albańskiego pisarza Besiana Worpsi z Tirany, która z mężem jest w tracie mocno nietypowej podróży poślubnej. I choć spotkanie będzie jedynie przelotne, okaże się brzemienne w skutkach, zwłaszcza że chroniąca Gjorga besa nieuchronnie się kończy.
„Prawa krwi stanowiły niewielką część Kodeksu, zaledwie jeden rozdział. W ciągu tygodni i miesięcy Gjorg pojął, że część druga, o wiele obszerniejsza, dotycząca życia codziennego, bezkrwawa, łączy się nierozerwalnie z częścią dotyczącą śmierci. Nie wiadomo, gdzie kończy się jedna, a zaczyna druga. Wszystko było tak pomyślane, że obie części przenikały się wzajemnie: bezkrwawa rodziła krwawą, ta tamtą. Tamta tę, i tak w nieskończoność z pokolenia na pokolenie.”
logo
Ismail Kadare Foto: Murdo MacLeod
Kadare prowadzi narrację dwutorowo – raz towarzyszymy targanemu wyrzutami sumienia i mocno przeżywającemu morderstwo Gjorgowi, by w następnym rozdziale przybliżyć nam postaci Diany i Besiana. Przyznam, że początkowa część książki dotycząca wykonania aktu zemsty i podróży Gjorga na zamek Orosz napisana jest wprost genialnie. Jak to u Kadare, dominują krótkie, raczej proste zdania, napisane przy użyciu nieskomplikowanego języka, ale plastyczność opisów i niesamowity duszno-mroczny klimat całości powoduje, że czytelnik dosłownie „wchodzi” w powieść. Wiecie chyba o co chodzi – czytany tekst i pobudzona nim wyobraźnia działają razem tak, że masz wrażenie namacalności i realności opisywanego świata – a to jest dokładnie to, co mole książkowe lubią najbardziej! Co prawda od momentu pokazania się na kartach powieści małżeństw Worpsi, jak dla mnie ten wciągająco-intrygujący nastrój nieco siada, ale i tak do samego końca ciężko się od tej książki oderwać. Świetna jest także drugoplanowa, acz znacząco rozbudowana postać Marka Ukaczjera, czarnego charakteru powieści, włodarza krwi. Szarej eminencji odpowiedzialnej za ściąganie podatków od wendet i zarządcy archiwum zamku Orosz, który wciąż żyje starymi dobrymi czasami kiedy spirala zemst i morderstw była nakręcona na potęgę. Nie mówiąc już o bliskim spotkaniu z nieco egzotyczną acz bardzo interesującą tradycją albańską, a zwłaszcza tym strasznym, zadziwiającym Kanunem. Zresztą nie ma co więcej pisać, „Krew za krew”, to rzecz rewelacyjna. Mała książka, która pozostawia po sobie wielkie wrażenie.
Literackie tropy: Kafka i jeszcze raz Kafka.
Inne tropy: Na motywach powieści „Krew za Krew” nakręcono dwa filmy: bliski literackiemu pierwowzorowi albański „Niezaproszeni” w reż. Kujtima Çashku oraz luźniej powiązany z fabułą książki brazylijski (!) „W cieniu słońca” w reż. Waltera Sallesa.
Cytaty pochodzą oczywiście z wyżej wymienionej powieści.