Austin
Austin Miłosz Hodun

Kiedy mówiłem amerykańskim znajomym, że planuję spędzić kilka miesięcy w Teksasie, krzywili się i patrzyli współczującym wzrokiem. Wszyscy potem dodawali: -Mam nadzieję, że zamieszkasz w Austin.

REKLAMA
Austin, a nie 5 razy większe Houston, to stolica Teksasu. Jednocześnie jest to jedno z najdynamiczniej rozwijających się miast w Stanach. Austin przez kilka lat otwierał rankingi Forbesa, Money i Fortune. Uważany za jeden z nowych motorów Ameryki, miasto przyjazne biznesowi i nowym technologiom. CNN uznało stolicę Teksasu za miasto najbardziej odporne na kryzys gospodarczy.
Ale to nie wszystko. Austin to także jedno z najlepszych miast do życia. Stolica Teksasu szczyci się tym, że liczy jedynie ponad pół miliona mieszkańców (z przedmieściami ponad dwa razy tyle), a więc nie jest molochem, niemniej panuje w niej atmosfera wielkiego, dynamicznego miasta. Uniwersytet Teksański przyciąga każdego roku więcej studentów, umacniając swój prestiż na polu naukowym i sportowym. To oni w dużej mierze tworzą atmosferę miasta. Uważane jest za mekkę wegetarian i wegan, przyciąga młode rodziny i społeczność LGBT. Austin szczyci się także faktem, że jest jednym z najbardziej zielonych miast USA oraz tym, że jest niezwykle przyjazne dla psów (można je spotkać w wielu barach). Wreszcie Austin nazywane jest światową (hmm...) stolicą koncertów, bo odbywa się ich tam więcej niż w jakimkolwiek innym mieście w Stanach.
logo
Austin Miłosz Hodun

Zwiedzanie Austin najlepiej zacząć od Kapitolu. Ten monumetalny budynek to siedziba teksańskiego parlamentu, Izby Reprezentantów i Senatu, oraz biura gubernatora. Pierwotną budowlę wzniesiono już w latach 80. XIX w., jednak wraz z rozrostem administracji rozrósł się i Kapitol. Przy czym nie było już więcej miejsca na wzgórzu, więc wybudowano 4 piętra w głębi ziemi. Zwiedzając Kapitol nieustannie jest się przypominanym o odrębności Teksasu od reszty USA. Na każdym kroku widzi się memorabilia z czasów wojny o niepodległość Teksasu. Na ścianach wiszą obrazy upamiętniające jej na dwie największe bitwy. Przewodnik opowiada o prezydentach Republiki i o dobrowolnym przyłączeniu się Teksasu do Unii.
logo
Kapitol wewnątrz Miłosz Hodun

Następnie warto zmienić otoczenie i udać się na South Congress Ave. To jakby inny świat. Ulica hipsterów, artystów, osobowości, hipnotyzująca turystów. Znajduje się na niej ciąg najdziwniejszych sklepów, jakie widziałem w życiu. Największe wrażenie robią antykwariaty osobliwości. W jednym można kupić wszystko od chińskich znaków drogowych, przez figury sakralne we wszystkich rozmiarach po stare aparaty do prześwietleń. Sklep podzielony jest na pokoje a kluczem jest... kolor eksponatów. Poza tym księgarnie, sklepy fair trade, ogromny sklep z kostiumami, ogródki z muzyką i meksykańskim jedzeniem, cukiernia w bardzo starym stylu, punkt adopcyjny schroniska dla zwierząt... Tu najłatwiej zrozumieć, jak to się stało, że wybory prezydenckie wygrał w Austin Obama (64%), a nie republikanie jak w większości stanu.
logo
antykwariat na South Congress Ave. Miłosz Hodun

Należy także koniecznie wybrać się nad rzekę. Na wodzie można popływać na pontonach, deskach windsurfingowych, nartach wodnych, czego dusza zapragnie. Można się także wykąpać a następnie osuszyć grając z przypadkowymi ludźmi w siatkówkę plażową. Rzekę warto podziwiać z "mostu nietoperzy". Jego nazwa związana jest z faktem, że każdego dnia o zmroku wyfruwa spod niego mnóstwo tych ssaków (jest to największa miejska kolonia nietoperzy, mieszka ich tam do 1,5 miliona), zaczerniając niebo nad centrum. Niesamowita panorama rzeki i całego miasta rozciąga się ze wzgórza Mount Bonnell. Widać z niego także zachodnią część aglomeracji, tę najbardziej luksusową, z ogromnymi domami i prywatnymi marinami.
logo
widok z Mount Bonnell Miłosz Hodun

A wieczorem? Nie ma wyjścia, trzeba uderzyć na Szóstą ulicę. Tam koncentruje się nocne życie Austin. Arteria ciągnie się niemiłosiernie, a na każdym kroku bar, pub lub klub. Ulica jest nieformalnie podzielona na trzy części, każda różni się klientelą i poziomem hałasu. Najbardziej szalona jest część wschodnia. Ten fragment jest zamknięty dla samochodów. Zamienia się w nocny deptak, a na nim morze ludzi. Trudno porównać szaleństwo na Szóstej ulicy z innymi miejscami w Stanach czy Europie. Rozbawiony tłum przeciska się od baru do baru. Zabudowania są niskie i prawie na każdym dachu urządzono taneczny taras. Tysiące ludzi obserwują ulicę z góry. Niestety, prawo stanowe nakazuje, by wszystkie imprezy zakończyły się o 2 w nocy. Potem ulica opustoszeje. I tak do kolejnej nocy.
logo
Szósta ulica Miłosz Hodun