– Kluczyki może pani schować do torebki, nie będą potrzebne - mówi z tajemniczym uśmiechem pan z serwisu Fiata. Nic nie odpowiadam, ale przez głowę przebiega mi myśl, że może powinnam obrazić się za podszyty męską złośliwością żart. Bo niby czemu nie będę potrzebowała kluczyków do samochodu, którym za chwilę mam odjechać.

REKLAMA
– Uruchomi go pani przyciskiem “start and stop”.
– To znaczy? - głupio pytam i bezradnie spoglądam na mojego rozmówcę.
- To znaczy, że z prawej strony kierownicy jest przycisk z napisem “start/stop”, wciśnie pani sprzęgło, naciśnie przycisk i silnik będzie już pracował.
- O Boże! A jak go zatrzymam, kiedy dojadę do celu?
- Żeby zgasić silnik też trzeba nacisnąć ten przycisk. Miły pan nie kryje rozbawienia, a ja niemal słyszę jego myśli o "babach za kierownicą". To moje pierwsze spotkanie z genialnym wynalazkiem, które – jak się potem dowiem – stosuje coraz więcej marek.
Już po pierwszej jeździe wiem, że kocham Freemonta miłością najszczerszą za ten pozornie niewielki guziczek. Znaleźć bowiem kluczyki na dnie wielkiej damskiej torby to zadanie, któremu z trudem i po długich poszukiwaniach czasem udaje mi się sprostać. Tymczasem “mój” Freemont jest jak wierny pies. Rozpoznaje mnie, gdy tylko się do niego zbliżam, choć kluczyki leżą sobie spokojnie w przepastnej torebce. Wystarczy, że dotknę klamkę i drzwi są otwarte.
Zamykam go podobnie, małym przyciskiem na klamce. Nie da się tego zrobić, gdy kluczyk – wraz z torebką - zostanie w środku. Super rozwiązanie dla zapominalskich.
Freemont to współczesny duży fiat. Podobno ze czterdzieści lat temu o dużym fiacie w kolorze yellow bahama marzył każdy Polak. Temu cudowi polskiej motoryzacji kronika filmowa poświęciła nawet w 1976 roku dziesięciominutowy reportaż. Spiker nie mógł się nadziwić opisując konstrukcję auta: „Ponad dwadzieścia tysięcy śrub, śrubek, łożysk, trybów, uszczelek i innych drobiazgów. Aż dziw, że to wszystko do siebie pasuje”. Aż dziw, że to wszystko jeździło.
Pora sprawdzić, czy i we Freemoncie wszystko do siebie pasuje. Gdy jak wielki drogowy potwór połyka kolejne kilometry trasy i nie straszne mu podmiejskie wertepy ja coraz bardziej mam wrażenie, że moja lewa łydka zaczyna się nieproporcjonalnie umięśniać. To dlatego, że sprzęgło jest dość twarde a jego wciśnięcie wymaga sporo siły. Sprawdzam tę opinię u Niego. Niczego nie sugeruję, nie podpowiadam. – Super, ale przy sprzęgle trzeba się napracować, zwłaszcza w mieście – podsumowuje tę krótką przejażdżkę On. Na szczęście dłuższe obcowanie z Freemontem jest jak małżeństwo z wielkiej miłości – przestajesz zauważać wady, widzisz już tylko zalety.
Włączam radio, ale Zetka puszcza kolejny nudny kawałek a dotykowy ekran jest niewystarczająco czuły, by bezpiecznie i sprawnie używać go w trakcie jazdy. Za przyciskami na kierownicy też nie przepadam. Zaczynam szukać innych opcji. Na szczęście producent Fiata doskonale rozumie, że żyjemy w XXI wieku – we Freemoncie jest więc możliwość korzystania z własnego urządzenia grającego. Mój Iphone szybko łączy się z systemem audio w samochodzie. Ktoś tu pamiętał o bezpieczeństwie – całą operację można przeprowadzić wyłącznie wtedy, gdy auto stoi. Żadnej zabawy i manipulowania przyciskami w czasie jazdy.
To auto jest jak motoryzacyjne spełnienie hasła „Rodzina na swoim”. Angelina Jolie z Bradem Pittem nie upchaliby tu swojej wesołej i licznej gromadki, ale przeciętna polska rodzina zmieści się nawet z teściami. Freemont ma siedem siedzeń, ale nam nie potrzeba aż tylu. Postanawiam złożyć ostatni rząd, okazuje się to dziecinnie proste. Oba fotele wyposażono w taśmę - wystarczy jedno pociągnięcie i mamy gigantyczny bagażnik. Aż chce się jechać, nawet do zimowego kurortu – bez trudu zmieściłyby się nie tylko walizki, ale i cały sprzęt narciarski dla dużej rodziny.
Długą trasę zaczynam czuć w plecach. I tu zaskoczenie - Freemont potrafi zamienić się w czułego masażystę - oparcie w fotelu kierowcy można tak ustawić, by mocno podeprzeć odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Zmiana jest wyraźnie wyczuwalna.
Samochód jak facet – powinien dać się obsłużyć intuicyjnie. Freemont bywa niekiedy zbyt absorbujący. Za kierownicą jest tylko jedna dźwignia – zmienia się nią zarówno światła, kierunkowskazy jak i uruchamia wycieraczki. I ta dźwignia zupełnie Fiatowi nie wyszła. Szybę zalewają strugi ulewnego deszczu, a ja zamiast patrzeć na drogę po omacku szukam na dźwigni obręczy, które wprawią w ruch coraz bardziej potrzebne wycieraczki. Zamiast tego włączam kierunkowskazy. Wszystko jest zbyt skomplikowane i nieprzyjemnie dekoncentrujące.
Nie fajne jest też pamiętanie o światłach, które za każdym razem trzeba włączać i wyłączać.
- Nie podjeżdżaj pod szkołę, Fiat to obciach – bez ogródek recenzuje podróż Freemontem Mała . Według nastolatki to nie jest marka do lansu, choć docenia wygodę i zachwyca się szyberdachem.
Kubicą w tym aucie nie da się być, ale i po co skoro to wielka, ciężka i bardzo wygodna kanapa do bezpiecznego wożenia siebie i licznej rodziny. Freemont swoje waży i raczej nie skłania do ścigania, ale bez trudu i zbędnego hałasu jadę nim 150 km/godzinę. Żartowałam. W Polsce to przecież niedozwolona prędkość .
logo

Dane tecstowanego modelu:
Długość: 4890 mm,
Szerokość: 1880 mm,
Wysokość: 1690 mm
Rozstaw osi: 2890 mm
Pojemność bagażnika: 1461 l (po złożeniu 2. i 3. rzędu) lub 540 l ( po złożeniu 3. rzędu),
145 l ( konfiguracja 7-miejscowa)
Zbiornik paliwa 77,6 litra
Prędkośc maksymalna: 195 km/h
Przyspieszenie: 0-100 km/h – 11 sekund
Moc maksymalna: 170 KM
Pojemność skokowa silnika: 1956 cm3
Cena: 127 490 złotych