Dziś film robi się tak, jak danie z książki kucharskiej. Dobrzy aktorzy, dobry reżyser, dobry scenariusz. Film "Kac-Wawa" ma wszystko: Borys Szyc, Antoni Pawlicki, Tomasz Karolak, Roma Gąsiorowska. Reżyseruje Łukasz Karwowski mający na swoim koncie nominowany do Złotych Lwów "Listopad" i znakomity "Południe- Północ". Co do scenariusza - oparto się na doskonałym i sprawdzonym pomyśle jakim był "Kac Vegas".
Natalia Lesz - to znana i utalentowana polska piosenkarka i aktorka. Absolwentka prestiżowej szkoly aktorskiej Tisch School of the Arts na Uniwersytecie Nowojorskim.
Film ma też fajnych sponsorów od korporacji taksówkowej po producenta prezerwatyw.
I wszystko mogło być tak pięknie. "Kac Wawa" mógł już dziś bić rekordy ogłądalności.
Aż tu, zupełnie niespodziewanie, przez nikogo nie zapraszany, na film przyszedł Tomasz Raczek. Nie było by w tym nic złego, przecież różni dziwni ludzie chodzą do kina. Ale pan Raczek nie zachował się tak, jak każdy przyzwoity kinoman. Ponarzeka, poprzeklina - najczęściej do najbliższej rodziny.
Pan Raczek musiał napisać recenzję. Zwykle recenzje nie są niczym nagannym, szczególnie tych filmów, których recenzent nigdy nie oglądał. Nie są też złe tak zwane recenzje przedpłacone (prepaid), oczywiście jeśli w budżecie reklamowym filmu zostaną zarezerwowane na to pieniądze. Pan Tomasz jednak musiał to wszystko popsuć. Mógł przeczytać sobie na Filmwebie świetne recenzje i liczne oceny internautów, umieszczone tam jeszcze na dzień przed premierą.
Ale nie, uparł sie, że nie tylko film osobiście obejrzy, ale podzieli się swoją tak zwaną "fachową" oceną z kinomanami w całym kraju.
Tomaszu, Tomaszu co ci ten "Kac" złego zrobił, że na początku tak świetnie zapowiadającego sie sukcesu zabiłeś go swoją tendencyjną, niesprawiedliwą i nieobiektywną recenzją? Inna sprawa, że producenci "Kac Wawa" mieli niewątpliwie pecha. Przecież pan Raczek mógł w tym czasie być na urlopie, albo w tym dniu pójść po prostu na jakiś inny film. No niestety, stało sie inaczej. Ujmując to najbardziej delikatnie z recenzji pana Raczka wyraźnie wynikało, że "Kac Wawa" nie jest i nigdy nie będzie jego ulubionym filmem. W sukurs przyszli mu też inni recenzenci bez własnego zdania z Karoliną Korwin-Piotrowską na czele, którzy niemiłosiernie i równie niesprawiedliwie zjechali "Kac Wawę".
Na efekty nie trzeba było długo czekać. W kinach zrobiło się pusto, a ci nieliczni co Raczkowi nie dowierzali, albo wręcz recenzji nie czytali - wychodzili z kina z jeszcze większym kacem niż do niego przyszli. Na szczęście żyjemy w wolnej Polsce i żaden Raczek bezkarnie już nigdy nikogo więcej nie obsmaruje. Jak zapowiedział producent, sprawa pana Raczka i jego recenzji - co zabiła film - zostanie skierowana do sądu.
Taka perspektywa może ostudzi zapał tego pana do pisania kolejnych podobnych i nikomu nie potrzebnych recenzji.
Ja niestety mam trudność z podzieleniem się z Państwem moją opinią o tym filmie.
Po pierwsze nie jestem dostatecznie asertywna, za bardzo lubię i szanuję aktorów, którzy w nim grają.
Po drugie, "Kac Wawa" ma tę samą wadę, co wszystkie polskie filmy od czasu "Popiołu i diamentu", to znaczy nie słychać jest w nim połowy dialogów (może to i dobrze?).
Muszę jednak szczerze napisać, że z czterech osób, które były na seansie, dwie z nich głośno się śmiały.
Jeżeli więc połowa widowni się śmieje, to może jednak jest szansa na sukces? I co pan wtedy powie panie Raczek?
PS Tak już w samym post scriptum: zgadzam się ze wszystkim co Pan Raczek napisał.