Bieganie w mieście wymaga nie lada inwencji. Chyba mało który biegacz, ma jakąkolwiek przyjemność z truchtów wzdłuż ul. Marszałkowskiej czy Alei Jerozolimskich. Jeśli nie jesteś hardcore’owym maratończykiem, który skupia się wyłącznie na tempie i wybieganych kilometrach, to w porannym czy popołudniowym joggingu szukasz relaksu, zjednoczenia z naturą, wyciszenia, możliwości kontemplowania przyrody.
Aby twój trening spełniał wszystkie te wymogi, warto znać miejsca, które w mieście stanowią enklawę spokoju. Zwłaszcza w środku zimy, gdy ulice są bardziej szare niż zwykle, a smog atakuje nozdrza. Maski na twarz i zwiedzamy dziką
Warszawę.
Nadwiślańskie Łęgi
Jest taka warszawska anegdota, że zagraniczni turyści, którzy przyjechali na mecze Euro 2012, byli pod wrażeniem władz Warszawy. Nie mogli uwierzyć, że na piłkarską imprezę udało się wyhodować tak piękny las po prawej stronie
Wisły. Tym bardziej byli zdziwieni, że nikt tu niczego nie hodował, a ten urokliwy pas zieleni rośnie w sercu miasta od dawien dawna.
Łęgi prowadzą mniej więcej od Siekierek, aż po Żerań. Z jednej strony Wisła i panorama lewobrzeżnej Warszawy, z drugiej wierzby i szare topole, a przy samym Żeraniu rozległe pola. Można natknąć się na sarnę i zająca. Dla biegaczy niezła gratka, bo można szybko dostać się mostem Marii Skłodowskiej-Curie do Lasku Bielańskiego.
Morskie Oko
Jeden z bardziej urokliwych warszawskich parków, z dość stromą skarpą, idealną na podbiegi. Z jednej strony park styka się z Goworka, z drugiej z Puławską. Z Morskiego Oka jest blisko do Łazienek, które od 2009 roku są otwarte dla biegaczy. Dość blisko jest też do Pola Mokotowskiego.
Kępa Potocka
Jeden z największych parków warszawskich. Położony tuż przy Lasku Bielańskim, z długim stawem, parkiem linowym, licznymi knajpkami. Można do niego zbiec z Parku Żeromskiego. Dla biegaczy są ścieżki i wyznaczone kilometry.
Wiosną park kwitnie, jak szalony.
Park Edwarda Szymańskiego
Piękny park, z długim stawem poprzecinanym drewnianymi mostkami, rewelacyjnie wyposażoną siłownią plenerową i ogromną przestrzenią piknikową. Jest ścieżka rowerowa i oddzielny tor dla rolkarzy. Graniczy z dwoma innymi parkami. Z jednej strony z Sowińskim, w którym znajduje się najsłynniejszy wolski amfiteatr. Z drugiej z Moczydłem, a z trzeciej z kompleksem basenowym Moczydło.
Dodatkowy plus to piękna panorama miasta.
Moczydło
To jeden z moich ulubionych warszawskich parków. Zbudowany na wysypiskach i gliniankach, w ramach czynu społecznego w latach 60. Mimo że park nie jest bardzo duży, to są tu aż cztery stawy. Latem i wiosną można zobaczyć grupy trenujące Tai Chi i jogę. Jest plenerowa wypożyczalnia książek i wyniosły szczyt moczydłowski, idealny na ćwiczenie
podbiegów. A z Moczydła już rzut beretem do Lasku na Kole.
Lasek na Kole
Dawniej otoczony złą sławą, że niebezpieczny a na jego terenie ponoć znajdują się pozostałości po komorach gazowych
KL Warschau. Dziś teren lasku jest monitorowany. To naprawdę kawał ładnej zieleni, prawie że w centrum miasta, z budkami do piknikowania i placem zabaw.
Tuż przy Lasku znajduje się niewielki park Księcia Janusza ze ścieżkami przyjaznymi kolanom biegaczy, boiskiem do kosza i stołami pingpongowymi.
Stąd już tylko rzut beretem do pięknych Fortów Bema. Ale to już na inną historię.
Macie swoje ukochane warszawskie miejsca do biegania? Napiszcie na kontakt@natemat.pl.