W chwili, gdy twoje ukochane zwierzę umiera, w świetle przepisów automatycznie przeobraża się w uboczny produkt pochodzenia zwierzęcego kategorii 1., czyli niebezpieczny odpad biologiczny, który należy po prostu zutylizować. Niezależnie od tego, jak bardzo je kochałeś i jak głęboka była wasza więź. Odwiedziłem Dolinę Spokoju, czyli firmę, która pozwala żegnać naszych braci mniejszych w sposób naprawdę godny.
– Wejście w taką właśnie odnogę branży funeralnej było decyzją powiązaną ściśle z moim wykształceniem. Jestem lekarzem weterynarii, czyli należę do grona osób, które najpierw robią wszystko, aby zapewnić zwierzakom dobre zdrowie i długie życie. Później nadchodzi moment, w którym skupiamy się na tym, aby mogły odejść w sposób bezbolesny, humanitarny. Czy to koniec? Nie. Przecież warto zatroszczyć się jeszcze o to, aby z szacunkiem potraktować to, co zostało z owego stworzenia – mówi Jerzy Kemilew, który wraz z żoną stoi na czele firmy Dolina Spokoju.
To jedno z zaledwie pięciu krematoriów dla zwierząt domowych, działających w naszym kraju, branża dopiero raczkuje. Jak mówi Iwona Kemilew, choć Polacy coraz częściej chcą traktować ciała swoich zwierząt właściwie, to często nawet nie wiedzą, jakie są możliwości.
Zauważa, iż ciągu ostatnich kilkunastu lat bardzo mocno zmieniło się podejście Polaków do zwierząt domowych i w kwestii troski się o naszych podopiecznych powoli równamy do Zachodu.
– Jesteśmy skłonni wydawać coraz więcej nie tylko na usługi weterynaryjne lub dobrą karmę, lecz i godny pochówek – zaznacza właścicielka krematorium.
Oczywiście, znacznie lepiej jest to widoczne w przypadku
wielkich miast, gdyż na prowincji nawet pies – najbliższe człowiekowi zwierzę – wciąż nierzadko jest postrzegany jako coś, co przykute łańcuchem do budy ma po prostu pilnować naszego dobytku. Gdy umiera, trzeba byle jak, możliwie łatwo i szybko pozbyć się jego truchła i... po problemie.
Śmierć i… co dalej?
Pomińmy w tym momencie scenariusz, który jeszcze do niedawna był w naszym kraju niemal normą, czyli zakopanie martwego zwierzęcia w ogródku, bądź wręcz wyrzucenie ciała gdzieś w lesie.
Od paru lat takie działanie jest niezgodne z prawem. Przecież – przypomnijmy – owo ciało uznawane jest za groźny odpad, a za podobne działanie grozi nam wysoka grzywna (od 13 000 zł plus koszt ewentualnej ekshumacji).
Pozostaje więc albo dostarczenie zwłok naszego pupila na jeden z cmentarzy dla zwierząt, bądź też pozostawienie go do utylizacji w lecznicy weterynaryjnej (koszt od 7 do 10 zł za każdy kilogram jego wagi). Czy druga z tych opcji to zawsze dobry pomysł?
– Do lekarza zgłasza się firma utylizacyjna, która przewozi zwłoki pańskiego pupila do spalarni odpadów medycznych. Tam jest traktowane właśnie jak odpad: przesuwa się w stronę pieca, leżąc pomiędzy brudnymi, zakrwawionymi bandażami, strzykawkami i pojemnikami na mocz. Czy to godne pożegnanie członka rodziny, przyjaciela, który był przy nas na dobre i złe, kochał bezwarunkowo? Naszym zdaniem nie i właśnie to było jednym z asumptów do założenia tej firmy – mówią państwo Kemilew.
Realia nadwiślańskie
Jak dodają: mowa tu o firmie, której założenie było drogą przez mękę, rozpoczętą w roku 2014. Cóż, dla części społeczeństwa temat jest bardzo nietypowy i zaskakujący. Lub wręcz drażliwy oraz szokujący.
– Zdecydowana większość Polaków na słowo “krematorium” wpada w panikę. Automatycznie nasuwają się skojarzenia historyczne, lektury takie, jak “Dymy nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej. Do tego dochodzi pokutujące jeszcze myślenie typu “godne traktowanie ciał zwierząt? Przecież to jakieś fanaberie” – klaruje Jerzy Kemilew.
W takich okolicznościach urzędnicy państwowi “na wszelki wypadek” wolą podejmować decyzje odmowne, a w słuszności takiego postępowania utwierdzają ich mieszkańcy domów stojących w pobliżu
planowanych krematoriów.
– Znamy kilkanaście osób, które chciały założyć podobne firmy i w pewnym momencie, po zderzeniu się z nieprzyjazną biurokracją i reakcjami mieszkańców, dały sobie spokój. My mieliśmy możliwość przetrwać ten czas, bo oprócz tego od lat prowadzimy laboratorium zwierzęcych komórek macierzystych. Swoją drogą: na pewnym etapie starań przestaliśmy używać słowa “krematorium”, stosując synonim “spopielarnia” – opowiada małżeństwo.
W ten sposób przebrnęli przez mnóstwo przeszkód: od znalezienia odpowiedniej działki (jedynej w województwie mazowieckim, co do której plan zagospodarowania przestrzennego zakłada taką działalność), aż po uzyskanie mnóstwa niezbędnych zezwoleń.
Jak to w polskich realiach bywa, wszystko wymagało żyłki hazardowej: po zgodę, którą wydaje Urząd Miasta, można wystąpić dopiero wówczas, gdy... gotowa jest już cała infrastruktura. Czyli: najpierw wykłada się wielkie pieniądze i poświęca mnóstwo czasu, aby później zaciskać kciuki za to, aby decyzja nie była odmowna.
W tym przypadku jej otrzymanie zajęło 2,5 roku, po drodze było odwoływanie się od nieprzychylnych (i niezgodnych z obowiązującym prawodawstwem) decyzji urzędników.
Starania przyniosły efekty i w styczniu 2019 r. Dolina Spokoju (umiejscowiona na styku Targówka, Pragi Północ i Południe; tysiąc kilkaset metrów od wielkiej spalarni śmieci, należącej do Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych) mogła rozpocząć działalność.
Magiczna przemiana
Podchodzę do pieca krematoryjnego. Jest podobny do konstrukcji, w których spala się ciała ludzkie, różni się jedynie rozmiarem.
Cały proces zaczyna się tutaj od komory głównej, w której temperatura sięga 850 °C, następna w kolejności jest komora dopalania spalin (tutaj mowa już nawet o 1300 °C).
To, co je opuszcza, trafia do specjalnego młynka, tzw. kremulatora, który rozdrabnia pozostałości na bardzo drobny popiół.
W tym momencie – trzymając się prawodawstwa Unii Europejskiej – zwłoki zwierzęcia przestały być niebezpiecznym odpadem. Przeobraziły się w składnik fosforowy.
Czyli mówiąc po ludzku: nawóz, który można np. legalnie rozsypać w ogródku, wysypać do rzeki lub postawić na kominku.
W przypadku średniej wielkości psa o masie 25 kg cały ów proces zajmuje około 120 minut, z dodatkową godziną na wychłodzenie pieca. Spopielenie chomika? Zaledwie 20 minut.
– Tak, mieliśmy tutaj kilka chomików. Do tego: świnki morskie i fretkę, na razie żadnych ptaków. Wyjątkowo dobrze pamiętamy pewnego legwana... Wie pan, gad zmarł w wieku 15 lat, czyli swojemu 25-letniemu właścicielowi towarzyszył przez ponad połowę życia. Bardzo traumatyczna sytuacja – wspomina pani Iwona.
Ostatnie spojrzenie
– Zamknięcie drzwi do pieca to jakby zamknięcie pewnego rozdziału, łatwiej pozwala właścicielom przejść do porządku dziennego nad śmiercią ulubieńca, czyli sytuacją, która często wiąże się z
ogromnymi emocjami. Później, gdy wracają do naszego biura, widać, jak te emocje powoli opadają. Takim osobom staramy się pomóc w wyciszeniu; uwzględniając to, że jednym zajmie to krócej, a innym dłużej – pan Jerzy przechodzi do sytuacji związanej z pewnym małżeństwem.
Na kremację swojego ukochanego psa owa para przyjechała z butelką whisky i dwoma cygarami, pytając, czy mogą posiedzieć w Dolinie Spokoju przez kilka godzin, nieśpiesznie kontemplując śmierć tak ważnej dla nich istoty. Ot, forma kameralnej stypy…
Zmniejszeniu stresu i uspokojeniu nastroju służą także pewne zabiegi: zwierzęta trafiają do pieca owinięte w białe całuny, można tu również liczyć na usługi z zakresu tanatopraksji.
– Oczywiście nie wykonujemy makijażu pośmiertnego, lecz w grę wchodzą np. przeczesanie i umycie sierści, usunięcie śladów wydzielin albo wsunięcie języka do pyska. Cóż, trafiają tu zwierzaki w różnym stanie, a przecież chodzi o to, aby ci, którzy chcą zobaczyć swojego przyjaciela po raz ostatni, nie doznawali dodatkowego szoku. Ma wyglądać tak, jakby po prostu spał – słyszę w Dolinie Spokoju.
To istotne zwłaszcza w sytuacjach, gdy właściciele pojawili się z dziećmi, które szczególnie mocno przeżywają odejście ulubieńców domu.
– Największym komplementem była sytuacja, w której jedna z klientek, stojąc z zapłakaną córeczką nad ciałem ukochanego psa, powiedziała do niej “zobacz Haniu, wygląda lepiej, niż za życia” – wspomina Jerzy Kemilew.
Porozmawiajmy o pieniądzach
Ile kosztuje godne pożegnanie przyjaciela? Cennik otwiera kremacja zbiorowa, w której właściciel nie otrzymuje prochów swojego pupila – w przypadku zwierząt małych (do 10 kg) to wydatek 120 zł.
Spopielenie indywidualne kosztuje od 590 zł do 990 zł (za zwierzęta największe, powyżej 60 kg). W cenę wliczony jest odbiór zwłok w promieniu 50 kilometrów od centrum Warszawy.
W przypadku psów służących w policji, wojsku oraz innych służbach utrzymujących porządek publiczny stosuje się 30-procentowy rabat; psy przewodnicy osób niewidomych kremowane są bez żadnych opłat.
Do tego można zamówić urnę ozdobną (“Od 320 zł. Zaznaczmy: bez jakichkolwiek symboli religijnych, pod tym względem staramy się być neutralni”) oraz pamiątki takie, jak oprawiony w ramkę odcisk łapy (75 zł).
Na szczycie cennika znajduje się wisiorek z żywicy, w której zatopiono DNA ukochanego zwierzęcia, wyizolowane w jednym z krakowskich laboratoriów.
Po zapłaceniu 1200 zł i odczekaniu ok. czterech tygodni możesz otrzymać pamiątkę, która pozwoli marzyć o tym, iż pewnego dnia sklonujesz ukochanego pupila, po którym właśnie płaczesz.