Niestety potwierdziły się moje informacje z sobotniej nocy - dyżurny ruchu usłyszy zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. To ogromny dramat tego człowieka.
Dlaczego pisałem o tym już z soboty na niedzielę? Przede wszystkim po to by choć trochę naświetlić sytuacje. Dla osób choć trochę znających się na sprawach kolei lub w ogóle transportu było to oczywiste, że to dyżurny ruchu musiał w jakieś części zawinić. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji w której to tylko jakieś urządzenie doprowadziłoby do tej katastrofy. Tym bardziej szalone były wizje obarczania winą premiera czy ministrów.
Teraz pytanie czy należy winnego karać długoletnim więzieniem? O tym zdecyduje oczywiście sąd ale ja osobiście uważam, że człowiekiem tym przede wszystkim należy się jakoś zaopiekować.
Mało osób wie jak ciężka pracą jest praca dyżurnego ruchu. Bardzo często są zmuszani do pracy w warunkach nadzwyczajnych (np. wielokrotne stosowanie Sygnału Zastępczego). Gdy warunki nadzwyczajne stają się norma o błąd nietrudno. Poza tym dyżurny ruchu nie ma nikogo do pomocy - musi sam zajmować się swoim miejscem pracy (sprzątaniem, konserwacją itp.). Ogromna odpowiedzialność za średnio 2.100 zł miesięcznie.
Dyżurny ruchu jest obecnie w totalnym szoku, przebywa w Szpitalu Psychiatrycznym. Jeśli się z tego kiedyś podniesie (ma 50 lat) to i tak nigdy nie zapomni tego dnia do końca życia. Żal mi tego człowieka i bardzo mu współczuję.