Reklama.
Zwolennikom walki ze "śmiercią na drogach" polecam raport NIK o głównych przyczynach śmiertelnych wypadków w Polsce:
"W Polsce śmiertelnych ofiar wypadków drogowych jest dwa razy więcej niż w UE. Powodem jest tragiczny stan techniczny dróg, zła organizacja ruchu, niedouczeni kierowcy i zły stan pojazdów. Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła raport nt. stanu polskiej sieci drogowej. Wnioski są jednoznaczne: zarządcy dróg zaniedbują swoje obowiązki." link
Moje pytanie: Którą z wyżej wymienionych przyczyn wypadków śmiertelnych wyeliminują masowo stawiane fotoradary? Tak, to jest poważny temat, dlatego tym bardziej nie powinien być wykorzystywany jako wymówka do wprowadzenia kolejnego podatku.
Jestem pełen podziwu dla zdolności retorycznych ministra Sławomira Nowaka - naprawdę. Nie wiem tylko czy nie trafniej jego ostatnich pomysłów nazwać odwracaniem kota ogonem.
Media z lubością przypominają mu cytat Donalda Tuska z 2007 roku:
"Drogi są co prawda coraz gorsze, ale za to fotoradary się pojawiły na ulicach. To jest filozofia PiS-u: utrudnić życie wszystkim do maksimum, a na końcu ich skontrolować. Tylko facet, który nie ma prawa jazdy, może wydawać takie pieniądze na fotoradary, a nie na drogi" – mówił w 2007 r. Donald Tusk.
Co na to Nowak? Twierdzi, że i dziś podpisałby się pod tymi słowami i dodaje, że "Oni chcieli stawiać fotoradary, nie budując dróg, my zaczęliśmy od drugiej strony".
Panie ministrze. Wybudowaliście część dróg ale siatka dróg eskspresowych jest wybudowana dopiero w połowie. Drogi lokalne cały czas są co raz gorsze. Takie są fakty.
Faktem jest też, że kwoty z planem zysków z fotoradarów są wpisane w planie budżetowym. Mówienie, że to nie są do końca konkretne założenia jest robieniem sobie kpin z pracy nad budżetem. To po co nam ten budżet?

Jeśli chodzi o fotoradary to po prostu nie wierzę w ich zbawienną moc. Po co, jak nie do golenia z pieniędzy kierowców, umieszczono nowoczesny fotoradar na ul. Modlińśkiej? To jest droga o trzech pasach w każdą stronę, z chodnikami daleko od szosy. Nie było tam ani jednego wypadku śmiertelnego spowodowanego nadmierną prędkośćią.
Takich przykładów jest więcej.
Najbardziej denerwuje mnie zaostrzanie przepisów związanych z odbieraniem prawa jazdy za nadmierną prędkość. Ten pomysł wygląda mi tylko na uwiarygadnianie całego projektu. Spójrzcie: traktujemy sprawę poważnie, nie tylko stawiamy fotoradary, ale też będziemy odbierać prawa jazdy za szybką jazdę.
Tutaj muszę dodać, że ten pomysł jest po prostu niebezpieczny. Naprawdę nie trudno przekroczyć podwójnie prędkość nie powodując tym żadnego niebezpieczeńśtwa. Przykład: ul. Jagiellońska w Warszawie, trzy pasy w każdą stronę, chodniki bardzo daleko od szosy, kładki nad ulicą. Do tego jeszcze dajmy na to jest noc. Jedziecie 120 km/h i juz po prawie jazdy.
W tym momencie człowiek zamiast pracować, zarabiać - musi rozpocząć żmudną procedurę odzyskiwania prawa jazdy. Jest wyłączony zazwyczaj ze swej pracy i musi po prostu bić się z urzędami. Nawiasem mówiąc nie wiem jak w innych miastach ale np. w Warszawie nie można zapisać się na egzamin na prawo jazdy przez internet. Trzeba odwiedzić kilka urzędów samemu. Bez prawa jazdy oczywiście, bo nam je zabrano.
Minister Nowak przedstawił tez plan którego docelową opcją jest opcja "zero", czyi zero wypadków śmiertelnych na drogach. Zapowiada twardą walkę z prędkością i mówi, że nie będzie przebierał w środkach. Możliwe, że niedługo dojdziemy do sytuacji takiej, że nadmierna prędkość będzie karana więzieniem? Oczywiście ironizuję, ale taka logika prowadzi do takich wniosków.
Panie Ministrze - niech Pan wróci do budowy dróg, bezkolizyjnych tras ekspresowych. To jest najskuteczniejszy sposób na ograniczenie liczby wypadków śmiertelnych.