Od kilku lat za grube miliardy złotych remontujemy trakcje kolejowe w całym kraju. Podróżni przechodzą piekło i jeżdżą z prędkością hinduskich pociągów. Najszybsze połączenie z Warszawy do Gdańska zajmuje 5 godzin a bywało gorzej. Kiedy ma być lepiej?
- Na Sylwestra w 2014 r. pojedziemy z mojego rodzinnego Gdańska do Warszawy w 2 godz. 45 minut. Z Warszawy do Krakowa i Katowic w 2 godz. 15 min. - deklaruje niezmiennie Sławomir Nowak, Minister Transportu.
Oprócz tego ministerstwo deklaruje że z Warszawy do Krakowa do jedziemy w 2h15 min a do Katowic w 2h10min
Już teraz wiadomo jednak, że plany te są nierealne. Powody? Kilka. Dobrze podsumował je Robert Wyszyński zajmujący się Kolejami Szybkich Prędkości. Według niego czasy podawane przez ministra są nierealne z kilku powodów:
1. Opóźnienia przy remoncie stacji Szeligi
2. Brak rozpoczęcia inwestycji likwidacji przejazdów na szlaku Olszamowice - Włoszczowa
(pociągi będą musiały tam zwalniać wielokrotnie)
3. Opóźniająca się przebudowa stacji Strzałki (kolejne zwolnienie pociągu)
Dodajmy jeszcze, że parę inwestycji dostosuwających tory na CMK do 200 km/h jest na tzw. "styk czasowy" a jak to się skończyło ostatnio możemy zobaczyć na przykładzie jeszcze budowanych dróg na EURO 2012.
Ale może przejdźmy do wyliczeń i porównań z których wynika, że miliardy wydane na Pendolino i tory... nic nie dadzą.
Warszawa - Kraków
Pendolino w 2015 2h30
Intericy "Krakus" w latach 90 2h35
Warszawa - Gdańsk
Pendolino w 2015 2h45 (według obietnic Nowaka, realnie 3h15)
Ekspres "Kaszub" w latach 90. 3h-3h15
Warszawa - Katowice
Pendolino w 2015 2h25
Intercity z lat 90ych 2h38
Reasumując: wydaliśmy miliardy na tory i wydamy miliardy na pociag, do którego będziemy dopłacać po to by jeździł tak samo szybko jak pociągi w latach 90tych. Porównanie Pendolino do Dreamlinera nasuwa się samo..
Flagowy projekt ministra Nowaka zamienia się w zgniłe jabłko do którego niebawem nikt nie będzie sie chciał przyznać. Jak na złość rządzącym wygląda na to że do katastrofy dojdzie w wyborczym roku 2015 roku. To wtedy podróżni dowiedzą się, że po wydaniu miliardów złotych oraz "załadowaniu się" w projekt pt. Pendolino będą jeździć z taką samą prędkością jak w latach 90-ych.
A ja zamiast tego nowoczesnego Pendolino chciałbym działające gniazdko w każdym wagonie polskiego pociągu i nieśmiało marzę o wi-fi. Ale to chyba za proste..